Wczoraj rozpoczął się proces o zadośćuczynienie w związku ze śmiercią strażnika w Schronisku dla Nieletnich w Chojnicach. 61-letni Ryszard B. został zamordowany w lipcu 2012 roku przez jednego z pięciu wychowanków, którzy zaplanowali ucieczkę. Nieletni Alessandro G. uderzył strażnika w głowę kilkunastokilogramową kotwą. Ryszard B. zmarł po kilku dniach.
Jego żona i córka domagają się od skarbu państwa 400 tysięcy złotych zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznały w związku ze śmiercią męża i ojca. Pozwały Schronisko dla Nieletnich w Chojnicach. W związku z wysokim roszczeniem do sprawy przystąpiła Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, która przypozwała czterech prawomocnie skazanych za napaść i zabójstwo strażnika. Sprawa toczy się przed sądem pracy.
- Dlatego, że do zdarzenia doszło w zakładzie pracy. Jednak schronisko wnosi o oddalenie pozwu - mówi radca prawny Dominik Dąbrowski, pełnomocnik żony i córki zabitego. - Tymczasem mamy do czynienia z wieloma uchybieniami w schronisku. Dyrektor mógł zwiększyć ochronę, zmniejszyć grupę nieletnich, którzy w czasie zajęć w zakładzie ślusarskim mieli dostęp do niebezpiecznych narzędzi, a osoba odpowiedzialna za monitoring wyszła otworzyć bramę, bo wyjeżdżał samochód. Dopiero po zdarzeniu zmieniły się procedury.
Według chojnickiej prokuratury rejonowej, sprawcy wybrali na ucieczkę dzień, w którym przypadała służba najstarszego strażnika - 61-letniego Ryszarda B. Planowało uciec pięciu nieletnich, którzy przebywali na zajęciach ślusarskich. Gdy strażnik wyszedł z sali lekcyjnej, sygnał do rozpoczęcia napaści dał najstarszy z nastolatków, Dariusz K. On jeden miał skończone 17 lat i w sensie karnym był dorosły. Po sygnale wychowankowie zaatakowali wychowawcę. Nauczyciel jednak zdołał im się wyrwać i ukryć w sąsiedniej salce. Miał połamane żebra.
Tymczasem Alessandro G. chwycił metalową, ważącą kilkanaście kilogramów kotwę (element ogrodzenia), podążył za strażnikiem i uderzył go w głowę. Później napastnik uciekł razem z Bartoszem B., Tomaszem J. i Dariuszem K. Uciekinierów policja zatrzymała po 40 minutach półtora kilometra dalej. Przewieziono ich do pogotowia opiekuńczego w Słupsku.
Strażnik Ryszard B. zmarł w szpitalu cztery dni później. Sprawę karną czterech oskarżonych rozpatrywał Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, a nie w Słupsku. Dlatego, że jeden z oskarżonych Bartosz B. odpowiadał tam za usiłowanie zabójstwa nożem policjanta w czasie swojego zatrzymania miesiąc przed zdarzeniem w schronisku.
Urodzony w Niemczech Alessandro G. z Torunia przyznał się do napaści, ale zaprzeczał, że chciał zabić strażnika. Jednak został skazany za zabójstwo na 13 lat więzienia, a Sąd Apelacyjny zaostrzył mu karę do 15 lat więzienia. Uprawomocniły się też wyroki pozostałych sprawców za napaść na funkcjonariuszy i ciężkie uszkodzenie ciała wychowawcy: Bartosza B. z Gdańska- 12, Dariusza K. z Inowrocławia - 10, a Tomasza J. z Włocławka - 5 lat więzienia. Wszyscy odpowiadali jak dorośli sprawcy.
Sąd namawia do ugody.
- Schronisko nie poczuwa się do odpowiedzialności i wnosi o oddalenie pozwu - mówi radca prawny Dominik Dąbrowski, pełnomocnik żony i córki zabitego, wytykając uchybienia dotyczące braku bezpieczeństwa pracowników schroniska: zbyt małą ochronę i zbyt dużą grupę wychowanków na zajęciach ślusarskich, złą obsługę monitoringu. - Dopiero po zdarzeniu zmieniły się procedury. Na przykład gdy strażnik wychodzi na posiłek, musi go zastąpić inny. Gdyby nie pani z pralni, nikt nie zauważyłby ucieczki.
Czytaj inne wiadomości ze strony GP24
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?