To reakcja na fatalne wnioski z analizy miejskich gimnazjów, które w ramach pracy nad projektem strategii oświatowej Słupska do 2014 roku przygotował Instytut Badań w Oświacie z Sopotu. Najbardziej uderzyły wnioski dotyczące efektów pracy gimnazjów.
- Żadne z gimnazjów prowadzonych przez miasto nie może z pewnością twierdzić, że kształci tak dobrze, jak przeciętna polska szkoła, do której chodzą uczniowie o podobnych możliwościach - przedstawia podsumowanie analizy, które podpisał prof. Antoni Jeżowski, szef Instytutu.
Ta ocena dotyczy wyliczeń, które pokazują, ile nauczyli się gimnazjaliści między sprawdzianem na zakończenie szkoły podstawowej a egzaminem, jaki piszą na koniec gimnazjum. Centralna Komisja Egzaminacyjna opracowała program, który wylicza, jak uczniowie każdej szkoły rozwinęli swoją wiedzę w czasie trzech lat nauki w gimnazjum w stosunku do przeciętnej krajowej.
W ubiegłym roku najwięcej słupskich gimnazjów trafiło do dwóch najgorszych grup szkół: wymagających pomocy oraz niewykorzystanych szans. Te pierwsze przyjmują słabych uczniów i wypuszczają słabych uczniów. Te drugie, określane przez CKE, jako najgorsze, przyjmują uczniów niezłych, a wypuszczają ich ze słabymi wynikami, marnując ich potencjał. Do pierwszej z tych grup należą w Słupsku, m.in. Gimnazjum Mistrzostwa Sportowego, Gimnazjum nr 1, Gimnazjum nr 4. W tej drugiej grupie znalazły się m.in.: Gimnazjum nr 2, Gimnazjum nr 3 i Gimnazjum nr 5. Jednak CKE jednocześnie wskazuje, że w niektórych gimnazjach są klasy, których uczniowie odnieśli sukces, ale średnia jest zła.
Romuald Machaliński, przewodniczący Komisji Oświaty Rady Miejskiej, przyznaje, że analiza funkcjonowania gimnazjów zrobiła wrażenie. - Ponieważ nie mamy narzędzi do badania sytuacji w gimnazjach, wystąpiliśmy do prezydenta miasta z wnioskiem o przeprowadzenie ich oceny i wdrożenie programu naprawczego. Teraz czekamy na ruch ratusza - mówi Machaliński.
Dyrektorzy nieoficjalnie mówią, że analiza i wnioski wyciągnięte przez twórców strategii nie są do końca obiektywne, bo nie biorą pod uwagę wszystkich uwarunkowań. Na przykład Jolanta Wiśniewska, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Słupsku, nie kwestionuje ustaleń CKE, ale tłumaczy, skąd się biorą problemy. Według niej dzieje się tak, bo w masowych gimnazjach miejskich uczniowie są bardzo zróżnicowani.
- W każdej klasie mamy uczniów, którzy chcą się rozwijać, ale jest też duża grupa uczniów, którzy nie mają takich aspiracji i nie chcą nawet uczestniczyć w zajęciach wyrównawczych - uważa.
- Dzieci coraz mniej się uczą. Ciągle mają wolne, uczą się pod egzaminy, a nauczyciele dla świętego spokoju przepuszczają wszystkich z klasy do klasy - twierdzi natomiast matka (nazwisko do wiadomości redakcji) gimnazjalisty z Gimnazjum nr 4 w Słupsku.
Są jednak tacy, którzy nie winią ani nauczycieli, ani uczniów, ale system nauczania, który nie jest dopasowany do aktualnej sytuacji społecznej. - W szkołach ciągle się uczy jak w XIX wieku, a tymczasem młodzież żyje w świecie komputerów i z internetu czerpie swoją wiedzę. Szkoła wcale nie jest jej głównym źródłem - mówi Witold Kołodziejczyk, dyrektor Zespołu Szkół Społecznych w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?