Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklep z dopalaczami w Lęborku budzi kontrowersje

Grzegorz Bryszewski [email protected]
Sklep z tak zwanymi dopalaczami  został otwarty w centrum Lęborka.  Jego powstanie wywołało w mieście dyskusje.
Sklep z tak zwanymi dopalaczami został otwarty w centrum Lęborka. Jego powstanie wywołało w mieście dyskusje.
W Lęborku bez rozgłosu i reklamy powstał sklep oferujący tzw. dopalacze. Lokalne służby zauważyły problem, ale twierdzą, że mają związane ręce. Szybką i gwałtowną reakcją zapowiedzieli natomiast radni.

- Klientów na razie jest niewielu, bo wszyscy są jeszcze w szkołach. Jak tylko skończą się zajęcia, na pewno się pojawią - powiedział nam sprzedawca w sklepie oferującym tzw. przedmioty dla kolekcjonerów.

Obok sprzedawcy w szafkach i na ladzie wystawione są substancje popularnie zwane dopalaczami, czyli takie, które powodują efekty zbliżone do narkotyków, są jednak legalnie dopuszczone do obrotu w Polsce. Podobnie jak inne tego typu sklepy, także lęborski podkreśla, że oferowany towar nie jest przeznaczony do spożycia i kieruje go w stronę kolekcjonerów.

- Sklep działa legalnie i oferuje produkty dopuszczone do obrotu. I właśnie to sprawia, że nie mamy podstaw prawnych na przykład do jego zamknięcia - tłumaczy Daniel Pańczyszyn, rzecznik prasowy lęborskiej policji. - Nasze działania polegają więc na obserwowaniu i patrolowaniu otoczenia sklepu. Zajmują się tym również funkcjonariusze kryminalni w ubraniach cywilnych. O zagrożeniu powiedzieliśmy także dyrektorom szkół w mieście.

O sprawie poinformowano również słupski oddział Inspekcji Handlowej. Sławomir Gutowski, rzecznik tej instytucji, używa jednak zwrotu: mamy związane ręce.
- Możemy interweniować jedynie, gdy otrzymamy sygnał o zagrożeniach i nieprawidłowościach w tym sklepie. A takich sygnałów na razie nie było - tłumaczy.

W podobnym tonie wypowiada się też lęborski sanepid.
- W tym sklepie sprzedawane są środki dopuszczone do obrotu w kraju i właśnie dlatego nie możemy interweniować - podkreśla Zbigniew Barański, dyrektor lęborskiego sanepidu.

Interwencję w sprawie sklepu zapowiedzieli natomiast miejscy radni.
- Będę grzmiał w tej sprawie na najbliższej sesji miasta - zapowiada Andrzej Barański, radny Lęborka.
- Sprawa jest o tyle bulwersująca, że gdy jakiś czas temu w mieście miało powstać kasyno, to odezwały się głosy, że taki przybytek może deprawować młodzież. To jak teraz nazwać to, co może zrobić z młodymi ludźmi sklep z dopalaczami?

O zagrożeniach związanych z funkcjonowaniem takiego sklepu powiedziała nam Małgorzata Bresler, przewodnicząca Rady Miejskiej w Lęborku i jednocześnie dyrektorka lęborskiego Zespołu Szkół Gospodarki Żywnościowej i Agrobiznesu.

- Te dopalacze mają wyraźny negatywny wpływ na młodzież. Pracuję z młodymi ludźmi na co dzień i widzę, że właśnie te środki mogą powodować na przykład niepokojący wzrost agresji u młodych ludzi. To bardzo poważne zagrożenie. Będę interweniowała w tej sprawie na sesji - zapowiada przewodnicząca.

Lęborscy policjanci podkreślają, że interwencja w przypadku sklepów z dopalaczami może być szczególnie trudna. Przywołują ogólnopolskie przypadki szybkich reakcji sklepów na wycofanie z użycia niektórych substancji uznanych urzędowo za szkodliwe.

- W takiej sytuacji producenci i dystrybutorzy reagowali szybko. Zapewniali swoich odbiorców, że szybko wprowadzą nowe zamienniki, które wciąż są dopuszczone do obrotu - dodaje Pańczyszyn.
Mimo kilku prób nie udało nam się porozmawiać z właścicielami lęborskiego sklepu.
Jak walczono z dopalaczami
d Gdańsk
Policjanci we współpracy z pracownikami Urzędu Kontroli Skarbowej organizowali regularne kontrole w sklepach. Legitymowali klientów i powiadamiali rodziców nieletnich osób, które w tym czasie powinny być w szkole. W sprawie sklepów zareagowali też radni. Specjalny list w tej sprawie wysłano do premiera Tuska.
d Legnica
Inspektorom handlowym z tego miasta udało się doprowadzić do zamknięcia jednego ze sklepów. Powodem było złe tłumaczenie na język polski etykiet znajdujących się na specyfikach. Po zaproszeniu do współpracy tłumacza przysię-głego okazało się, że polskie etykiety znacznie odbiegają treścią od ich obcojęzycznych odpowiedników. Brakowało tam głównie podstawowej informacji o tym, że specyfiki nie mogą być spożywane przez ludzi. Na obcojęzycznych etykietach taka informacja pojawiała się na każ-dym produkcie.
d Ministerstwo Zdrowia
Minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała dopisanie do wykazu substancji zakazanych siedmiu substancji psychoaktywnych (m.in mefedron). Resort przygotował także projekt nowelizacji ustawy zmierzający do wypracowania szybkiej ścieżki obejmowania kontrolą tymczasową substancji, co do których zachodzi podejrzenie, że mogą być niebezpieczne dla zdrowia publicznego. Po wprowadzonych zmianach, gdy na rynku pojawi się nowa substancja psychoaktywna, minister zdrowia będzie miał możliwość (w drodze rozporządzenia) zawiesić ją w obrocie na 18 miesięcy w celu kontroli. Jeżeli ekspertyzy i badania potwierdzą szkodliwość danej substancji, zostanie ona na stałe wycofana z rynku i zakazana.
d Sklepy kontratakują
Najnowszym pomysłem na sprzedaż materiałów kolekcjonerskich nieprzeznaczonych do spożycia jest całodobowa sprzedaż ich w automatach. Pierwsze takie urządzenie ma stanąć w jednym ze sklepów monopolowych w Łodzi. Ceny mają być takie same jak w sklepach, w automatach pojawi się jednak tylko część asortymentu.
Automaty z dopalaczami już od jakiegoś czasu działają na Ukrainie. Tam mieszkańcy nazywają je narkomatami.
Łebie nie udało się usunąć dopalaczy
W wakacje w 2009 roku w samym centrum Łeby stanął niewielki namiot z dopalaczami. Wywołał protesty mieszkańców i turystów. Właściciel posesji, który wynajął teren pod namiot, twierdził, że nie miał pojęcia, jaką konkretnie działalność będą prowadzili jego kontrahenci i nie może zerwać z nimi umowy. W Dopalaczach w Łebie interweniowała nawet policja z Lęborka, która przeszukała namiot oraz zabrała wszystkie produkty. Jednak na drugi dzień właściciel namiotu odzyskał skonfiskowany towar, okazało się, że w żadnym z opakowań nie było nielegalnych składników i właściciel namiotu mógł bez przeszkód sprzedawać swoje specyfiki. Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii biło na alarm, prosząc rodziców o zwracanie uwagi, co kupują ich dzieci przebywające na wakacjach w Łebie. Specjaliści ostrzegali, że dopalacze są tak samo groźne jak zabronione narkotyki, mogą niekorzystnie wpływać na zdrowie. Na dodatek przez to, że nie zawierają w sobie nielegalnych substancji, są właściwie niewykrywalne podczas testów antynarkotykowych. Ostatecznie nikomu nie udało się zmusić właściciela punktu z dopalaczami do jego zamknięcia. Punkt cieszył się za to dużą popularnością wśród młodszych turystów. Sprzedawca nie krył, że towar nie do spożycia sprzedaje się doskonale. Po kilku dniach protesty umilkły, a namiot był otwarty do końca wakacji.
(krab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza