MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Janem Nowakiem-Jeziorańskim

Rozmawiał: Zbigniew Miazga

- Na emigracji wyobrażał sobie Pan z pewnością kształt przyszłej, wolnej Polski. Różni się ona od tej, do której powrócił Pan już na stałe latem tego roku?

- Liczba stempelków w moim paszporcie zaświadcza, że od 1989 roku, czyli od czasu gdy mogłem już przyjeżdżać, byłem w Polsce równo pięćdziesiąt razy. A więc to, co zastałem teraz, nie było dla mnie nowością. Ale imponowały mi osiągnięcia ostatnich 12 lat i to w wielu dziedzinach życia. Dowodzą one energii twórczej, pomysłowości i inicjatywy Polaków. Z drugiej jednak strony niepokoiły mnie plagi społeczne: korupcja, populizm, partyjniactwo. Również i schorzenia, jak alkoholizm. Co gorsze, władze nie potrafią z tym skutecznie walczyć.

- A jak walczyć choćby z korupcją, postrzeganą przez zagranicznych partnerów jako największy polski grzech?
- Korupcja, gdy dosięgnie najwyższych organów w kraju, przynosi upadek państwa. Dlatego walka z nią jest wojną na śmierć i życie. I jak w każdej wojnie uświęconą metodą walki jest podstęp. W Stanach Zjednoczonych zastawiane są zasadzki na ludzi biorących łapówki. Żaden policjant nie ośmieli się przyjąć łapówki zamiast mandatu za przekroczenie przepisów, bo podejrzewa, że jest to podstęp, który zaprowadzić może go do więzienia. Podobne zasadzki czyhają na parlamentarzystów. Przedstawiciele jednego z państw arabskich ofiarowali łapówkę kongresmanowi podczas spotkania w pokoju hotelowym. Ten uległ pokusie. Następnego dnia sfilmowane rokowania pokazała telewizja, parlamentarzysta trafił do więzienia. Dlaczego nie zastosować by tej metody, i to na szeroką skalę, w Polsce?

Jan Nowak-Jeziorański

Jan Nowak-Jeziorański

(właściwie: Zdzisław Jeziorański) urodził się w 1913 roku w Warszawie. Uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 r., następnie działał w Związku Walki Zbrojnej. Został włączony do Akcji "N" prowadzącej dywersję na terenach polskich, przyłączonych do Rzeszy i na obszarze samych Niemiec. Od początku 1943 r. był kurierem AK i rządu polskiego w Londynie. Używane w okresie konspiracji fałszywe nazwisko Jan Nowak stało się później równie znane, jak jego własne. Po powrocie do Polski wziął udział w powstaniu warszawskim. Za zasługi wojenne został odznaczony orderem Virtuti Militari (1944 r.). W grudniu 1944r. udało mu się przedostać do Londynu. Tam początkowo pracował w BBC. Od powstania Radia Wolna Europa (1949) włączył się w jego prace. Od 1952 r. do 1976 r. był dyrektorem Rozgłośni Polskiej RWE. Walczył przeciw cenzurze i monopolowi informacyjnemu władz PRL. Dzięki kierowanemu przez niego radiu cały świat dowiadywał się o represjach wobec przeciwników systemu komunistycznego i Kościoła katolickiego. Po przejściu na emeryturę osiedlił się w USA, gdzie włączył się w działalność Kongresu Polonii Amerykańskiej. Był doradcą do spraw Europy Wschodniej w Departamencie Stanu USA. W lipcu 2002 r., witany chlebem i solą, powrócił na stałe do Polski. Opublikował trzy książki wspomnieniowe: "Kurier z Warszawy", "Wojna w eterze" i "Polska z oddali".

- Mimo wszystko powrócił Pan do Polski na stałe...
- Powróciłem i ani chwili tego nie żałuję. Czuję się tu szczęśliwy. Polska jest miłym i pięknym krajem. Znajduję tutaj wiele ludzkiej życzliwości. Choć - wiem - jestem w specjalnej, uprzywilejowanej sytuacji. Życie w Polsce płynie daleko bardziej wartkim tempem, aniżeli w Stanach Zjednoczonych. Niemal każdego dnia dzieje się tu coś ciekawego. Uważam więc, że postąpiłem słusznie.
- Jakie są nasze, Polaków, największe wady?
- Największą wadą jest przysłowiowy nasz polski przerost indywidualizmu. Każdy Polak chce być ministrem bez teki, każdy wie jak Polskę zbawić, no i każdy chciałby własną partię założyć. Korzenie tego sięgają Rzeczpospolitej szlacheckiej, tej z prawem veta, nieumiejętnością podporządkowania się woli większości. A która - pamiętamy - skończyła się klęską. Polakowi było i nadal trudno jest podporządkować się dyscyplinie społecznej, mimo że od tego zależy pomyślność, a nawet istnienie państwa.
- A jakie mamy zalety?
- Są nimi: niezwykła żywotność, rozmaite talenty i ambicja. Te cechy pozwoliły osiągnąć wszystko to, co się składa na plon ostatniego 12-lecia. Dzięki nim Polska stała się przodującym krajem wśród tych, które wyzwoliły się spod wpływów sowieckich. To mówi samo za siebie. Przy tym Polacy, na ogół, widzą siebie gorszymi niż są. Mieszkając przez dziesięciolecia na Zachodzie miałem daleko lepszy wizerunek Polaków od nich samych. Ale też nie zamykam oczu na polskie wady.
- Zbladły, albo wręcz sprzeniewierzyły się autorytety oraz idee z pięknego, pierwszego okresu Solidarności. Czy mogło być inaczej?
- Nie mogło. Inna była sytuacja, kiedy Solidarność walczyła o prawa robotników i niepodległość Polski, a inna, gdy nastąpiła normalność i rola Solidarności sprowadziła się do funkcji związku zawodowego. To jest ludzkie, że z chwilą, gdy mija uniesienie wywołane walką, gdy cel zostaje osiągnięty, znów broni się własnych interesów, własnego zawodu, własnej klasy.
- Pan również ma swój udział w dzisiejszym kształcie Polski. Jaki - w związku z tym - był Pana największy triumf i jaka największa klęska?
- Czuję, że przyłożyłem rękę do odzyskania niepodległości. Miałem też swój udział w rozwoju i umocnieniu demokracji, a przede wszystkim w zapewnieniu Polsce bezpieczeństwa. Byłoby fałszywą skromnością temu zaprzeczać. Najstraszliwszym rozczarowaniem, a zarazem najgorszym momentem mojego życia była Jałta. Podział Europy, który tam nastąpił, wyznaczył nam miejsce na pół wieku w bloku sowieckim. Zatem największy triumf wiąże się z odzyskaniem przez Polskę niepodległości.
- Czy z USA we wszystkim nam po drodze, czy z Rosją we wszystkim nam nie po drodze?
- Protestuję przeciwko stawianiu Ameryki i Rosji, wcześniej Związku Sowieckiego, na tym samym poziomie! Związek Sowiecki nas ujarzmił, narzucał nam własne interesy, nie pozwolił służyć naszej, polskiej racji stanu. Musieliśmy służyć sowieckiej racji stanu. Stany Zjednoczone niczego nam nie narzucały i nie narzucają. Były natomiast tą siłą, która postawiła sobie za cel wyzwolenie Polski. Stworzyły Radio Wolna Europa, które odegrało w tym dużą rolę, przychodziły nam też z pomocą ekonomiczną i finansową. To Stanom zawdzięczamy, że nie musimy się już bać Niemców, Rosjan, ani nikogo innego. Dzisiejsza współpraca Polska-USA odbywa się na partnerskich warunkach. Aktualny przykład: przetarg na samolot dla polskiego wojska. Gdybyśmy, załóżmy, odrzucili propozycję zakupu F 16, to Amerykanie, choć nie byliby szczęśliwi, nie staliby się naszymi wrogami. Jesteśmy sojusznikami Stanów Zjednoczonych, ale nie wasalami. Gdy amerykańskie władze zwróciły się do rządu polskiego, by ten zabronił Łukaszence podróży przez terytorium Polski, spotkały się z odmową. Słusznie. Choćby dlatego, że za naszą politykę zaczepną wobec Białorusi mogliby zapłacić mieszkający tam - w liczbie 400 tysięcy - nasi rodacy. A jeśli chodzi o Rosję: również jej dzisiejsze elity marzą o narzuceniu nam na powrót dominacji. Duch imperium żyje, tylko - na szczęście dla nas, i nie tylko dla nas - ma już nie te zęby, co kiedyś.
- Jakie największe zagrożenia stoją dziś przed Polakami?
- Do takich należy uzależnienie Polski od rosyjskich dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej. Tym groźniejsze, że Rosjanie budowany rurociąg do Europy Zachodniej ułożą na dnie Bałtyku, z pominięciem Polski. Będą mogli dyktować każde warunki, grożąc zakręceniem kurka. A to oznaczałoby sparaliżowanie całego aparatu produkcji, komunikacji, wyziębienie miast, itd. Zagrożeniem dla Polaków są też sami Polacy. Coraz powszechniejszą jest skłonność przedkładania interesu własnego nad dobro ogólne. Znamienne, że w niedawnych wyborach wziął udział zaledwie co trzeci uprawniony Polak. Reszty nie obchodzi, kto będzie nimi rządził. A przecież istnieje ścisła zależność losu człowieka, rodziny, gminy itd., od tego czy Polska będzie rządzona w sposób sprawny, czy nieudolny. Wiem, że jedną z tego przyczyn jest bezrobocie. Nie idzie się głosować, albo głosuje się na Leppera, co oznaczać może gotowość pójścia na barykady i zaatakowania własnego państwa.
- W jaki sposób można zlikwidować, a przynajmniej złagodzić tak dotkliwe bezrobocie?
- Hitler - to jedyny dobry przykład jego działań - w znacznym stopniu rozwiązał problem bezrobocia budując autostrady. Miały one też wpływ na rozwój gospodarczy Niemiec. Roboty publiczne, szczególnie budownictwo drogowe, to również pomysł na nasze kłopoty. Tym sensowniejszy, że lepiej płacić za pracę dającą jakieś efekty, aniżeli dawać zasiłki bezrobotnym. Ale nie roboty publiczne rozwiążą nasze problemy - jedynie nowe inwestycje gospodarcze. Na skarb państwa nie ma co tu liczyć. Pozostają krajowi i zagraniczni inwestorzy, których zachęcić należy bardziej życzliwym prawem i wszelką oczekiwaną pomocą. Niestety, jak dotąd rząd zamiast czynów ma tylko słowa.
- Jak brzmi Pańska prognoza dla Polski na 2003 rok i lata następne?
- Niekorzystny obecnie cykl koniunktury niewątpliwie odwróci się. Dla Polski najważniejsza jest sytuacja gospodarcza Niemiec, bo to nasz najważniejszy klient. Ostatnio u nich się poprawiło, my też odbiliśmy się od dna. Przed Polską stoi też ogromna szansa, którą stwarza Unia Europejska. Mam nadzieję, że potrafimy z niej mądrze skorzystać.
- W telewizyjnej wypowiedzi postawił Pan znak równości pomiędzy chrztem Polski, a naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej. Dlaczego?
- Pomyślny wynik referendum, aprobującego włączenie do Unii Europejskiej, zamknie sukcesem wieloletnie zabiegi i walkę o Polskę wolną, bezpieczną, pewną swego postępu i rozwoju gospodarczego. Dla mnie osobiście będzie to moment spełnienia wszystkich najśmielszych marzeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza