Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w kamienicy w centrum Słupska. Pomimo interwencji ze strony Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie mężczyzna zmarł

Kinga Siwiec
Tragedia w kamienicy w centrum Słupska. W poniedziałek mieszkańcy informowali nas, że ich sąsiedzi od kilkunastu dni są w ciągu alkoholowym. Jeszcze tego samego dnia pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie pojechali na interwencję, dzień później okazało się, że mężczyzna zmarł.

W jednej z kamienic w centrum Słupska mieszkańcy są przerażeni patrząc, co stało się z ich sąsiadami, którzy od kilkunastu dni byli w ciągu alkoholowym.

- Od kilkunastu dni wychodzi tylko kobieta, która donosi alkohol. Mąż leży praktycznie cały czas nieprzytomny. Wiemy, bo tam weszliśmy wraz z innymi mieszkańcami kamienicy. Drzwi były otwarte. To, co zobaczyliśmy wprawiło nas w przerażenie – w mieszkaniu wszędzie walały się puste puszki i butelki po piwie i innych alkoholach. Smród był nie do wytrzymania. A wśród tego wszystkiego leżał nasz półnagi sąsiad, umazany własnymi odchodami i krwią – opisywał w poniedziałek sytuację jeden z sąsiadów, który przekazał nam też zdjęcia, których nie publikujemy ze względu na ich wygląd i okoliczności wykonania. - Żona nieprzytomnego mężczyzny wyszła po alkohol i bóg wie, gdzie jeszcze. Co chwilę tak wychodzi, spotyka się z różnymi ludźmi, którzy tak jak ona nie przestrzegają żadnych zasad higieny. Ci ludzie zagrażają nie tylko sobie, ale i nam wszystkim. Po pierwsze mogą gdzieś zarazić się koronawirusem i „przynieść” go do naszej kamienicy. Przecież my wszyscy korzystamy z części wspólnych, takich jak klatka schodowa.

To dwie pierwsze ulice w rewitalizowanym kwartale miasta, które już mają nowe nawierzchnie. Mowa o najkrótszej ulicy w mieście, czyli Świętopełka. Wielu bierze ją za... podwórko. Tymczasem jest to ulica, Teraz już dawne stare płyty na niej zastąpiły nowe. Na jej skrzyżowaniu z ulicami Sygietyńskiego i Długą zrobiono podwyższenie, by kierowcy zwalniali. Nowa nawierzchnia, miejsca parkingowe oraz chodniki są już na całej długości ulicy Sygietyńskiego. Brakuje jeszcze znaków i... zieleni, która jest tam zaplanowana.Prace na tych ulicach zaczęły się w drugim tygodniu lipca. Generalnie roboty na drogach w kwartale między ulicami Deotymy, Paderewskiego, Jaracza i Ogrodową mają potrwać do końca października przyszłego roku. Teraz drogowcy robią fragment Długiej od Sygietyńskiego po Polną.To wszystko w ramach II etapu rewitalizacji miasta. Na ulice zostanie wydane ponad 8 mln zł. Modernizacja całego kwartału obejmuje też nowe, energooszczędne oświetlenie i ustawienie elementów małej architektury. Plan ożywienia zakłada również remont komunalnych kamienic, a na zapleczu podwórza ulicy Długiej i Ogrodowej modernizację budynku, w którym funkcjonować będzie Placówka Wsparcia „Dom Sąsiedzki”. Na dwóch kondygnacjach o łącznej powierzchni ok. 220 metrów kwadratowych znajdą się sale do zajęć indywidualnych, spotkań grupowych biuro, jadalnia z aneksem kuchennym i zaplecze sanitarne. To tu pomoc uzyskają dzieci mające problemy z nauką oraz rodziny przeżywające trudności w pełnieniu ról wychowawczych. Koszt tej jednej inwestycji to blisko 5,3 mln. złotych. Powstaje też otwarte podwórko, park między Ogrodową a Długą.<iframe src="//get.x-link.pl/81a7c9b0-aab7-e9af-6082-77a82c5982e7,f15b38ed-812a-f2ae-5f4f-376445f41224,embed.html" width="640" height="360" frameborder="0" webkitallowfullscreen="" mozallowfullscreen="" allowfullscreen="" allow="autoplay; fullscreen" scrolling="no"></iframe>

Rewitalizacja w Słupsku. Zobacz wyremontowane ulice [zdjęcia]

Sąsiedzi obawiają się też, że pijana para może zaprószyć ogień lub wysadzić kamienicę w powietrze, bo nie dokręcą gazu. Mężczyzna, który z nami rozmawiał przekazał informację, że wcześniej małżeństwo nie zachowywało się w taki sposób i że w tak złym stanie są dopiero od kilkunastu dni. Sąsiedzi winią wprowadzone przez rząd środki ostrożności i narodową kwarantannę.
- Ludzie siedzą w domach i piją z nudów, różne rzeczy się teraz zdarzają – mówi jeden z sąsiadów.

Sąsiedzi weszli do mieszkania alkoholików w weekend, wtedy też po raz pierwszy wezwano pogotowie do pijanego mężczyzny. Ten po zbadaniu przez ratowników stanowczo odmówił zabrania go do szpitala. W poniedziałek sąsiedzi zgłosili sprawę nam, a my poinformowaliśmy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Słupsku oraz policję. Z naszych informacji wynika, że sąsiedzi chcieli poinformować MOPR, ale zrezygnowali, gdyż w sekretariacie poinformowano ich, że sprawy załatwiane są w tej chwili zdalnie i mogą porozmawiać z pracownikiem socjalnym przez telefon lub wysłać maila.

- Nie mieliśmy wcześniejszych zgłoszeń w tej sprawie, a jak tylko otrzymaliśmy wiadomość od Głosu Pomorza, natychmiast pojechaliśmy to sprawdzić osobiście. Mieszkanie faktycznie jest w bardzo złym stanie, ale kiedy przyjechaliśmy na miejsce mężczyzna był przytomny, choć bardzo zaniedbany higienicznie, nie miał siły sam wstać z łóżka, w mieszkaniu przebywała współzamieszkująca kobieta. Wezwaliśmy pogotowie, które niemal natychmiast przyjechało, jednak mężczyzna zdecydowanie odmówił przewiezienia go do szpitala. W tej sytuacji ratownicy medyczni nie mogli zrobić nic więcej, niż zbadać go na miejscu. Rozmawialiśmy też z kobietą, która mieszka w tym lokalu, a która zadeklarowała, nam, że posprząta bałagan panujący w mieszkaniu i że zajmie się należycie mężem – mówił nam w poniedziałek Marcin Treder, pełniący obowiązki dyrektora MOPR. - My jako MOPR będziemy jeszcze monitorować sytuację, pojedziemy tam jeszcze, będziemy motywować domowników do zmiany stylu życia, jeśli zauważymy gotowość do przyjęcia pomocy, to taka pomoc zostanie udzielona, a jeśli stan zdrowia mężczyzny się pogorszy, to ponownie wezwiemy pogotowie ratunkowe. Jednak dopóki mężczyzna nie wyrazi zgody na leczenie, to mamy związane ręce - podobnie jak inne służby. Rozumiem obawy sąsiadów, ale pomoc społeczna działa w ramach obowiązującego prawa i posiadanych uprawnień, czasem trudno nam pogodzić się z tym, co widzimy, jednak każdy ma prawo do samostanowienia. Aktualnie analizujemy możliwość skierowania wniosku do prokuratury, o zbadanie, czy kobieta swoim zachowaniem nie popełniła przestępstwa polegającego na bezpośrednim narażeniu na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu męża, rozważamy także możliwość złożenia wniosku o przymusowe leczenie odwykowe domowników, choć mamy świadomość, że w dobie pandemii, cała procedura zajmie zbyt dużo czasu.

Marcin Treder poinformował nas również, że w rozmowie z sąsiadami ustalono, że sytuacja nie była wcześniej zła, a pogorszyła się znacznie na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni.

Trzy radiowozy i patrol ochrony interweniowały w piątek przed CH Jantar. Powodem było agresywne i wulgarne zachowanie mężczyzn na sali kinowej Multikina.

Interwencja policji przed CH Jantar (zdjęcia)

- W mieszkaniu zastaliśmy bałagan, ludzkie odchody na podłodze, mnóstwo puszek po piwie i butelek po innym alkoholu, jednak po stanie ścian i sprzętów jestem w stanie uwierzyć, że małżeństwo doprowadziło swój dom do tego stanu w zaledwie kilkanaście dni, będąc w tym czasie w ciągu alkoholowym – mówił w poniedziałek Marcin Treder.

We wtorek rano pracownicy MOPR pojechali na ponowną kontrolę, jednak drzwi zastali już zamknięte a kobieta początkowo nie chciała wpuścić ich do środka. Kiedy w końcu to zrobiła okazało się, że jej mąż nie żyje. Jak poinformował nas dyrektor MOPR w tej sytuacji złożenie wniosku do prokuratury jest niezbędne. W jego ocenie kobieta poprzez zaniedbania i nie udzielenie pomocy mężowi mogła przyczynić się do jego śmierci.

ZOBACZ TAKŻE: Kiedy koniec stanu epidemii w Polsce? 3 scenariusze tego, co może się wydarzyć w najbliższych miesiącach

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza