Zaczęło się delikatnie i powiewnie - od muzycznych baśni Babci Gąski Ravela. Spod palców Anny Boczar i Bartłomieja Kominka dźwięki ulatywały z klawiatury fortepianu Yamaha i wlatywały do uszu spragnionych muzyki słuchaczy. Potem salą zawładnęła Edyta Piasecka, sopran dramatyczny koloraturowy. Wykonała dwie pieśni Chopina i dwie Karłowicza. Ale jak! Doznania słuchowe i wzrokowe niezapomniane. Gdyby artystka zaśpiewała z całą siłą (tym razem repertuar tego nie wymagał), to nie wiem, czy stary budynek by to wytrzymał. Bez mikrofonu! Barwa głosu urzekająca, pełna głębi, czystość dźwięku idealna, interpretacja aktorska. Ach, obejrzeć panią Edytę w operze, to byłoby przeżycie.
Dalej było jeszcze wspanialej. Z pieśni usłyszeliśmy Paderewskiego, Malawskiego (przejmujące "Bociany"), Szymanowskiego, Żeleńskiego i Perkowskiego (cały czas artystce akompaniował wielce umiejętnie Bartłomiej Kominek), w wykonaniu fortepianowego duetu zaś "Dance macabre" Saint-Saensa (uwielbiam ten klekot kości wykonany na ksylofonie, ale fortepian też brzmiał całkiem, całkiem kościście) i pełen góralskich melodii znanych każdemu, po prostu pikny Album "Tatrzańskie" Paderewskiego.
No dobrze, tylko dlaczego słyszałam chichot Witkacego? Ano dlatego, że jeżeli chodzi o inspirowany jego obrazami utwór, zamówiony przez organizatorów FPP u Tomasza Jakuba Opałki, pozostał w partyturze, wręczonej Marzannie Mazur, dyrektor Muzeum Pomorza Środkowego użyczającego Biały Spichlerz. Jan Popis zapytany przeze mnie, co się stało, określił dzieło jednym słowem - niewykonywalne. Czasowo, uspokajam publiczność. Utwór poczeka w ciszy do któregoś z następnych FPP. A ja sobie myślę, że to Witkacy uznał, że dwa prawykonania "witkacowskich" utworów na dwóch kolejnych FPP to już przesada, i że trzeba ten porządek naruszyć, bo jego sława jako oryginała przepadnie. Na pewno jest przekonany, że nie żadne dyrekcje rządzą w spichlerzu, tylko on. Przepraszam, ON.
Dodam jeszcze, że kreacją dnia była dopasowana i świetnie się komponująca z lekką opalenizną liliowa sukienka bibliotekarki Jolanty Betkowskiej, natomiast najbardziej rzucała się w oczy prezydent Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka, i nie tylko z powodu aury władzy, ale i jaskrawozielonego kostiumu. Też opalenizna bardzo do niego pasuje. Przy okazji popełnię zdradę stanu - pani prezydent ma zamiar pobierać lekcje fortepianu, chociaż, jak sama mówi, słoń jej na ucho nadepnął. Trzymajmy kciuki za nauczyciela!
Tym newsem za dziś dziękuję, do kolejnego odcinka zapraszam jutro. Do zobaczenia także na widowni!
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?