Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alarm bombowy w CH Manhatan. Prezes o umorzeniu sprawy: To skandal

olo
Fałszywy alarm bombowy w CH Manhatan.
Fałszywy alarm bombowy w CH Manhatan. Krzysztof Głowinkowski
Policja w ekspresowym tempie poradziła sobie ze sprawą informacji o bombie w CH Manhatan z początku lipca.Fałszywa bomba nie naraziła nikogo na utratę życia i zdrowia, więc sprawę umorzono.

Przypomnijmy: alarm bombowy z 6 lipca postawił na nogi niemal całą słupską policję. Około godz. 15 ktoś poinformował, że za dwie godziny w Centrum Handlowym Manhatan przy ul. Wileńskiej w Słupsku zostanie zdetonowana bomba.

Manhatan natychmiast zamknięto, otoczono i zabezpieczono. Ewakuowano około 40 osób. Grupa policyjnych pirotechników zaczęła przeczesywać boks po boksie. Specjalnie przeszkolonego psa do wykrywania materiałów wybuchowych ściągnięto z Sopotu.

Zobacz także: O bombie na Manhatanie mógł poinformować ochroniarz

Bomby nie znaleziono. Dwa dni później policja poinformowała, że przesłuchano 23-letniego pracownika ochrony. Informację o podłożonej bombie miał wysłać z prywatnej komórki na służbową i pokazać ją szefowi. Ustalono też motyw, którym była zemsta z powodu nieporozumień z pracodawcą.

Wczoraj okazało się, że dosłownie pięć dni po alarmie bombowym policja umorzyła postępowanie w tej sprawie. Później zrobiła to też słupska prokuratura.

- To skandal - mówi zdenerwowany Mieczysław Wesołowski, prezes CH Manhatan w Słupsku.

- Właśnie otrzymałem decyzję o umorzeniu dochodzenia w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ludzi znajdujących się w hali targowej. Przecież to była akcja zakrojona na szeroką skalę. Policjanci musieli przecież sprawdzić każdy boks po kolei, a ja powiadomić o tym niemal 400 osób. To wszystko kosztowało z pewnością niemałe pieniądze, za co zapłacimy my, podatnicy.

Prezes Wesołowski zauważa, że jeśli teraz się odpuści, to wkrótce może się okazać, że ewakuować będzie trzeba szkoły, urzędy i szpitale.

- Sprawa została umorzona, bo policjanci i prokuratura nie dostrzegli znamion przestępstwa. Nie narażono nikogo na utratę życia i zdrowia - tłumaczy Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji.

- Nie oznacza to, że nie będzie kontynuowana. Trafiła już do wydziału wykroczeń. Sprawca zostanie jeszcze raz przesłuchany i usłyszy wkrótce zarzuty bezpodstawnego zawiadomienia służb.

Tymczasem według kodeksu wykroczeń, kto bezpodstawnie wzywa policję, podlega karze aresztu ograniczenia wolności albo grzywny do 1,5 tysiąca złotych. Z kolei kodeks karny przewiduje, że za narażenie człowieka na utratę życia grozi do trzech lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza