Policja nie zdążyła zakończyć jeszcze postępowania z grudnia, a w tym samym miejscu dokonano kolejnej wycinki. Wówczas z brzegu zniknęło 20 olch. Powalone konary zniszczyły gniazda ptaków. W sobotę wędkarze zauważyli, że zginęły ścięte gałęzie i wycięto kolejne drzewa.
- Od razu poinformowaliśmy policję i urzędników z Nowej Wsi Lęborskiej - mówi Mariusz Szczepaniak, prezes koła PZW "Lębork - Miasto". - Według mnie to celowe działanie. To nie jest tak, że ktoś usuwa te drzewa, bo potrzebuje opału. Sprawą zainteresowaliśmy również komisję ochrony środowiska w starostwie.
Brzegi jeziora Lubowidzkiego znajdują się w strefie krajobrazu chronionego. Policja wszczęła postępowanie. - Wiemy o kolejnej wycince - mówi aspirant Ireneusz Drożdżal. - Dzielnicowy pojedzie na miejsce i wszystko sprawdzi.
- Od nas nikt na pewno nie dostał żadnego pozwolenia na wycinanie drzew - mówi Zdzisław Chojnacki, gminny urzędnik i członek komisji ochrony środowiska, rolnictwa i leśnictwa w starostwie. - To jest przykład czyjejś samowoli i bezmyślności.
Oburzenia nie kryją wędkarze z Lęborka. - Nie może być tak, że ktoś sobie po prostu wycina olchy - mówi Bronisław Szablewski. - To jest bezczelne niszczenie. Za to sprawca powinien ponieść surową karę. Za nielegalną wycinkę i niszczenie przyrody grozi kara grzywny.
W podobnych przypadkach najczęściej nie dochodzi do ukarania sprawców, bo do udowodnienia potrzebne jest zatrzymanie na gorącym uczynku.