Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przy niebezpiecznej ulicy Owocowej powinno powstać pobocze

Fot. Kamil Nagórek
Pracownicy firm codziennie idą do pracy jezdnią lub polem.
Pracownicy firm codziennie idą do pracy jezdnią lub polem. Fot. Kamil Nagórek
Pracownicy kilku firm mieszczących się przy ulicy Owocowej w Słupsku boją się chodzić do pracy. Każdego dnia muszą pokonywać niebezpieczną drogę, po której przejeżdża coraz więcej samochodów. Przed rozpędzonymi autami uciekają w krzaki lub brodzą w błotnistym polu.

W słupskich firmach Gino Rossi oraz Zasta pracuje łącznie kilkaset osób. Nie raz na naszych łamach skarżyły się one między innymi na brak wiaty na przystanku przy ul. Kaszubskiej, której do dziś się nie doczekali. W drodze z przystanku do pracy czeka ich jeszcze jeden problem. Codziennie rano muszą przejść do swoich zakładów kilkaset metrów środkiem drogi.

- Ulica Owocowa jest coraz bardziej niebezpieczna - mówi Ewa Harnatkiewicz,pracownik jednego z zakładów. - Dopiero przy zakładzie Gino Rossi znajdują się lampy, które oświetlają drogę. Od ulicy Kaszubskiej do tego miejsca musimy jednak poruszać się niemal po omacku. Najgorzej jest teraz, kiedy rano panują zupełne ciemności. Samochody przejeżdżają tamtędy coraz częściej, nie wspominając już o autobusie dowożącym ludzi do pracy. Boję się, że pewnego dnia któryś z kierowców mnie nie zauważy i potrąci. Nie możemy przecież wszyscy nosić
do pracy odblaskowych kamizelek.

Pracownicy narzekają, że za każdym razem, kiedy przejeżdża jakikolwiek samochód, muszą uciekać przed nim w krzaki lub wchodzić na błotniste pole. - Taka sytuacja jest nie do zniesienia - dodaje nasza czytelniczka. - Nawet nie można się ładnie ubrać, bo i tak przychodzę do pracy cała brudna. Kiedy koło pieszego przejeżdża samochód dostawczy, wszyscy starają się jak najszybciej zejść mu z drogi.
Najgorzej jest po deszczu. Wtedy najczęściej brodzimy w błocie po kostki.

Pracowników firm z ul. Owocowej bardzo denerwuje też zachowanie kierowców
w stosunku do przechodniów. Ich zdaniem żaden z kierujących nie zwraca uwagi na pieszych. Zdarza się nawet, że przyspieszają, żeby jak najszybciej wszyscy zeszli im
z drogi.

- Niektórzy jeżdżą jak szaleni - mówi Zbigniew Wyszomirski, pracownik jednej z firm. - Zachowują się czasem, jakby nie mieli wyobraźni.

W czasie deszczu przyspieszają, by specjalnie ochlapać idących. Niektórzy są na tyle bezczelni, że potrafią wyjść z samochodu i zwrócić uwagę przechodniom za to, że idą po drodze. Innym znowu sprawia satysfakcję straszenie pieszych. Wciskają pedał gazu i przeganiają nas z ulicy. Osoby pracujące w obu firmach czują się bezradne. To dlatego na naszych łamach poprosiły o pomoc słupski Zarząd Dróg Miejskich.
- Mam nadzieję, że urzędnicy pomogą nam rozwiązać ten problem - mówi pani Ewa. - Naprawdę nie jest przyjemnie iść do pracy, kiedy co chwilę mija mnie rozpędzony samochód. Jak długo będziemy musieli uciekać przed autami w krzaki?

O sprawie niezwłocznie poinformowaliśmy pracowników Zarządu Dróg Miejskich.
- Sprawdzimy w ewidencji dróg, czy działka pasa drogowego pozwala na utwardzenie pobocza - zapowiada Mirosław Myszk z ZDM. - Jeżeli będzie taka możliwość, w najbliższym czasie powstanie tam bezpieczne pobocze. Zależy nam, by osoby chodzące tamtą drogą czuły się bezpiecznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza