Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Holandii chciała wrócić do Słupska. Dojechała tylko do Chojnic

Daniel Klusek [email protected]
Nasza czytelniczka miała zostać przywieziona przez firmę transportową do Słupska. Niestety dotarła tylko do Chojnic. Teraz chce odszkodowania od firmy.
Nasza czytelniczka miała zostać przywieziona przez firmę transportową do Słupska. Niestety dotarła tylko do Chojnic. Teraz chce odszkodowania od firmy. sxc.hu
Pani Barbara miała zostać przywieziona przez firmę transportową do Słupska. Niestety, jej podróż skończyła się w Chojnicach. Kobieta żąda odszkodowania. Właściciel firmy przewozowej nie chce nawet o tym słyszeć.

Nasza czytelniczka w niedzielę wieczorem chciała wracać z Holandii do Słup­ska. Znalazła firmę, która świadczy usługi transportowe w Sypniewie w województwie wielkopolskim. Bus miał ją odebrać w niedzielę ok. godz. 20 pod Amsterdamem i po 12-14 godzinach, czyli jeszcze w po­nie­działek przed południem, przywieźć do Słupska.

- W niedzielne popołudnie dzwoniłam do właściciela firmy, aby dowiedzieć się, o której dokładnie godzinie odjeżdża bus. Okazało się, że dopiero przed północą. Ostatecznie wyjechałam dużo później, bo o godzinie 1.30 - mówi kobieta. - Dowiedziałam się, że opóźnienie wynika z faktu, że kierowca w Niemczech zawiózł pasażera nie pod właściwy adres i dlatego musieliśmy czekać.

Kobieta za przejazd do Słupska zapłaciła 260 złotych. Po drodze jednak okazało się, że bus do Słupska w ogóle nie dojedzie.

- Początkowo kierowca tylko nieśmiało zasugerował, że pojedzie przez Poznań. Potem powiedział, że mnie i pana z Bytowa wysadzi w Szczecinku i da pieniądze na bilety. Powiedziałam, że na takie rozwiązanie zgodzę się tylko pod warunkiem, że zapewni mi taksówkę do domu. Oczywiście o tym nie było mowy - mówi kobieta.

Do Poznania bus przyjechał około godz. 18. Kierowca powiedział, że z pasażerami pojedzie tylko do Szczecinka. Ostatecznie pojechał do Chojnic i ani kilometra dalej.

- Dostaliśmy od kierowcy 100 złotych na zorganizowanie sobie transportu do domu - skarży się pani Barbara. - Dojechałam do Bytowa, a potem znajoma znalazła kierowcę, który późnym wieczorem zawiózł mnie do Słupska. Zapłaciłam mu za to 150 złotych. Do domu dotarłam o północy z poniedziałku na wtorek, po ponad 22 godzinach jazdy i po 27 godzinach od planowanej godziny odjazdu.

Kobieta domaga się od właściciela firmy przewozowej przeprosin i zwrotu pieniędzy, które ona zapłaciła za podróż z Bytowa do Słupska. Ten jednak nie chce słyszeć o żadnym odszkodowaniu.

- Opóźnienie nastąpiło, bo autostrada po drodze do Amsterdamu była zamknięta z powodu wypadku jakiegoś autokaru - mówi właściciel firmy Exbus, z usług której skorzystała pani Barbara.

- Tej kobiecie nic się nie podobało. Już godzinę po wyjeździe zaczęła buntować innych pasażerów. Źle się wyrażała o kierowcy i o naszej firmie. Ona chce odszkodowania? To są chyba jakieś żarty. Ta kobieta powinna się najpierw zastanowić nad sobą. Po tych słowach właściciel firmy się rozłączył.

Pani Barbara o zdarzeniu poinformowała miejskiego rzecznika konsumentów.

- Tej pani nie będzie łatwo czegokolwiek wyegzekwo­wać, bo nie dostała żadnego potwierdzenia wpłaty pienię­dzy, nie ma też biletu - mówi Marek Downar-Zapolski, miejski rzecznik konsumentów w Słupsku.

- Powinna ona wystąpić z reklamacją do przewoźnika i zażądać zwrotu pieniędzy. Tą sprawą może również zainteresować urząd skarbowy. Jeśli kobieta nie dostała biletu, można się domyślać, że kurs był wykonany na czarno i że właściciel nie zapłaci podatku. Kobieta może też poinformować o sprawie urząd, który wydał przewoźnikowi koncesję na wykonywanie takich przewozów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza