Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabić to nic trudnego. 17-latek z Lęborka oskarżony o rozbój zachowywał się jak psychopata - twierdzi pokrzywdzony

Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżony o zbrodnię nastolatek został dowieziony do Sądu Okręgowego w Słupsku z poprawczaka w Witkowie koło Gniezna.
Oskarżony o zbrodnię nastolatek został dowieziony do Sądu Okręgowego w Słupsku z poprawczaka w Witkowie koło Gniezna. Fot. Kamil Nagórek
Słupsk. 17-letni Piotr L. z Lęborka stanął wczoraj przed sądem oskarżony o rozbój. Pokrzywdzony twierdzi, że sam chciał napastnikowi dać portfel, ale chłopak zachowywał się jak psychopata.

Późny grudniowy wieczór. W Lęborku właśnie zamykają Biedronkę. Z zakupami wraca do domu 30-letni Mariusz S. W ciemnym osiedlowym zaułku czai się niespełna 17-letni Piotr L. Szara bluza. Kaptur. Po przepustce w sierpniu nie wrócił do poprawczaka.

- Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Myślałem, że z dachu coś leci. Gdy się odwróciłem, miałem już butelkę przyłożoną do szyi. "Koledze" tak udało się ją rozbić, że przybrała kształt długiego sztyletu - zauważa pokrzywdzony. - Nic nie mówił o pieniądzach. Tylko że wyszedł z kryminału, zostawiła go żona i dzieci i musi się zemścić, a dla niego nie jest problemem, by kogoś zabić. Czułem od niego alkohol. Może brał też narkotyki. Sam mu zaproponowałem pieniądze. Nie chciał. Mówił tylko o śmierci, że chce zabić. Mówił cicho, ale ze złością. W taki nawiedzony sposób. Zachowywał się jak psychopata. W końcu wziął garść drobniaków. Jakieś dziesięć złotych. Ale dalej prowadzał mnie po osiedlu.

- Chciało mi się zapalić. Z butelki zrobiłem tulipana. Zapytałem faceta, czy ma telefon. Dawaj, k..., bo cię rozje... A jak nie, to pieniądze. Dał dziesięć złotych - opowiadał Piotr L. A w jego drugiej wersji pojawiła się tajemnicza postać jakiegoś Mateusza, który namówił go do rozboju. - Powiedział, że jak tego nie zrobię, to jestem ciota. Później uciekł.

W efekcie po dwudziestu minutach ze szklanym sztyletem przy szyi Mariusz S. wyrwał się napastnikowi. Wprost przed nadjeżdżający radiowóz. Piotr L. uciekł. Schował się pod samochodem przy Biedronce. Policjanci zatrzymali go dopiero po pięciu dniach. Rozbitej butelki z miejsca zdarzenia nie wzięli.

Piotr L. przyznał się do rozboju. Przy okazji do kradzieży telefonów. - Srebrną Nokię jakiejś babce. Szła z mężem. Byli naje... Drugą jakiemuś łebkowi - wyliczał komórkowe trofea.

- Inną wyrwałem na ulicy, kolejną jakiejś babce z kieszeni w bluzce. Nie goniła mnie. Miała stary model.
Jednak wczoraj ta krótka sprawa nie zakończyła się wyrokiem. Sąd postanowił przesłuchać psychologa i psychiatrów, którym zlecił sporządzenie opinii.

- Decydujemy o najbliższej przyszłości tak młodego człowieka. Z jednej strony musimy przed nim zabezpieczyć społeczeństwo, z drugiej - nie można jego samego skrzywdzić karą.

Biegli wypowiedzą się pod koniec wakacji. Piotrowi L. grozi do 15 lat więzienia.

Nasz komentarz

Sprawa nieletniego Piotra L. jest tym wszystkim, czego nie chcielibyśmy oglądać w amerykańskim filmie. Najpierw policja założyła, że sprawcy nie wykryje i w ogóle nie zebrała dowodów. Gdy jednak nieletni się znalazł, kurator po łebkach sporządził wywiad środowiskowy. Sąd rodzinny wypchnął sprawę do karnego. W czasie śledztwa psychologa i psychiatrów o zdanie nie zapytał nikt. Piotra L. najłatwiej było oskarżyć o rozbój, do czego on sam się chętnie przyznał. Pokrzywdzony wybaczył. Tylko coś niechcący zasugerował, że z jakiegoś chłopaka z sąsiedztwa może właśnie wyrasta psychopata.

Bogumiła Rzeczkowska
bogumila.rzeczkowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza