Pan Maciej kilkanaście dni temu jechał ulicą Przemysłową w Słupsku. Nieco się zagapił i lekko uderzył w tył samochodu nauki jazdy.
- Elka zatrzymała się na światłach. Ja jechałem zamyślony, nie zauważyłem, że światło zmienia się na czerwone, dodatkowo oślepiło mnie też słońce - mówi pan Maciej. - Dopiero w ostatniej chwili zdołałem zahamować. Niestety, uderzyłem w zderzak samochodu nauki jazdy.
Autem kierował kursant, młody mężczyzna. Instruktor, który siedział na fotelu pasażera, dał naszemu czytelnikowi znak, by ten zjechał na pobliski parking.
Tam obaj mężczyźni zobaczyli, jakie straty powstały w samochodzie. Okazało się, że niewielkie.
- Oczywiście przyznałem się do winy. Instruktor powiedział, że tylny zderzak był już wcześniej uszkodzony i tak będzie musiał być wymieniany. Stwierdził, że nie będzie wzywał policji i domagał się naprawy zderzaka z mojej polisy ubezpieczeniowej - mówi słupszczanin. - Powiedział jednak, że musi to jeszcze ustalić z właścicielem ośrodka szkolenia kierowców. Ten jednak nie miał nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Na wszelki wypadek zostawiłem tylko instruktorowi numer telefonu do siebie, gdyby się jednak okazało, że coś z tym zderzakiem z mojego powodu jest nie tak.
Pan Maciej twierdzi, że jest zaskoczony taką postawą przedstawicieli szkoły nauki jazdy.
- Przecież mogli wymienić zderzak na mój koszt. Ja już nawet zacząłem przeliczać, ile procent zniżki w ubezpieczeniu stracę z powodu tego zdarzenia - mówi nasz czytelnik. - Niestety z nerwów nawet nie zapamiętałem, z którego ośrodka był ten instruktor. Chcę mu jednak serdecznie podziękować za pośrednictwem "Głosu Pomorza". Mam nadzieję, że dla młodego kursanta to zdarzenie było też nauką kultury jazdy.
Jak przekonują przedstawiciele szkół nauki jazdy, takie przypadki, jak opisany przez pana Macieja, wcale nie są rzadkie.
- To naturalne zachowanie. Przecież nie będziemy naciągać ani właścicieli pojazdów, ani firm ubezpieczeniowych - mówi Grzegorz Góźdź, właściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców "Grześ" w Słupsku. - Jeśli ktoś delikatnie uderzy w nasz samochód i sprawdzimy, że właściwie nic się nie stało, to się rozjeżdżamy, życzymy sobie miłego dnia i więcej ostrożności na drodze. Najczęściej do takich drobnych stłuczek dochodzi zimą. Ostatnio też miałem takie zdarzenie, że kierowca delikatnie puknął mój samochód. Pan był przerażony, choć nic się nie stało. Co innego jednak, gdy uszkodzenia auta jest poważniejsze. - Wtedy spisujemy oświadczenie, a jeśli kierowca jest spoza Słupska, to także wzywamy policję - mówi Grzegorz Góźdź.
- Niestety, czasem zdarza się, że już kursanci, młodzi mężczyźni, kombinują, że można wyłudzić remont na stłuczkę. Mówią, że przecież jedziemy drogą z pierwszeństwem. Ale przecież najważniejsze za kierownicą jest bezpieczeństwo. Staramy się tak ukształtować kursantów, żeby na drodze nie robili żadnych głupot.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?