Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupski przedsiębiorca sam poddał się karze

Zbigniew Marecki
Piotr W. z firmy Stikar musi oddać 283 900 zł i przez 5 lat nie może naruszyć prawa, bo wtedy grożą mu 2 lata więzienia.

W ten sposób zakończyła się głośna sprawa zniknięcia Piotra W., który razem z żoną - formalną właścicielką firmy Stikar - handlował urządzeniami do sprzątania. O sprawie napisaliśmy pod koniec lipca 2014 roku, gdy właścicieli firmy poszukiwali ich wierzycieli, a do prokuratury zaczęły wpływać zawiadomienia o wyłudzeniach.

Piotr W. jeszcze w czerwcu 2014 r. razem z żoną sprzedawał urządzenia firm Stiga i Karcher. Jednak nagle sklep został zamknięty. Choć za szybami było widać towar, a na drzwiach wejściowych wisiała kartka informująca, że 16 czerwca dojdzie do przeprowadzki, to jednak długo nic w tym miejscu się nie działo.

Sytuacja ta zaniepokoiła część klientów i partnerów firmy Stikar, którzy bezskutecznie próbowali się skontaktować z właścicielami. Niestety, nie mogli się do nich dodzwonić ani skontaktować poprzez pocztę elektroniczną. Ze swoimi partnerami nie mógł się także skontaktować serwisant firmy. W czasie rozmowy z "Głosem" powiedział, że odwiedza go lub kontaktuje się z nim wiele osób, które poszukują właścicieli firmy Stikar. Wśród nich byli także ich liczni partnerzy biznesowi. Zwykle chodziło im o pieniądze lub opłacony, a niedostarczony towar. On sam też nie był z nimi rozliczony.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, liczna była też grupa osób, które po prostu pożyczały Piotrowi W. pieniądze. Mogło chodzić nawet o setki tysięcy złotych.

Jak się dowiedzieliśmy, część klientów firmy Stikar ostatecznie zgłosiła się do prokuratury. Wpłynęły co najmniej dwa zawiadomienia. Oba od osób prywatnych. Chodziło m.in. o wyłudzenie zaliczki za myjki ciśnieniowe i kosiarkę. Prokuratura sformułowała akt oskarżenia dotyczący jednego poszkodowanego. W czasie procesu Piotr W. zdecydował się sam poddać się karze.

Przypomnijmy: firma Stikar jeszcze kilka lat temu była bardzo aktywna na słupskim rynku. Prowadziła interesy m.in. z PGK w Słupsku. Z jej pośrednictwa korzystał m.in. Andrzej Gazicki, ówczesny prezes miejskiej spółki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza