Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczyt NATO: Wywiad z Robertem Decykiem, pułkownikiem rezerwy BOR

AIP
Szczyt NATO: Wywiad z Robertem Decykiem, pułkownikiem rezerwy BOR

AIP: W dniach 8-9 lipca 2016 mamy w Warszawie wydarzenie światowej rangi, jakim jest Szczyt NATO. Przyjadą najwięksi przywódcy świata włącznie z urzędującym prezydentem USA Barackiem Obamą. Jak wygląda od kuchni wizyta VIP-a tej rangi co prezydent USA?

Przede wszystkim trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że mamy do czynienia z przedstawicielem państwa, które prowadzi globalną politykę we wszystkich wymiarach jakie są możliwe: od łagodnej polityki przez różnego rodzaju kwestie związane z różnymi formami dyplomacji, sięgając po wszystkie możliwe instrumenty, od finansowych, gospodarczych po inne formy prowadzenia polityki jak np. działania militarne z mniejszym bądź większym zaangażowaniem. W związku z tym, że ta polityka jest globalna, pakiet informacji jakie docierają do takiej osoby, jaką jest prezydent USA jest nieustanny i niesie ze sobą informacje różnego kalibru. Praktycznie rzecz biorąc dla prezydenta USA, to co się dzieje wszędzie, na całym świecie jest istotne. Pytanie tylko w jakim stopniu. W związku z tym obojętnie dokąd i z jakiego powodu prezydent USA podróżuje, towarzyszy mu olbrzymi sztab jego personelu. Różnego rodzaju analityków, konsultantów, przedstawicieli różnego rodzaju departamentów, którzy na bieżąco , każdy w swoim zakresie, prowadzą analizę wszelkich możliwych, dostępnych informacji, ich skutków dla Stanów Zjednoczonych albo informacji, które mogą wynikać z działań bezpośrednich, związanych z zaangażowaniem się USA. I takie informacje z wielu różnych źródeł prezydent USA otrzymuje praktycznie całą dobę.

Więc jeśli jest w Polsce, w naszej strefie czasowej, to to, co się wydarzyło w Japonii, w Azji, Afryce, co dla nas może być "wypuszczone drugim uchem", dla Amerykanów może być niezwykle istotne. Kto podróżuje z prezydentem USA? Czy podczas wizyt zagranicznych zapadają ważne decyzje?

Pamiętajmy przede wszystkim, że prezydent USA jest naczelnym dowódcą sił zbrojnych i ma do dyspozycji przy sobie tzw. „guzik atomowy”. To się wiąże z licznymi obowiązkami dla tej osoby. W związku z tym skala wyzwań przed organizacją przyjęcia takiej delegacji, jest ogromna. Należy zacząć od tego, że z reguły prezydent USA nigdy nie odbywa takiej wizyty tylko do jednego kraju. Zwykle to jest przygotowana sekwencja podróży do kilku krajów i z tego co mi wiadomo, również teraz tak się stanie w Polsce, że prezydent Obama przyleci do Polski nie bezpośrednio z Ameryki. W związku z powyższym wraz z prezydentem podróżuje wysoko wyspecjalizowany personel, który non stop pracuje na jego rzecz, czyli zdobywa i przetwarza wszystkie informacje i filtruje to wszystko, co dochodzi później w odpowiedniej formie do administracji prezydenta, a następnie przez kilku najbardziej zaufanych współpracowników trafia "na biurko" prezydenta. Taki personel wyjazdowy może liczyć nawet kilkaset osób, począwszy od pracowników biura prasowego, bo nie ma przecież wizyty prezydenta USA bez udziału mediów. Ponieważ to jest można powiedzieć końcówka prezydentury Baracka Obamy, ten wymiar medialny nie będzie może już dla niego tak istotny, ale już dla demokratów będzie to ważne. Z prezydentem jeździ także personel odpowiedzialny za komunikację przy pomocy różnego rodzaju sprzętu zapewniającego transmisję non stop online. Ktoś kto tego nie widział, nie ma wyobrażenia w ogóle w jaki sposób i jaka ilość informacji dociera do nich praktycznie rzecz biorąc non stopo z całego świata. Można śmiało powiedzieć, że na taką prezydencką podróż, jedzie z nim praktycznie cały mini Biały Dom, gdzie wszystkie najistotniejsze decyzje podejmowane są w tym miejscu, gdzie akurat znajduje się prezydent. Z prezydentem podróżują także wysocy rangą przedstawiciele sił zbrojnych, którzy mówiąc krótko nadzorują tą "atomową walizkę". Tych osób wokół prezydenta jest naprawdę bardzo dużo i trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że personel towarzyszący prezydentowi USA pracuje praktycznie całą dobę ze względu na to, że USA są zaangażowane na całym świecie, w różnych strefach czasowych i to, że prezydent USA jest w tej chwili w Polsce nie zwalnia personelu z obowiązku, żeby dostarczyć przefiltrowaną, przeanalizowaną i przygotowaną informację najbliższym współpracownikom prezydenta, którzy ją jeszcze w jakiś sposób obrobią i dopiero, właściwie przygotowaną przekażą prezydentowi. Do tej ogromnej rzeszy personelu dochodzi też oczywiście duża liczba agentów Secret Service.

A jak wygląda współpraca z agentami Secret Service podczas wizyty prezydenta USA?
Miałem okazję pracować przy kilku wizytach różnych urzędujących prezydentów USA. I zawsze współpraca z kolegami z Secret Service była bardzo dobra, nie było żadnych animozji niesnasek, nie traktowali nas jako młodszego brata. Tego typu wrażenia nigdy nie miałem. Wręcz przeciwnie, zawsze traktowali nas po partnersku. Przy czym trzeba sobie oczywiście zdawać sprawę z tego, jakie oni mają możliwości. W związku z tym, że USA prowadzi globalną politykę, przekłada się to również na odpowiednio duże fundusze i możliwości służb, które w każdym z odwiedzanych krajów podchodzą do sprawy zabezpieczenia wizyty prezydenta podobnie. Krótko mówiąc: przywożą tylu ludzi i tyle sprzętu, że mogą sobie wszędzie poradzić samodzielnie. Jeśli chodzi o transport prezydenta USA, wiadomo, że zawsze prezydent USA korzysta z własnej limuzyny, czyli specjalnie zbudowanego, pancernego Cadillaca One, zwanego „Bestią”. Nigdy nie jest tak, że amerykański prezydent jest wożony samochodem miejscowym. To jest u nich standard od wielu wielu lat i oni się tego trzymają. Są w stanie temu sprostać finansowo, organizacyjnie, żeby ich samoloty woziły sprzęt po całym świecie. Jeśli zaś chodzi o dowództwo podczas przejazdu kolumny prezydenckiej, czy jest to Secret Service, czy służby odwiedzanego właśnie kraju, to tutaj współpraca ustalana jest w trakcie spotkań roboczych z grupami, które przyjeżdżają do wizytowanego kraju wcześniej, żeby przygotować prezydencką wizytę. Wszystkie wizyty zagraniczne są dużo wcześniej przygotowywane i prezydent USA niezwykle rzadko wyjeżdża gdzieś z wizytą spontanicznie. Ale nawet w przypadku niespodziewanych, nagłych wizyt, najpierw musi tam pojechać grupa ludzi, którzy wszystko sprawdzą i przygotują wizytę tak, żeby zapewnić prezydentowi bezpieczeństwo.

Zabezpieczenie wizyty prezydenta USA to zapewne duże przedsięwzięcie. Szczególnie jeśli wizyta odbywała się będzie podczas szczytu NATO?

Tak. Jeżeli mamy 28 państw członkowskich NATO i jest kilka państw stowarzyszonych, kandydujących czy aspirujących, które ściśle z NATO współpracują, w sumie tych delegacji będzie dużo więcej. W jedno miejsce, w tym przypadku na Stadion Narodowy w Warszawie, zjadą się wszystkie delegacje z kilkunastu hoteli, w których będą mieszkać. Oczekiwania są takie, żeby ten przyjazd był sprawny żeby był zgodny z jakąś precedencją, którą się zajmuje protokół dyplomatyczny MSZ. Jeżeli więc założymy np. że tych delegacji będzie 40 na szczeblu szef rządu - głowa państwa, to jeżeli mieszkają powiedzmy w dziesięciu hotelach i mają przyjechać sprawnie na jedno tempo w jedno miejsce, to licząc po 4 minuty na podjazd, opuszczenie auta i odjazd auta, to przy super organizacji zajmuje godzinę.

A co by było, gdyby się okazało, że delegaci wmanewrowali się po drodze w jakiś korek lub po drodze był wypadek itd?

Mogłoby się okazać, że np. kilka delegacji w ogóle nie dojedzie na czas na miejsce głównego spotkania. Nie można do tego dopuścić. W związku z tym muszą zostać zarządzone nadzwyczajne środki bezpieczeństwa związane chociażby z samą organizacją dojazdu i wyjazdu. Musi to przebiegać sprawnie, szybko i bezpiecznie. Nie może być takiej sytuacji, że w ostatniej chwili okazuje się np. wyjedzie jakiś przypadkowy kierowca i zatarasuje przejazd albo jeszcze zepsuje mu się auto. To jest niedopuszczalne. Albo mówimy o imprezie na najwyższym poziomie, albo traktujemy to jak kabaret. Szczelność i skuteczność systemów bezpieczeństwa jest wypadkową działania i współpracy wielu służb. Nie ma nieważnych odcinków, nie ma nieważnych posterunków bez względu na to, jaką służbę reprezentują i skąd się wywodzą. System ten jest tak skuteczny, jak mocne jest najsłabsze jego ogniwo.

Czy Polska dysponuje wystarczającą liczbą funkcjonariuszy BOR i policji, żeby sprawnie obsłużyć tak duże wydarzenie, jakim jest Szczyt NATO?

Zawsze wydawało mi się, że funkcjonariuszy BOR było za mało. I podejrzewam, że podobnego zdania będą koledzy ze wszelkich innych służb bezpieczeństwa. Biorąc jednak pod uwagę, że jest to przedsięwzięcie o nadzwyczajnej skali, tutaj jest również bardzo istotna współpraca z innymi służbami w Polsce, jak MSWiA. Natomiast oczywiście w związku z tym, że w składzie delegacji znajdują się szefowie lub głowy państw, ministrowie spraw zagranicznych lub obrony oraz wysocy rangą wojskowi, w składzie każdej delegacji będzie prawdopodobnie minimum cztery takie ważne osoby. Właściwości ochrony niektórych z tych osób są w gestii Biura Ochrony Rządu, a niektórych w gestii Żandarmerii Wojskowej. Wszystko zależy od rangi gościa. BOR z zasady zajmuje się ochroną szefów państw, czyli tych najważniejszych gości. Oczywiście współpraca między BOR a służbami wojskowymi musi być na wielu płaszczyznach. Ważna była przy przygotowywaniu miejsca głównego spotkań, czyli Stadionu Narodowego, ale także miejsc, w których przebywać będą goście szczytu, inspekcja Straży Pożarnej. Jeśli chodzi o straż pożarną, podzieli ona swoje zadania na te związane z zapewnieniem bezpieczeństwa w mieście oraz prawdopodobnie skieruje specjalne siły dedykowane w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa na szczycie NATO. Do tego dochodzi również policja, która pod swoim kontem już od wielu tygodni prowadzi różne działania nie tylko związane z przygotowaniem takim sztabowym, typu skąd, dokąd i ile dodatkowych sił ściągnąć, gdzie ich zakwaterować, jak oni mają pełnić służbę i co mają robić, ale również pod kątem różnego rodzaju działań wykrywczych, gdzie filtrowane są różnego rodzaju środowiska, gdzie wiadomo co się dzieje i działo na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy w różnych krajach Europy. Wiemy jakie typu sygnały przychodzą od zagranicznych odpowiedników i te służby pracują nad tym na bieżąco, żeby mieć kontrolę nad sytuacją. Takie informacje należy przeanalizować i przekazać odpowiednim służbom do realizacji , postawić zadania i cele.

Do tego też służy odpowiednia trasa przejazdu pojazdów z gośćmi szczytu. Bo nie można pozwolić na to, żeby na trasie przejazdu np. prezydenta USA zaistniało jakieś nielegalne zgromadzenie niezależnie przez kogo zorganizowane. Można sobie też wyobrazić sytuację, że ktoś wcześniej, np. w grudniu ubiegłego roku zgłosi na trasie przejazdu delegacji szczytu NATO jakieś zgromadzenie publiczne i nagle się okaże, że nie można przeprowadzić tego szczytu, bo ktoś wcześniej zarezerwował tą przestrzeń. Takie sytuacje są niedopuszczalne i odpowiednie służby muszą zająć się tym wcześniej i nie dopuścić do tego. A gdyby ktoś spróbował zakłócić przejazd np. kolumny prezydenta Obamy przy pomocy drona? Jak służby są na takie niespodzianki przygotowane? Zacznijmy od stanu prawnego. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że w mieście takim jak Warszawa loty wszelkiego rodzaju obiektów latających, takich jak np. drony i samoloty sterowane możliwe są tylko w przestrzeni kontrolowanej. Wszelkiego rodzaju odstępstwa są łamaniem prawa . Jeżeli więc ktoś wypuści takiego drona albo nim steruje, albo ma coś wspólnego z tym i zostanie mu to udowodnione, to mówiąc krótko podlega odpowiedzialności karnej. Taka sytuacja jest na co dzień. Natomiast robią to ludzie nieodpowiedzialni. Jeżeli natomiast dron jednak wleciałby mimo wszystko tuż nad trasę przejazdu np. Obamy czy innego prezydenta, to powiem, że odpowiedni wariant reakcji jest z pewnością przygotowany.

Czy Polska jest przygotowana na tak duże wydarzenie jakim jest szczyt NATO?

To pytanie niesie ze sobą dwa takie podteksty. Po pierwsze - czy organizacyjnie damy radę? Tak, pewnie że tak. Osobiście uczestniczyłem w wielu tego typu wydarzeniach, gdzie było bardzo dużo ważnych ludzi, delegacji i proszę mi wierzyć, że można to sobie poukładać i można sobie z tym poradzić. Oczywiście od kuchni to nie wygląda tak prosto, bo są różnego rodzaju niuanse typu np. kto za to ma płacić. Szczególnie trudne jest to, gdy ktoś inny decyduje a ktoś inny płaci. Ale można to pokonać. Drugi podtekst tego pytania, to czy zagwarantujemy stuprocentowe bezpieczeństwo. I tutaj nikt odpowiedzialny z żadnej ze służb na świecie nie da takiej gwarancji. Można tylko i wyłącznie minimalizować niebezpieczeństwo. Ale nikt nie powie: "kładę głowę na pieniek, że nic złego tutaj się nie wydarzy". Mam natomiast ciekawy przykład, gdzie kilka lat temu podobne wydarzenie organizowali Włosi. I zrobiono to wszystko na terenie zamkniętej bazy lotniczej, gdzie samoloty z delegacjami przyleciały rano, szczyt się odbył w ciągu dnia i w godzinach wieczornych wszyscy odlecieli. Nikt nigdzie nie jeździł, nie było żadnych wizyt itd. Wszystko co się miało dziać, działo się na terenie zamkniętej bazy lotniczej i z punktu widzenia bezpieczeństwa było to wręcz modelowe rozwiązanie. Na potrzeby szczytu wybudowano trzy super hangary, które po zakończeniu szczytu z powodzeniem służą celom wojskowym. Jeśli chodzi o Polskę, przy organizacji tak dużej imprezy jak szczyt NATO, tylko Warszawa wchodziła w grę choćby tylko z tego powodu, że tylko warszawskie lotnisko jest w stanie przyjąć tak dużą liczbę samolotów zarówno jeśli chodzi o lądowania, jak i o zaparkowanie na płycie. Uważam więc, że jesteśmy do tego wydarzenia przygotowani, aczkolwiek nigdy nie można być niczego pewnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza