MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast się wściekać, namaluj mandalę!

Krystyna Pohl
Mandala Ewy Szmczak
Mandala Ewy Szmczak
Mandale to bajecznie kolorowe obrazy w kształcie koła, emanujące pozytywną energią. To energia ubrana w kolor i symbole.

To symboliczny krąg, który określa naszą przestrzeń życiową. Każda z tych definicji jest prawdziwa. Tak twierdzą szczecinianki, które zajmują się mandalami: Ewa Szymczak, Agnieszka Kasprzyk i jej mama Lila.

Ewa Szymczak jest malarką i tłumaczką. Sztuką interesuje się od czternastego roku życia, ale mandale zaczęła malować pod koniec lat 90. Wtedy poznała tybetańskiego mnicha, autora książki "Cuda naturalnego umysłu". To zainspirowało ją do pogłębienia wiedzy oTybecie. Zaczęła uczestniczyć w medytacjach.

- A gdy zobaczyłam mandale, po prostu w nich się zakochałam - przyznaje. - Zafascynowały mnie. One wibrują kolorem, są bardzo energetyczne, są wehikułem do poznania. Wywodzą się z kultury przedtybetańskiej. W ich malowaniu dostrzegłam coś więcej niż tylko odtwarzanie rzeczywistości. Malowanie mandali dostarcza mi wiele radości, wnosi spokój. Odtwarzamy je, by zbliżyć się do doskonałości. Mandale pozwalają nawiązać kontakt z tym, co w nas jest najlepsze, ale ciągle uśpione.

Ewa mówi, że przy malowaniu mandali dobór kolorów i form powinien być instynktowny, że przedtem należy się wyciszyć, w ogóle zatrzymać w biegu.
Któregoś razu znany i ceniony mistrz tybetański obejrzał jej prace. Był pod wrażeniem. Poprosił o namalowanie obrazu do starego tybetańskiego tekstu.

Często zresztą słyszy prośby różnych ludzi o namalowanie mandali, "takich, które uporządkują mnie energetycznie, które uporządkują mój świat". Siada i maluje. Wierzy, że mandale pomagają ludziom. Nie tylko wyrażają harmonię, ale i ją wprowadzają.

Agnieszka Kasprzyk pochodzi z rodziny uzdolnionej ezoterycznie. Pradziadek był jasnowidzem i uzdrowicielem. Zdolności jasnowidzenia, hipnotyzowania i uzdrawiania miała też babcia Halina. Mama Lila ezoteryką zajmuje się od ponad trzydziestu lat.

- Najpierw przez długi czas śniły mi się kolorowe plansze - opowiada Agnieszka. - Zaczęłam interesować się symboliką kolorów. W tym samym czasie w Szczecinie warsztaty prowadziła Halina Szejak, pierwsza osoba, która w Polsce rozpowszechniła mandale. To ona nauczyła mnie pracy z nimi. Było to jakieś osiem lat temu.

Od tamtego czasu Agnieszka tworzy mandale. Zapomina o rzeczywistości, słucha intuicji. Maluje je w różnych intencjach. Bo mandale przepełnione pozytywną wibracją to wielkie talizmany. Maluje je na zlecenie klienta i dobiera do jego indywidualnych potrzeb.

Powstają też mandale w intencji rozwoju duchowego, pomyślności, rozwiązania danego problemu, uzdrawiające, partnerskie. Stosuje mandale w arteterapii. Tworzenie mandali jest połączone z medytacją, relaksacyjną muzyką.

Dobra energia płynąca ze ściany

- Mandalę należy powiesić w pomieszczeniu, w którym przebywamy najczęściej - podpowiada. - To ważne, co wieszamy na ścianach, czym karmimy podświadomość i jakie przesłanie niesie obraz. A nie ma dwóch identycznych mandali, bo każdy człowiek jest inny.

Przed malowaniem rozmawia z osobą zamawiającą, pyta o imię, nazwisko, datę urodzin.

- Chodzę z tym pomysłem i któregoś dnia jakby widzę tę mandalę, siadam i maluję - opowiada Agnieszka. - Malowanie trwa dzień albo nawet miesiąc. To zależy. Wiele osób namawiam do malowania mandali. Zamiast się wściekać, miotać, usiądź i maluj. To tylko z pozoru brzmi niedorzecznie, ale proszę spróbować.

Lila Kasprzyk, mama Agnieszki, od kilku lat prowadzi galerię Art Life - twórcze życie. To sklep ezoteryczny i miejsce spotkań. Organizuje warsztaty medytacyjne, uczy relaksacji, wyciszenia, zajmuje się numerologią i tarotem.

W zamyśleniu opowiada o mamie Halinie, która miała niezwykłe zdolności. Ludzie zwracali się do niej jak do wyroczni, wiele wiedziała, umiała pomagać. Znała skuteczne sposoby leczenia. Ale w tamtych latach były to umiejętności głęboko skrywane. Znała je rodzina, najbliżsi znajomi. Mama zmarła, gdy Lila była w liceum. Żałuje, że tak wiele tajemnic zabrała ze sobą.

- Ja już w dzieciństwie widziałam inaczej, inaczej słyszałam, miałam większą intuicję, potrafiłam zobaczyć to, co się wydarzy - opowiada Lila. - Sądziłam, że to jest normalne, że wszyscy mają takie zdolności. Ale dzieci zauważyły, że jestem inna, mówiły "ona jest dziwna", a ja chciałam być taka jak one, więc uciekałam od tej "inności".

Nie do końca, bo zawsze interesowały ją rzeczy i zjawiska tajemne. Coraz częściej sięgała po ezoteryczną literaturę. Czytała i ze zdumieniem stwierdzała, że coś takiego już przeżyła, już widziała. Ucieszyła się, gdy w Szczecinie powstało Towarzystwo Psychotroniczne. Czuła potrzebę kontaktu z ludźmi, którzy myślą i czują podobnie jak ona. Z czasem ukończyła mnóstwo różnych kursów. Uczestniczyła w specjalistycznych sympozjach. Ucieszyła się też, gdy niezwykłą energię i zdolności dostrzegła u córki Agnieszki.

W trakcie warsztatów, jakie prowadzi, uczestnicy malują mandale. Intuicyjnie sięgają po kredkę, farbkę. Lila z kolorów, kresek, wzorów odczytuje to, co dzieje się w podświadomości. Pracuje nad tym, by rozproszyć lęki, zrozumieć ich źródło. Przekonuje uczestników, że dobrze jest zatrzymać się w biegu, wyciszyć, nabrać dystansu, a nade wszystko pozbyć się złych emocji. Podpowiada, jak to należy robić.

- Nic nas tak nie zatruwa, jak negatywne myślenie - mówi z przekonaniem. - Nie pozwólmy, by złe myśli sterowały naszym życiem. Twórzmy pozytywne obrazy. Jeśli nauczymy się kierować naszą energią, to będziemy podejmować właściwe decyzje i dążyć do spełnienia pragnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza