Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukała sensacji zamiast problemu

Grupa Inicjatywna członków KSM "Przylesie" w Koszalinie (4 podpisy).
W imieniu mieszkańców osiedla "Przylesie" chcemy wyjaśnić kilka faktów związanych z wizytą red. E. Jaworowicz, autorki programu telewizyjnego "Sprawa dla reportera". Nazajutrz po spotkaniu (23 marca) na osiedlowym stadionie ABC lokalne media zamieściły...

W imieniu mieszkańców osiedla "Przylesie" chcemy wyjaśnić kilka faktów związanych z wizytą red. E. Jaworowicz, autorki programu telewizyjnego "Sprawa dla reportera". Nazajutrz po spotkaniu (23 marca) na osiedlowym stadionie ABC lokalne media zamieściły relacje, mające przybliżyć czytelnikom, spółdzielcom tło konfliktu i przebieg spotkania. W efekcie my jesteśmy w szoku, a prezes triumfuje. "Dokopała" nam pani redaktor, a niektórzy dziennikarze nieopatrznie jej w tym pomogli (nie dotyczy to "Głosu Pomorza").
Uważamy, że warto niektóre sprawy przybliżyć, by oczyścić atmosferę. To nie my, ale redakcja "Sprawy dla reportera" pierwsza zainteresowała się naszą spółdzielnią, "ściągając" z Internetu informację o bezprawnej eksmisji rodziny Brzuszczaków. Zaprosili panią Genowefę do programu. Kiedy po rozmowie telefonicznej redaktorzy dowiedzieli się, że bezprawie w tej spółdzielni to ogólnie przyjęta norma, poprosili nas o przesłanie materiałów. Dostali potężny pakiet (152 sztuki). Później były rozmowy telefoniczne i zaproszenie trójki naszych przedstawicieli do Warszawy. Pojechali za własne pieniądze z nadzieją, że ten program pomaga ludziom, to może i nam pomoże. Dano nam nadzieję, że nasza sprawa jest wielowątkowa, skomplikowana, a omówione przypadki ludzkich dramatów szokujące. Przygotowywaliśmy się do spotkania organizacyjnie i merytorycznie, wyznaczając tematy i osoby, które je miały referować.
W piątek wieczorem z redaktor Jaworowicz spotkaliśmy się w hotelu "Arka", prosząc o wskazówki na sobotę. Uspokajała nas, że nie trzeba żadnych wskazówek, że ewentualnie będzie wspomagała nas pytaniami. Sobotni dżdżysty poranek pokazał wszystko. Od początku pani Jaworowicz ustawiła się na "nie". Nie pozwoliła nagłośnić placu, grożąc zerwaniem programu i wcale nie chciała nas słuchać. Ośmieszała, kpiła, opędzała się od ludzi jak od natrętnej muchy, kopała (co najmniej dwie osoby mają siniaki na nogach). Szukała tylko sensacji, nie chciała, a może nie potrafiła zrozumieć, że ci ludzie to nie zawodowi oratorzy, nikt ich do tych ról nie przygotowywał, bo to nie casting na aktora czy konkurs krasomówczy. Przyszli, bo czują się oszukani, bezradni, pokrzywdzeni. Chcieli wykrzyczeć swój żal, opowiedzieć o swoich dramatach, ale dla redaktorki wszystko to było miałkie, nudne, bez odpowiedniej dramaturgii.
"Zdeptano" nasze nadzieje, wiarę w bezinteresowność, otwarcie na problemy człowieka, entuzjazm, że prawda zawsze zwycięża, a winni zostają ukarani. Nas posądzono, że chcemy dorwać się tylko do smakowitych spółdzielczych konfitur "wysmażonych" przez prezesa, który zdaniem redaktorki jest sprawnym gospodarzem i niezłym ekonomistą. Nie chciała słyszeć jak starszy pan mówił, że te konfitury są niezjadliwe, bo zaprawione łzami ludzkimi.
Nie chcemy się bronić, bo wcale nie o to chodzi, lecz o to, że dziennikarka nie przygotowała się do programu. Jadąc do Koszalina, w czasie jazdy przeczytała dwa artykuły z 1999r. zamieszczone w "Głosie Pomorza": "Imperium I" i "Imperium II". "Imperium III, czyli zmierzch bogów" nie przeczytała, bo po programie stwierdziła, że go nie dostała. Nie zadała sobie trudu, by zapoznać się ze strukturą organizacyjną spółdzielni, nie wiedziała co to Rada Nadzorcza, Zgromadzenie Przedstawicieli, Grupy Członkowskie, Rady Osiedli, bo to nudne i mało medialne, chociaż konieczne do zrozumienia problemu.
Żal serce ściska, że tyle zapału, energii ludzkiej zmarnowano, a prezes kolejny raz triumfował. Nieważne, że uciekając przed konfrontacją ze spółdzielcami "był chory" i leżał w szpitalu. Trudno się zresztą dziwić, że dla sponsora miejsce w szpitalu będzie w każdej chwili. Dołożył przecież sporą "cegłę" z naszych pieniędzy na remont oddziału chirurgii naczyniowej. Nie mamy nic przeciwko szczytnym celom pod warunkiem, że wydajemy swoje, prywatne pieniądze. Kolejny raz okazało się, że mały, słaby człowiek, bez układów, zawsze jest na straconej pozycji, a idea tego programu dzięki E. Jaworowicz, u nas została zupełnie wypaczona.
Wszystkim, którzy byli na spotkaniu i dodawali nam otuchy - dziękujemy. Jeśli komuś wydawało się, że przegraliśmy bitwę, to warto było, choćby po to, by wygrać "wojnę o człowieczeństwo".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza