Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bar Koziołek Matołek kusi nie tylko naleśnikami

Zbigniew Marecki [email protected]
Bar Koziołek Matołek działa przy ul. Lutosławskiego od 43 lat. Serwuje smaczne i niedrogie dania.
Bar Koziołek Matołek działa przy ul. Lutosławskiego od 43 lat. Serwuje smaczne i niedrogie dania.
Gotujemy jak dla siebie. Tak po domowemu - mówią pracownice baru Koziołek Matołek w Słupsku.

Bar w budynku przy ulicy Witolda Lutosławskiego 21 funkcjonuje już ponad 43 lata. I ciągle ma swoich stałych klientów.

Koziołek Matołek to bar należący do Powszechnej Spółdzielni Spożywców "Społem" w Słupsku. Powstał
na miejscu baru piwnego. Początkowo był barem mlecznym.

- Koziołek Matołek jest młodszym bratem baru Poranek przy al. Wojska Polskiego. Gdy 18 lat temu przyszłam tu do pracy, ówczesna kierowniczka, pani Barbara Tomaszewska, stawiała szampana z okazji 25-lecia funkcjonowania naszego baru - wspomina Regina Draganik, szefowa kuchni.

Wtedy bar wyglądał nieco inaczej niż dzisiaj. Portrety Koziołka Matołka znajdowały się nie tylko na bocznych ścianach, ale także na suficie i stolikach, przy których stały małe, kolorowe taborety.

- 14 lat temu zrobiliśmy większy remont. Wtedy usunęliśmy część ścian, ułożyliśmy nową posadzkę i częściowo zmieniliśmy wyposażenie.

Od razu zrobiło się jaśniej i przybyło miejsca - opowiada Krystyna Jerzewska, która od 18 lat jest
kierownikiem baru. Trafiła tu, gdy już zdobyła duże doświadczenie w gastronomii, bo najpierw pracowała w biurze Słupskich Zakładów Gastronomicznych, a potem przenoszono ją kolejno do lokalu gastronomicznego na dworcu PKP i do już nieistniejącej restauracji Piracka.

Potem jeszcze pracowała w Leśnej, Wiejskiej i na Zatorzu, aż w końcu ponownie z Pirackiej trafiła do Koziołka Matołka. Przemysł zniknął, przybyło emerytów.

- Przez te lata wiele się zmieniło, bo dzielnica, w której pracujemy, z przemysłowej przekształciła się w
dzielnicę emerytów. Kiedyś w porze obiadu przychodzili do nas licznie pracownicy zakładów, które działały w pobliżu. Karmiliśmy m.in. pracowników Famarolu. Wydawaliśmy bardzo dużo posiłków regeneracyjnych. Stołowała się u nas spora grupa uczniów Szkoły Podstawowej nr 1, a specjalnie
dla uczniów "drzewniaka" przygotowywaliśmy pizze - wylicza pani kierownik.

To jednak przeszłość. Robotnicy już nie chodzą na obiady do Koziołka Matołka. W SP nr 1 funkcjonuje
szkolna stołówka, więc uczniowie tej podstawówki jedzą tam obiady. Skończyła się także moda na pizze z Koziołka Matołka.

- Teraz wydajemy dziennie ponad sto obiadów dla uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych,
z których znaczna część ma wykupione abonamenty przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. I oczywiście karmimy także mieszkańców dzielnicy, w tym sporą grupę emerytów. Ponieważ w sobotę i niedzielę nie ma tu ruchu, wtedy nasz bar jest zamknięty - dodaje pani Jerzewska.

W dni robocze od lat bar funkcjonuje od godz. 8 do 17. Wtedy rano można tu wpaść na tanie śniadanko: świeżą jajecznicę, bułkę z masłem i serem oraz pachnące kakao. Chętni zawsze są, choć nie ma już ich tylu, co kiedyś. W porze obiadowej w barze zaczyna się ruch.

- Kiedyś ludzie stali tu w długich kolejkach. Jedli wszystko, co było przygotowane. Teraz klient jest o wiele bardziej wymagający, więc i my musieliśmy się zmienić - mówi Wiesława Słowińska, zastępczyni szefowej kuchni, także wieloletnia pracownica baru.

Zmiany widać gołym okiem. Na wystawowej ladzie już nie stoją wcześniej ugotowane lub usmażone
dania.

- Teraz przygotowujemy drugie dania na zamówienie, aby klient dostał to, co zostało przed chwilą usmażone lub ugotowane. Tak prosto z patelni. Nie gotujemy na zapas. Codziennie oferujemy
świeże zestawy. Polecamy zestaw dnia, ale klient ma wybór i może skomponować swój obiad, jak chce.

Tak samo jesteśmy elastyczni, gdy przygotowujemy jedzenie na wynos albo z dostawą do klienta - tłumaczy pani Jerzewska.

Choć bar już dawno nie jest tylko barem mlecznym, to jednak nadal co dnia można w nim zjeść potrawy
jarskie.

- Najpopularniejsze są nasze naleśniki - podkreślają kucharki. Ale dużą popularnością cieszą się także zupy i dania mięsne, podawane z zestawem surówek.

- Nie gotujemy w wielkich garnkach. Staramy się, aby nasza kuchnia była domowa i stosunkowo tania. Za 10 złotych u nas można już zjeść dobry obiad - zachęca pani kierownik.

Ponieważ dostawcy surowców wciąż zabiegają , aby je od nich brać, bar już od kilku lat nie musi nic mrozić, bo na przykład co dwa dni otrzymuje świeże mięso.

- Bierzemy tyle, ile potrzebujemy. Możemy sobie pozwolić także na to, aby spełniać zachcianki niektórych
klientów. Dlatego u nas można między innymi zjeść ozorki, o które pyta kilka osób - zdradza pani kierownik.

Mają komunijną zastawę

Pracownicy baru obsługują także imprezy zamknięte. Wiele lat temu w Koziołku Matołku odbywały
się nawet huczne wesela, ale lokatorom mieszkań, które znajdują się nad barem, przeszkadzał hałas, więc z wesel zrezygnowano.

- Teraz organizujemy najwyżej ciche przyjęcia weselne, stypy, a przede wszystkim imprezy komunijne.
Z myślą o nich kupiliśmy specjalną porcelanową zastawę. Jednak nie szalejemy.

Na sali jednocześnie odbywa się najwyżej jedno przyjęcie komunijne, bo uważamy, że dziecko i jego
rodzina mają prawo do spokojnej obsługi w tym uroczystym dniu - tłumaczy pani kierownik. Obecnie w barze pracuje dziewięć osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza