Przez wiele lat w Akademii Pomorskiej w Słupsku działała Sekcja Inwestycyjno-Gospodarcza, która początkowo zatrudniała 16, a ostatnio 8 konserwatorów.
- Za nieduże pieniądze wykonywaliśmy dla uczelni wiele prac. Od budowlanych, poprzez porządkowe do leśnych i pomocowych w związku z różnymi przeprowadzkami na uczelni. Dzięki nam uczelnia wiele zaoszczędziła. Tylko na adaptacji magazynu po hurtowni przy ul. Westerplatte dzięki naszej pracy - aż 90 tysięcy złotych - opowiada Ryszard Dubel, były brygadzista Sekcji Inwestycyjno-Gospodarczej.
I nagle okazało się, że są za drodzy, bo ośmiu ludzi kosztuje uczelnię rocznie 308 tysięcy złotych.
- Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zbyt kosztowni, zacofani, niegrzeczni i niewykwalifikowani, bo nie mamy studiów - wylicza Dubel. Według niego to "prześladowanie" zaczęło się 3 lata temu po pierwszym spotkaniu z rektorem Romanem Drozdem, który zapowiedział wielkie zmiany na uczelni.
- Zaraz pod pretekstem nadużycia przeze mnie kompetencji zostałem zwolniony z pracy. Gdy sąd pracy unieważnił to zwolnienie, rektor zaczął szukać innych metod pozbycia się mnie. Tak pojawił się pomysł zwolnienia całej grupy konserwatorów - opowiada Dubel.
On i jego koledzy są przeświadczeni, że nie wszyscy konserwatorzy są traktowani tak samo. - Jeden z nas, który z pochodzenia jest Ukraińcem, tak jak rektor, zwolnienia nie dostał, choć jest emerytem. Takich przykładów preferowania Ukraińców na uczelni można wskazać więcej. Dla niektórych tworzy się specjalne etaty, a nawet wydaje duże pieniądze na remont i wyposażenie mieszkania - twierdzi Dubel.
Na dodatek jest przekonany, że rektor zaoszczędził na konserwatorach, a wydał na
siebie, kupując wypasiony samochód służbowy: skodę superb, choć dotychczasowy był jeszcze w dobrym stanie. (Na nowy samochód tej marki i z podobnym wyposażeniem uczelnia mogła wydać nawet 90-100 tys. zł - dop. red.).
- Część kolegów już machnęła ręką i szuka pracy gdzie indziej. Ja też żałuję, że 14 lat temu zatrudniłem się na uczelni, ale razem z kolegą poszedłem szukać sprawiedliwości w sądzie pracy. Postanowiłem też upublicznić tę sprawę, bo warto mówić o tym, co robi rektor - mówi Dubel.
Marzena Łukasik, rzecznik prasowy Akademii Pomorskiej w Słupsku, przyznaje, że część konserwatorów została już zwolniona.
- Uczelnia jest jak firma. Musi dbać o koszty. Dlatego szuka oszczędności. Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy firma zewnętrzna może wykonywać prace konserwatorów taniej. Okazało się, że można to zrobić za niespełna 70 tysięcy rocznie - tłumaczy Łukasik.
Wyjaśnia też, że do tej pory nie zwolniono wszystkich 8 konserwatorów, bo jeden jest chroniony przez związek zawodowy, dwaj są na zwolnieniu lekarskim, a jednemu skończy się umowa w czerwcu, więc zrezygnowano z wypowiadania mu umowy - wylicza Łukasik.
Jednocześnie podkreśla, że sprawy związane z pochodzeniem narodowym w tym wypadku nie miały nic do rzeczy. - Dlatego nie będę komentowała tych sugestii - dodaje. Natomiast w sprawie zakupu nowego samochodu służbowego dla rektora powiedziała, że zgodę na to wyraził senat uczelni.
- Poprzedni samochód - toyota avensis - miał już 7 lat i był mocno zużyty. Sprzedaliśmy go za 22 tysiące złotych, tysiąc złotych drożej niż wycenił go biegły. Nowe samochody służbowe, w miarę posiadanych funduszy, są kupowane na wielu uczelniach. Nie jesteśmy pod tym względem wyjątkiem - podkreśla Łukasik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?