Jak to się stało, że pan trafił do ESA, czyli Europejskiej Agencji Kosmicznej.
- Zawsze interesowałem się kosmosem i astronomią. Po maturze wyjechałem na studia do Wielkiej Brytanii w Glasgow. Studiowałem informatykę. Przypadkiem sprawdziłem, że akurat był nabór do programu dla absolwentów. Zgłosiłem się i zostałem przyjęty na roczny program. Pracuję w zespole, który zajmuje się przyszłościowymi badaniami teoretycznymi. W tej chwili tworzymy program, który będzie ulepszał trajektorię lotu statków kosmicznych, korzystający z tak zwanej wiedzy tłumu.
Brzmi skomplikowanie, ale czy jest to ciekawe?
- Tak, ale to bardzo ciekawe. Na stronie internetowej będzie gra komputerowa, dzięki której użytkownicy będą sami projektować trajektorię lotu. Nie potrzeba żadnej wiedzy czy szkolenia z podstaw astrodynamiki. Ludzie będą mogli grać w grę, osiągać jak najlepsze wyniki, a my znowu zbierzemy dane i spróbujemy stworzyć algorytm, który pomoże nam ulepszyć programy wykorzystywane przy prawdziwych misjach kosmicznych.
Chciał pan być astronautą?
- Zawsze marzyłem, aby polecieć w kosmos. Jak uczyłem się w Słupsku, nie wydawało się to realne. Chciałem studiować astrofizykę, ale wiedziałem, że niekoniecznie da mi to możliwość pracy w takich instytucjach jak CERN czy ESA. Pomyślałem, że bardziej przyszłościowym kierunkiem będzie informatyka.
To był dobry wybór.
- Tak mi się wydaje. Trzy tygodnie temu odwiedził nas Charles Duke, astronauta NASA, który chodził po księżycu w 1972 roku. Opowiadał, pokazywał na filmach, jak wyglądała misja na księżycu.
To ma pan pracę marzeń.
- Tak, to coś niesamowitego. Chcę tam powrócić do ESA po doktoracie.
Więcej w piątkowym "Głosie Słupska".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?