Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potraktował mnie jak niepotrzebną rzecz

Inga Domurat [email protected]
– Czy to po ludzku, że nagle stałam się dla Florka i wychowywanych przeze mnie jego dzieci wrogiem? – nie może zrozumieć Anna Dec. Obok Grześ i Maja.
– Czy to po ludzku, że nagle stałam się dla Florka i wychowywanych przeze mnie jego dzieci wrogiem? – nie może zrozumieć Anna Dec. Obok Grześ i Maja.
- Florek sam po mnie przyjechał, bo ja wcale tak wracać nie chciałam - oznajmia Małgorzata. - Dzieci do mnie listy pisały.

No i jestem. A tej kobiecie to za co ja mam być wdzięczna? Za to, że przez 17 lat mi dzieci chowała? To nie ona, tylko Florek.

Anna Dec przez lata mieszkała u swojej ciotki w Słowieńsku. Podobnie jak pozostała jedenastka rodzeństwa. Matka zmarła na raka, a ojciec zginął w wypadku samochodowym. Miała 20 lat, kiedy urodziła pierwszego syna i została samotną matką.

Potrzebował kobiety

- Michał miał trzy latka, kiedy wprowadziłam się do domu Floriana, do Lekowa. To był 1990 rok - opowiada Anna.

- Wiedziałam, że Florek pije, ale że agresywny jest, to nie. Przyjeżdżał do mnie do Słowieńska na rowerze. Widziałam, że sobie nie radzi, jak go żona zostawiła i pod Wrocław pojechała do swojej pierwszej miłości. Zabrałam więc syna i tu zamieszkałam. Wzięłam Florka z całym jego inwentarzem, bo miał już trójkę dzieci, które mu żona zostawiła. Miały wtedy po dwa, trzy i cztery latka.

Była w ósmym miesiącu ciąży z Krystianem, kiedy pierwszy raz została pobita przez narzeczonego. - Mogłam wtedy odejść - kontynuuje opowieść Anna. - Ale nie wiedziałam, dokąd. Nie potrafiłam sama żyć. No i potem urodził się Grześ. Bardzo długo nie chodził, nie mówił, okazało się, że przechodził porażenie mózgowe. Po nim była Maja.

Dramat w czterech ścianach

Anna nie pracowała, Florian jako budowlaniec dorywczo robotę łapał. Nawet uzgodnili, że wykupią na współwłasność część zajmowanego domu. - Życie się jakoś toczyło, ja się nikomu nie skarżyłam. Nasze sprawy w czterech ścianach zostawały - oznajmia Anna, która dziś jest kłębkiem nerwów.

- Parę razy do sąsiadki uciekłam z zakrwawioną wargą, ale popłakałam i wracałam. Na policję niczego nie zgłaszałam.

Kobieta zrobiła to dopiero wtedy, gdy narzeczony zaczął dzieci bić. To było przed kilkoma laty. Sąd skazał Floriana O. na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za znęcanie się nad rodziną.

I to był właściwie koniec tego związku. Skazany zdecydował się na wszywkę, na leczenie odwykowe, ale Anna została jedynie lokatorką i opiekunką do dzieci. - Nie dawał mi pieniędzy na nie, więc podałam go o alimenty - dodaje Anna. - Poza tym jego dzieci były już duże i zaczęły się problemy wychowawcze. Dyskoteki, alkohol. Zawsze zostawały na mojej głowie.

W 2004 roku Krystian, drugi syn Anny, zerwał sobie ścięgno i groziło mu kalectwo. - Wtedy narobiłam długów. Dojazdy, leki, wszystko kosztowało - tłumaczy Anna. - Ale opłacało się, syn jest zdrowy. Mogłam liczyć tylko na siebie. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że po tych wszystkich latach Florian będzie chciał mnie stąd wygonić i pozbawić naszych dzieci.

Powrót byłej żony

A jednak. Po 17 latach, wiosną 2006 roku, do Floriana wróciła była żona - Małgorzata, matka ich trójki dzieci. Przywiozła jeszcze swoje dwie kilkuletnie córki. - Ja to wcale wracać nie chciałam - zarzeka się dziś Małgorzata. - Ale Florek sam po mnie przyjechał, dzieci listy pisały. No i tak wyszło. Nie miałam specjalnie czego zostawiać, życie mi się też nie ułożyło i wróciłam.

W sierpniu 2006 roku Małgorzata i Florian wzięli ponownie ślub, no i siłą rzeczy mieszkanie pod jednym dachem z byłą narzeczoną męża stało się, delikatnie mówiąc, uciążliwe. W jednym pokoju Anna ze swoimi dziećmi (troje nieletnich i pełnoletni Michał), w drugim Florian z Małgorzatą, jej dwiema małymi córeczkami i wspólnymi już pełnoletnimi dziećmi (najstarszy syn jest w wojsku). No i stało się. Szybko do białogardzkiego sądu trafił pozew przeciwko Annie o zniesienie współwłasności. Prawie jednocześnie w sądzie rodzinnym znalazła się sprawa o pozbawienie kobiety praw rodzicielskich.

- W sądzie mi powiedzieli, że dopóki sprawa z dziećmi nie będzie zakończona, to nikt mnie z domu nie wygoni. No i na sprawy nie jeździłam, bo to kosztuje. Wcale się nie broniłam. I wyrok zapadł - rozkłada ręce Anna.

Anna ma oddać własność

Florian O. w grudniu 2006 roku został jedynym właścicielem zamieszkanej części domu w Lekowie. Wycenił ją na 15 tys. złotych, a Anna tego nie zakwestionowała, bo na sprawie była nieobecna. I ostatecznie były narzeczony w ciągu dwóch lat ma jej oddać 7,5 tys. zł, czyli połowę wartości własności. Ona natomiast do 31 marca ma mu jego własność przekazać. To on jej powiedział o wyroku, kiedy ten już był prawomocny. Anna się odwołała, ale po obowiązującym terminie. Apelacja została odrzucona. Tak stało się też z początkiem marca ze złożonym zażaleniem na to ostatnie postanowienie sądu.

- Może gdyby z tą kobietą szło się dogadać, to i niewykluczone, że zgodzilibyśmy się z Florkiem na życie pod jednym dachem - twierdzi żona Floriana. - Ale ona wyzywa moją najstarszą córkę od dziwek. Nie płaci za wodę, energię, za nic. My ją utrzymujemy, dlatego niech się wynosi.

Florian wystąpił też do sądu o eksmisję syna Anny z jej poprzedniego związku. W sądzie rodzinnym nadal trwa postępowanie w sprawie pozbawienia praw rodzicielskich Anny nad jej trojgiem dzieci. Sąd przesłuchał już dzieci, ale postanowienia jeszcze nie wydał. - Krystian i Maja chcą zostać ze mną, tylko Grześ się waha- mówi Anna.

Ich wspólne dzieci to nie moja sprawa

- Czy ja jestem przygotowana na wychowywanie Florka dzieci, które ma z tą kobietą, jeśli sąd zadecyduje, że to przy nim mają zostać? - Małgorzata powtarza zadane przez nas pytanie. - Ale to nie moja sprawa. Ja się w sprawy między Florkiem a jego byłą nie wtrącam. To on jest ojcem. Zresztą gdyby ona była taka dobra dla moich dzieci, to te by mnie tu tak nie chciały. Ja ich tu przez lata co prawda nie odwiedzałam, chciałam, by Florek sobie życie ułożył, ale przez mamę o wszystkim, co tu się działo, wiedziałam. Paczkę czasami dzieciom wysłałam. A jak moja najstarsza córka zaszła w ciążę, to tamta zamiast jej pomóc, ją wyzywała. No to co to była za matka.

O zniesieniu współwłasności sąd zadecydował, o losie wspólnych dzieci Anny i Floriana jeszcze nie. W tym domu, w Lekowie, byliśmy dwa razy. Rozmawialiśmy z obiema kobietami Floriana. Z Florianem nie, bo za dnia to go tu nie ma. Pracuje, ciężko i długo, podobno w Kołobrzegu na budowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza