W ubiegłym tygodniu skontaktowała się z nami pani Grażyna ze Słupska, która przez kilka tygodni dokarmiała bezdomną kotkę. Zauważyła, że niebawem będzie ona miała młode. Złapała ją więc do klatki i zawiozła do schroniska.
- Usłyszałam, że tam nie mają warunków, żeby ją przyjąć, a dziki kot ma żyć dziko. Moim zdaniem schronisko jest właśnie po to, żeby opiekować się bezdomnymi zwierzętami. Wydaje mi się też, że ta kotka miała kiedyś dom - mówiła kobieta na naszych łamach.
Interweniowaliśmy w schronisku, gdzie dowiedzieliśmy się, że kotka mogła zostać przyjęta, ale doszło do pomyłki.
- Nasza pracownica odniosła wrażenie, że kotka, z którą przyjechała ta pani, jest zwierzęciem żyjącym dziko. A takich nie przyjmujemy, ponieważ one powinny przebywać na wolności - mówiła kilka dni temu na naszych łamach Krystyna Kuriata, kierownik słupskiego schroniska. - Ta pani przyjechała samochodem, który nie miał słupskich numerów rejestracyjnych, ale z innego powiatu, z którym nie mamy podpisanej umowy. Dopiero teraz dowiaduję się, że ta pani mieszka w Słupsku. Przepraszam ją za pomyłkę.
- U nas się okoci, a potem zostanie wysterylizowana - zapowiada Kuriata. - Rozmawiałam z panią Grażyną i dostałam zapewnienie, że może się ona zająć kotką. Dlatego zwierzak wróci na jej posesję.
Nasza czytelniczka może też wystąpić do urzędu miejskiego o przyznanie jej statusu karmicielki kotów.
- Wówczas będziemy jej co miesiąc dawali karmę dla tej kotki oraz dla kocura, którym ta pani też się zaopiekowała - zapewnia kierownik schroniska. - Zadbamy też o opiekę weterynaryjną dla tych zwierzaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?