Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital, DIK i ratusz pokłócili się o chorego (wideo, szczegóły)

Zbigniew Marecki [email protected]
Dwaj różni lekarze stwierdzili, że 66-latek wymaga leczenia w szpitalu
Dwaj różni lekarze stwierdzili, że 66-latek wymaga leczenia w szpitalu Krzysztof Piotrkowski
Historia 66-latka pokazuje, jak bardzo w Słupsku potrzeba zakładu opiekuńczo - leczniczego.

Bezdomny 66-latek w połowie marca z powodu ropowicy przeszedł w słupskim szpitalu amputację prawej nogi. Na zlecenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie 7 marca ok. godz. 19 pogotowie przywiozło go do DIK-u.

O sprawie pisaliśmy na naszym portalu wczoraj (poniedziałek)

- Dla nas to nie było zaskakujące, bo opiekujemy się wieloma osobami po amputacjach - mówi Anna Gliszczyńska, szefowa DIK-u. Jednak gdy obejrzała szpitalną dokumentację, zauważyła, że u 66-latka podejrzewano posocznicę. Pielęgniarki szybko odkryły też, że mężczyzna gorączkuje i ma problem z wypadającym odbytem, o czym szpital nie poinformował.

Zobacz także Umowa na SOR nadal jest mało korzystna

Rano 8 kwietnia pracownice DIK-u odkryły w odbycie pacjenta krwawienie, a współpracujący z nimi lekarz wolontariusz uznał, że chory musi trafić na SOR. 66-latkowi podano jeszcze leki przeciwgorączkowe. Później trafił do szpitala.

- Postanowiłam, że nie przyjmiemy tego pana z powrotem, bo my powinniśmy się opiekować osobami zdrowymi, a nie takimi, które wymagają leczenia i mogą być zagrożeniem dla innych - tłumaczy Gliszczyńska (posocznica jest zakaźna - dop. red.). Takie samo stanowisko zajęła jej przełożona z Gdańska. Według nich pacjent powinien być leczony w szpitalu przez specjalistów.

Kierownik DIK-u chciała to wytłumaczyć dyrektorowi szpitala. Jadwiga Stec ją jednak uprzedziła. Stąd do rozmowy wyjaśniającej nie doszło.

Zdaniem Stec pacjenta wypisano ze szpitala, bo lekarz nie widział potrzeby jego hospitalizacji. Uznał, że wystarczy podawać mu lekarstwa. Radna nie ma też najlepszego zdania o pracy w DIK-u.

- 66-latek trafił stamtąd do szpitala z pełnym pampersem. Trzeba go było czyścić. W DIK-u zaniedbano obowiązki. Tam pracują ludzie nie do końca kompetentni i bez serca. Jak można pozwolić na to, aby pacjent w mroźną noc siedział ponad dwie godziny na dworze - dodaje.

Daniel Turczański, lekarz rodzinny 66-latka, 9 kwietnia ponownie skierował go na SOR. Wg niego w DIK-u niepotrzebnie podawano choremu środki przeciwgorączkowe, dlatego 8 kwietnia lekarz SOR miał zamazany obraz stanu pacjenta i odesłał go do DIK-u. Doktor uważa, że 66-latek powinien przebywać w szpitalu, gdzie ostatecznie trafił.

Marzena Dobrowolska, prezes Zarządu Pomorskiego Oddziału Okręgowego PCK: Nasza umowa ze słupskim magistratem na prowadzenie DIK-u dotyczy opieki nad ludźmi niewydolnymi, którzy z różnych powodów wymagają opieki.

Dostajemy na ten cel niezbyt dużą dotację. Wywiązujemy się ze swojego zadania, ale nie możemy się zajmować leczeniem chorych ludzi, bo nasza placówka nie jest do tego przygotowana. O tych wszystkich problemach chcemy rozmawiać z prezydentem miasta podczas spotkania, które ma się odbyć 30 kwietnia.

Mam nadzieję, że wtedy uda się także wyjaśnić nieco dziwne stanowisko pani radnej. Jestem przekonana, że do sporów by nie dochodziło, gdyby w Słupsku wreszcie powstał zakład opiekuńczo-leczniczy. Na działaniach w tym kierunku trzeba się skupić, a nie na walce z naszą placówką.

Pracownice Domu Interwencji Kryzysowej krótko opiekowały się 66-latkiem, ale ich zdaniem wymagał leczenia w szpitalu. Od 9 kwietnia leży na oddziale, przyjęty "ze względów społecznych".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza