Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Wdowa oskarża lekarzy o śmierć męża. Dyrektor Stus: to nie wykrwawienie było przyczyną śmierci

Zbigniew Marecki
Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala, stanął w obronie lekarzy.
Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala, stanął w obronie lekarzy. Fot. Krzysztof Tomasik
To nie wykrwawienie, a mikrozatory w płucach były przyczyną śmierci Piotra Curyło. Wynik sekcji zwłok nie jest prawidłowy - przekonuje Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala, broniąc lekarzy przed zarzutami.

Pan Piotr zmarł 15 czerwca w słupskim szpitalu trzy godziny po wypadku samochodowym. Patomorfolog Waldemar Golian za bezpośrednią przyczynę śmierci 38-letniego mężczyzny uznał wykrwawienie się, gdy trafił do szpitala z olbrzymią raną podudzia lewej nogi. Według słupskiego pogotowia ranny kierowca po wydostaniu go z zakleszczonego samochodu został w dobrym stanie dostarczony do szpitala, a potem miał trafić na oddział ortopedii.

- Nie trafił na oddział, bo przez cały czas pobytu w szpitalu miał robione różne badania, których celem było wykluczenie lub potwierdzenie innych urazów, bo ranny skarżył się, że odczuwa bóle, a istniało też podejrzenie uszkodzenia kręgosłupa - tłumaczy dyrektor Stus.

Wylicza, że pacjentowi w szpitalu podano 2 litry kroplówek, pobrano mu krew do badania, a morfologia i ciśnienie krwi były prawidłowe. Wykonano kilka prześwietleń rentgenowskich. Istniało podejrzenie krwawienia środowokomorowego, więc wykonano też badanie tomograficzne klatki piersiowej, które wykazało zaciemnienie okolic płuc.

- Z mojego doświadczenia anastezjologa wynika, że z tego powodu w płucach mogły powstać mikrozatory, które były bezpośrednią przyczyną śmierci pacjenta. Gdyby pan Golian znał wszystkie wyniki badań, to protokół z sekcji zwłok zawierałby inne wnioski. Wtedy nie pojawiałyby się sugestie o winie lekarzy. Rozmawiałem o tym z panem Golianem i przyznał mi rację - mówi dyrektor Stus.

To dlaczego patomorfologowi nie przekazano wyników wszystkich badań, które wykonano w szpitalu?

- Gdyby pan Piotr zmarł na oddziale, to do patomorfologa trafiłaby cała historia choroby. Jeśli pacjent umiera na izbie przyjęć, to wyniki badań pozostają w księdze przyjęć. Do patomorfologa trafia akt zgonu z krótkim opisem rozpoznania. W tym przypadku powodem śmierci był wstrząs pourazowy - tłumaczy Stus.

- A czy patomorfolog mógłby otrzymać wyniki badań?
- Tak. Gdyby ich zażądał - odpowiada Stus.

Zaraz dodaje, że jeśli wdowa zdecyduje się na zaskarżenie szpitala, to on zażąda przeprowadzenia ponownej sekcji zwłok.

- Ale ciało pana Piotra już dawno zostało poddane kremacji - poinformowaliśmy dyrektora Stusa.
- No to będzie problem - usłyszeliśmy.

Z doktorem Waldemarem Golianem nie udało się nam wczoraj skontaktować - chcieliśmy go zapytać, czy próbował dotrzeć do wykonanych w izbie przyjęć wyników badań pana Piotra.

Rocznie przez izbę przyjęć w Słupsku przechodzi 38 tysięcy osób. Dyrektor Ryszard Stus nie był w stanie powiedzieć, ile z nich tu umiera.

Procedury budzą nieufność
zbigniew marecki
[email protected]

Patomorfolog powiedział wprost wdowie, że jej mąż mógłby żyć, gdyby się nie wykrwawił w szpitalu. Dyrektor Stus przekonuje, że rozpoznanie patomorfologa było nieprawdziwe, bo nie znał on wszystkich badań, które rannemu wykonali lekarze z izby przyjęć. Jednak tych wyników nie przekazano patomorfologowi, bo gdy zgon następuje na izbie przyjęć, to tego się nie robi. Obawiam się, że w słupskim szpitalu mogło powstać wiele nieprawidłowych protokołów sekcji zwłok. Czy nie czas już zmienić procedury stosowane w szpitalu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza