Nim trzech kolegów wypłynęło w morze, ich uszu doszedł dziwnie brzmiący dźwięk. Przed wejściem na pokład postanowili sprawdzić źródło niepokojących hałasów. I całe szczęście!
- To był jakiś pisk, który wstępnie zinterpretowaliśmy jako tarcie gumy odbojowej. Jednak, kiedy kolejny raz usłyszeliśmy ten sam dźwięk, zaczęliśmy mocno zastanawiać się, co to właściwie jest – wspomina Marcin Grzegorczyk, kontroler jakości w MARKOS, jeden z uczestników zaplanowanego rejsu. - Wspólnie podjęliśmy decyzję, że trzeba przejrzeć inne zacumowane w porcie łodzie i ustalić, co to jest – dodaje.
Po chwili trzej panowie dotarli do źródła dźwięku. Okazało się, że podejrzane piski były wołaniem o pomoc labradora, który utknął pomiędzy łodziami, bo zaplątał się w linę cumowniczą. Już na pierwszy rzut oka zwierzę wyglądało, jakby walczyło o oswobodzenie się z pułapki dłuższą chwilę – było bardzo osłabione.
- Wyciągnęliśmy go z tego miejsca i rozplątaliśmy smycz, która była splątana z liną. Od razu skontaktowaliśmy się ze służbami, by uzyskać jakąś pomoc. Jednak z różnych względów nie było to możliwe. Nie chcieliśmy jednak pozostawiać zwierzaka w tym miejscu – przyznaje Maciej Firlong, kontroler jakości z MARKOS, który brał udział w akcji.
Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania właściciela czworonoga. Cuda zdziałały media społecznościowe. Za ich pośrednictwem udało się szybko dotrzeć do właściciela labradora – rybaka, który akurat w tym dniu wyruszył na połów. Skontaktował się z bohaterami całej akcji, by umówić się na odbiór pupila.
- Do tego czasu chcieliśmy się zaopiekować pieskiem, a przy okazji zrealizować swój pomysł wspólnego rejsu. Zabraliśmy więc psa na pokład i ku naszemu zdziwieniu okazał się prawdziwym wilkiem morskim. Ani przez chwilę nie bał się podróży, powiedziałbym nawet, że doskonale się przy tym bawił. My w międzyczasie nakarmiliśmy i napoiliśmy go swoim prowiantem – wspomina Radosław Kowalczyk, koordynator produkcji na jednym z wydziałów w MARKOS, uczestnik rejsu.
Po krótkim pobycie na Bałtyku, panowie oraz ich psi towarzysz wrócili do portu, gdzie czekał właściciel zwierzaka. Nie krył radości z odnalezienia go przez trójkę kolegów. Podziękował im w dosyć oryginalny sposób – siatką świeżo złowionego dorsza.
Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?