Jest w Polsce taka drużyna - Cieśliki - tak nazwa jej brzmi, to są chłopcy z naszej ulicy, Cieśliki to właśnie my - tak brzmi hasło przewodnie legendarnego w Słupsku klubu piłkarskiego.
Od piątku do niedzieli (14-16 czerwca) w Ustce, w Ośrodku Wypoczynkowym Albatros, odbędzie się XVIII Zjazd Absolwentów Międzyszkolnego Klubu Sportowego MKS Cieśliki Słupsk.
- Pierwszy zjazd odbył się w miejscowości Rowy - 3-4 kwietnia 2003 roku. Na początku spotykaliśmy się co dwa lata, ale życie zweryfikowało nasze plany. Teraz spotykamy się co roku. Uczestnicy przyjeżdżają z całej Polski i z zagranicy. Na każdym zjeździe jest wielu znamienitych gości - wśród wychowanków MKS Cieśliki są byli reprezentanci kraju, którzy grali w koszulkach z białym orłem na piersi, są też byli kierownicy, prezesi, czy też poseł na Sejm. Byli dumą słupskiej piłki nożnej, kuźnią piłkarskich talentów w latach 1960-1972 - mówi Janusz Żukowski, były zawodnik MKS Cieśliki.
Na każdym zjeździe byli piłkarze zapalają znicze za nieżyjących już kolegów.
- Niestety, z każdym rokiem ławka Cieślików jest coraz krótsza - mówi ze smutkiem
Zespół MKS Cieśliki Słupsk powstał w październiku 1960 roku.
- Rozpoczynaliśmy od trampkarzy. Wówczas była to najmłodsza grupa wiekowa, która kończyła się po ukończeniu 15 lat, aby przejść w wiek juniora do 18 lat. Po ukończeniu 18. roku życia odchodziliśmy do klubów seniorskich. Jeżeli czegoś możemy żałować, to tego, że pomysł pana Mariana Boratyńskiego o utworzeniu Centralnej Ligi Juniorów popierany ówcześnie przez takie autorytety jak Kazimierz Górski nie został ze względów finansowych zrealizowany przez PZPN. To stało się dopiero w ostatnich latach. Wychowankowie MKS Cieśliki są również wśród członków Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna, których rodzice przyjechali z Kresów i osiedlili się w Słupsku - wspominał Janusz Żukowski.
Założycielem Cieślików był Marian Boratyński, który byłe też trenerem. Do Słupska przyjechał po II wojnie światowej, pozostawiając ukochane Wilno i rodzinne posiadłości ziemskie wraz z folwarkami. Stworzył Towarzystwo Przyjaciół Wilna i Grodna, którego od początku był prezesem.
- Pan Marian Boratyński jeżeli się czegoś podejmie, to sukces murowany. Żeby w Słupsku wystąpił słynny Chór Aleksandrowa wystarczyły dwa telefony w tym zwrotny z pytaniami gdzie leży Słupsk, jaka jest sala, wymiary sceny i termin wystąpienia - wspomina Żukowski.
Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?