Policjanci dwoją się i troją. Mają ustalić, kto odpowiadał za zaniedbania, które groziły katastrofą budowlaną. Idzie to im opornie. Tak zabałaganiona jest sytuacja prawna obiektu.
Jacek Bujarski, rzecznik policji w Słupsku poinformował nas, że po trzech tygodniach wytężonej pracy udało się dojść jedynie do przesłanek wskazujących na to, że konstrukcja znajdowała się w obrębie działek należących do czterech podmiotów: Lasów Państwowych, Korabia, Skarbu Państwa i PKP. Żaden z nich jednak nie przyznaje się do wiaduktu.
- Wykluczam taką mozliwość - komentuje Tomasz Turek, szef Korabia. - Granice firmy są jasno wytyczone. W naszych ksiegach wieczystych też nie ma tego wiaduktu.
Policyjni detektywi wciąż badają dokumentację. Tymczasem ustaliliśmy, że za wiadukt nikt także nie odprowadzał podatku od nieruchomości do kasy urzędu miasta. A powinien był. Tylko gdyby zarządcą obiektu była państwowa jednostka budżetowa, podatek nie należałby się. Nie wiemy jeszcze, czy i kiedy miasto upominało się o to świadczenie, należne od obiektu, o którego istnieniu wiedzieli wszyscy. Gdy już policji uda się ustalić byłego zarządcę, Ustka będzie mogła domagać się tego podatku za pięć lat wstecz. Stawka: 2 procent wartości budowli rocznie.
Leszka Krefta, rzecznika słupskiego starostwa zapytaliśmy, czy na terenie powiatu mogą istnieć jeszcze inne wiadukty, mosty, przepusty i tego typu obiekty, które od lat niszczeją, bo - tak jak w przypadku usteckim - formalnie ich nie ma. Nie potrafił odpowiedzieć. Sprawdźmy to więc. Prosimy o przekazywanie zgłoszeń na nr tel. 0602 158 736.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?