Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiące złotych kar za niezwrócone w terminie książki. Ile płacą rekordziści?

W małych, kameralnych filiach czytelnicy przetrzymują książki rzadziej i traktują je z szacunkiem
W małych, kameralnych filiach czytelnicy przetrzymują książki rzadziej i traktują je z szacunkiem Andrzej Szkocki
Roztargnienie. Tym najczęściej tłumaczą się ci, którzy zjawiają się w bibliotekach, aby oddać książki wypożyczone dawno temu. To roztargnienie ma jednak swoją konkretną cenę. Na całym Pomorzu nierzetelni czytelnicy zapłacili bibliotekom tysiące złotych kar.

Schemat jest prosty i znany każdemu z nas przynajmniej od szkoły podstawowej. Książki z biblioteki wypożyczamy i po określonym czasie zwracamy je. To zupełnie nieskomplikowane. A jednak dla wielu czytelników zbyt trudne. A wówczas sypią się kary. I to nie byle jakie. Od drobnych kwot począwszy, na sądowych wyrokach skończywszy.

Kilka dni opóźnienia to nie jest jeszcze wielki problem. W Gdańsku zwłoka w oddawaniu książek skutkuje nałożeniem opłaty w wysokości 50 groszy za każdy kolejny dzień. W jednej ze szczecińskich bibliotek kwota kary za dzień zwłoki wynosi 30 groszy, podobnie w Koszalinie, w Słupsku - 20 groszy. Ale już w bibliotece Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego to okrągła złotówka.

- Łatwo sobie wyobrazić, o jakich sumach mówimy np. po roku przetrzymywania książek - mówi Łukasz Kosik, kierownik Działu Promocji Marketingu i PR Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego w Gdańsku.

Koszaliński rekordzista musi oddać książki i… dług w wysokości ponad trzech tysięcy złotych. W pobliskim Słupsku rekordzista „wisi” bibliotece 1500 złotych.

Kilka lat temu głośna w Polsce stała się sprawa Wojciecha Dorżynkiewicza, radnego Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego (dziś jest w nim szefem klubu radnych Koalicji Obywatelskiej - dop. red.), który winien był bibliotekom około czterech tysięcy złotych.

- Przeprowadzałem się kilka razy. Musiały zostać w jednym z mieszkań. Powiadomienia przychodziły na stary adres. Nie przetrzymałem ich świadomie, ale rzeczywiście popełniłem błąd, bo książki trzeba zwracać - mówił wówczas polityk dziennikarzom.

Przeprowadzki, zapomnienie, kłopoty wszelkiego rodzaju - to najczęstsza forma wymówek, kiedy czytelnicy starają się usprawiedliwić swoje przewinienia. Takich tłumaczeń bibliotekarze wysłuchują tysiące.

- Nam zależy na tym, by problem rozwiązać, a nie na tym, by ukarać czytelnika - mówi Beata Sawa-Jovanoska z Koszalińskiej Biblioteki Publicznej.

- Zawsze staramy się znaleźć rozwiązanie. Zamiast zgubionej książki możemy przyjąć inny tytuł, oczywiście po uzgodnieniu z naszymi pracownikami. Książkę można odkupić, albo za nią zapłacić. Gdy czytelnika nie stać na zapłacenie kary, możemy się umówić na spłatę w ratach. Ważne jest to, że podjęcie działania zatrzymuje naliczanie kary - dodaje. A jest ona nieuchronna (gdy nie zwrócimy wypożyczonej książki w terminie) niczym dwa razy dwa równa się cztery.

Nie tylko pieniądze

Każdy czytelnik bowiem akceptuje regulamin, zanim zabierze książkę czy inne wydawnictwo do domu.

Brak terminowości to jedna strona medalu. Jest też druga. Jeszcze mniej przyjemna.

- Są przypadki, że czytelnicy zostawiają sobie wypożyczone książki „na wieczną pamiątkę”. Przyczyny są różne. Nie sposób tu wyliczyć wszystkich podawanych powodów „niemożności” dotarcia do biblioteki. Często problemem jest też ustalenie aktualnego adresu dłużnika - tłumaczy Kinga Dziwisz, kierownik Działu Udostępniania Zbiorów w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Słupsku.

Takie notoryczne uchylanie się od zwrotu pożyczonych dzieł to początek sporych kłopotów, które mogą wpłynąć na nasze życie bardziej, niż nam się wydaje.

- Po upływie 30 dni od terminu zwrotu książki lub płyty wysyłamy upomnienie, po kolejnych 30 dniach - wezwanie do zapłaty - mówi Beata Sawa-Jovanoska.

- Jeśli czytelnik takie wezwanie zignoruje, to wtedy dopiero może mieć problemy - ostrzega.

Najpierw e-mail, potem przesyłki pocztowe, a w końcu windykator. I to nie jako bohater sensacyjnej powieści, a konkretna osoba mająca odzyskać należne bibliotece pieniądze. I to też jeszcze nie wszystko. Wachlarz pozostałych kar jest bowiem bardzo szeroki. Pierwsza z nich to wpisanie do Krajowego Rejestru Długów. Trafić do niego można, gdy dług przekroczy 200 złotych. Wpis do rejestru oznacza problemy z zaciągnięciem kredytu, zakupem telefonu w abonamencie, korzystaniem z usług abonamentów telewizyjnych i internetowych.

Kolejną konsekwencją jest sprawa w sądzie i zajęcie komornicze. Takich dłużników, w stosunku do których biblioteka w Koszalinie wszczęła już komorniczą procedurę, na koniec 2023 roku było 719. Do Krajowego Rejestru Długów zostało wpisanych już 257 osób. 69 spraw jest w sądzie. W Gdańsku do Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej książek nie oddało 1775 osób. W Szczecinie problem jest z 2871 osobami. To nie tylko ci, którzy nie oddali książek, ale także ci, którzy nie zapłacili jeszcze całej należności za ich przetrzymanie.

Tysiące nieoddanych książek

Z danych, jakie uzyskaliśmy, wynika, że w 2023 roku tylko biblioteka w Koszalinie od czytelników odzyskała około 100 tysięcy złotych - to nie tylko wpłaty od dłużników, ale i kary od spóźnialskich, którzy z roztargnienia książkę przetrzymali o kilka dni.

- Pieniądze z kar i długów przeznaczamy na nowe tytuły, ale też i na swoją statutową działalność. W tym organizacje wydarzeń czy małe remonty - zdradza Dariusz Pawlikowski, szef koszalińskiej biblioteki.

Warto również uzmysłowić sobie ile książek wciąż pozostaje w rękach lub na regałach nierzetelnych czytelników. Niech zobrazują to liczby tylko z dwóch miast, Szczecina i Słupska.

- Na dziś są 6463 sztuki niezwróconych książek oraz 562 sztuki zbiorów specjalnych - wyjaśnia Agata Stankiewicz, zastępca dyrektora ds. merytorycznych Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie.

W Słupsku to ponad cztery tysiące. Jakie to są tytuły? Na liście są podręczniki akademickie, lektury szkolne i książki dla dzieci. Trafiają tam też zwykłe „czytadła”.

Dariusz Pawlikowski mówi, że wielu dłużników to studenci, którzy zapomnieli oddać książki wypożyczone na potrzeby nauki, a potem wyjechali na wakacje albo po zakończeniu nauki przenieśli się w inne miejsce.

Na ciekawą rzecz zwraca uwagę Łukasz Kosik. W małych, kameralnych filiach czytelnicy przetrzymują książki rzadziej - tam zazwyczaj dobrze znają się z bibliotekarzami i bibliotekarkami, a książki traktują z szacunkiem i dbałością.

- To trochę tak, jak gdyby pożyczali je od kogoś z rodziny albo od przyjaciół. A przecież głupio jest przywłaszczać sobie książkę, o której wiemy, że ktoś już na nią czeka - mówi.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tysiące złotych kar za niezwrócone w terminie książki. Ile płacą rekordziści? - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza