We wtorek tydzień temu o godz.19.15 ze Słupska wyjechał autobus PKS jadący do Krakowa. Na miejscu powinien być o godz. 7.30. Niestety, już w Chojnicach zepsuł się w nim układ chłodniczy. Jak poinformowali nas pasażerowie, stał ok. trzech godzin. Na miejsce dojechał po godz. 13.
- To nie pierwsza awaria autobusu na tej trasie, one systematycznie zdarzają się od pół roku - przyznaje Roman Kal, specjalista ds. promocji w słupskim PKS. Jednocześnie wyjaśnia, że firma ze Słupska nie jest niczemu winna. - Ze Słupska do Krakowa na zmianę jeżdżą autobusy naszej firmy i PKS Oświęcim. Nasi partnerzy systematycznie psują nam wizerunek. Oświęcim ma kłopoty finansowe, podstawia stary, awaryjny tabor albo nie przyjeżdża w ogóle - mówi Roman Kal.
Słupski PKS twierdzi, że nie może rozwiązać umowy z partnerem, bo zapłaciłby karę.
- Mieliśmy już kiedyś sytuację, że autobus z Oświęcimia w ogóle nie przyjechał, a bilet na niego miała wykupiony osoba niepełnosprawna. Z własnych środków zapłaciliśmy za taksówkę - dodaje Roman Kal.
Józef Kowalczyk, dyrektor krakowskiego oddziału przewozowego PKS w Oświęcimiu, nie zaprzecza, że firma jest w złej kondycji. - Ale autobusy psują się nie tylko nam, wszyscy przewoźnicy mają taki problem. Tamten zepsuł się w Chojnicach.
Z Oświęcimia sprawny jechałby zbyt długo, więc musieliśmy naprawić zepsuty - tłumaczy dyrektor.
Osoby, które jechały spóźnionym autobusem, mogą liczyć na zwrot pieniędzy za bilety. W przypadku tego połączenia większość pasażerów zrezygnowała z podróży i z Chojnic wróciła do domów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?