Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żebracy opanowali centrum Słupska

Fot. Kamil Nagórek
Żebrząca kobieta siedząca pod barem Poranek w Słupsku.
Żebrząca kobieta siedząca pod barem Poranek w Słupsku. Fot. Kamil Nagórek
Czytelnicy informują nas, że w Słupsku można zobaczyć coraz więcej osób proszących o jałmużnę. Nie wszyscy z nich są potrzebujący i żerują tylko na dobrych sercach przechodniów.

Zawodzące kobiety z plastikowymi pojemnikami z napisem "Bóg zapłać" i brudne dzieci w podartych ubraniach, podbiegające do przechodniów. Taki widok można zobaczyć każdego dnia na ulicach w centrum miasta.

- Codziennie pod barem mlecznym Poranek przy ulicy Wojska Polskiego czy pod Galerią Podkowa widzę siedzącą i żebrzącą kobietę innej narodowości z dwójką dzieci - mówi pan Piotr (nazwisko do wiadomości redakcji) ze Słupska.

- Dzieci za każdym razem podbiegają do mnie i innych przechodniów, i jedyne, co mówią, to słowo "daj".
Nasz czytelnik zastanawia się, czy na pewno są to osoby, które potrzebują pomocy.

- Raz dałem jednemu z chłopców kilka złotych, ale nie wiem, czy zrobiłem dobrze - dodaje czytelnik. - Kobieta sprawia wrażenie chorej i zniszczonej życiem. Ale już po kilku minutach wstaje i przenosi się w inne miejsce. Zauważyłem, że robi to regularnie co kilka minut. Wybiera właśnie galerię przy ulicy Starzyńskiego i bar Poranek.

Inną naszą czytelniczkę, która skontaktowała się z nami w tej sprawie, najbardziej dziwi fakt, że osoby żebrzące spotkać można w Słupsku zawsze w okresie świątecznym, między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem i w czasie wakacji.

- Wtedy nagle na ulicach pojawia się mnóstwo osób innej narodowości. Wszystkie się znają i rozsiadają na najbardziej zatłoczonych ulicach w mieście - mówi pani Barbara (nazwisko do wiadomości redakcji) ze Słupska. - Kiedyś widziałam, jak takie osoby robiły zakupy z uzbieranych pieniędzy i nie były to najtańsze rzeczy. Wcześniej prosząca o jałmużnę matka kupiła swoim dzieciom dobre jogurty, dobrej jakości czekolady i napoje gazowane. Miała naprawdę spory plik banknotów. Tak raczej nie zachowują się osoby, które żebrzą, żeby utrzymać się od pierwszego do pierwszego.

Policjanci potwierdzają, że mnóstwo osób stara się naciągnąć współczujących przechodniów.

- Rzeczywiście, zawsze najwięcej osób cierpiących na różnego typu choroby i proszących o pomoc dla dzieci pojawia się w czasie świąt - mówi Robert Czerwiński, pełniący obowiązki rzecznika prasowego słupskiej policji. - Niektórzy pewnie naprawdę potrzebują pomocy, ale dla części jest to sprawdzony sposób na łatwy zarobek i naciąganie życzliwych przechodniów.

Zgodnie z prawem żebrzące osoby mogą być ukarane karą grzywny sięgającą nawet 1500 złotych. Problem w tym, że trzeba im najpierw udowodnić, że nie posiadają one warunków do życia i nie mają pracy.

- To jest właściwie niemożliwe. Tym bardziej że wiele osób proszących o jałmużnę na ulicach jest innej narodowości - dodaje rzecznik słupskiej policji. - Nie sposób też nadążyć za tym, w jakim miejscu w mieście proszą o pieniądze, bo cały czas się przenoszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza