Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blog 57. FPP. Odcinek 1: Król Lew, młody Lew i bachowski trójkącik

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
Pięciu pianistów na jednym koncercie, tego chyba jeszcze w historii Festiwalu Pianistyki Polskiej nie było. A tak zaczęła się w sobotę, 16 września, jego 57. Edycja. Udana, bo wrażeń nie brakowało. Chociaż pamiętam bardziej emocjonujące początki.

Muzyka i muzycy

Najbardziej gorący aplauz widowni należał do Piotra Sałajczyka. Pianista, częsty gość słupskiej imprezy, zawsze daje z siebie wszystko i zachwyca publikę swoją męską, bezkompromisową grą. Nosi też zaszczytne miano Rezydenta FPP. Zasłużenie. Za odkrywanie dla melomanów dzieł i kompozytorów polskich niesłusznie zapomnianych.

Tym razem jednak zagrał utwór kompozytora znanego, którego zainspirował do jego napisania kompozytor znany jeszcze bardziej. „Wariacje na temat Paganiniego” Witold Lutosławski napisał w czasie wojny na dwa fortepiany, jak mówił ukochany prelegent słupszczan, koszalinianin Andrzej Zborowski. Potem przerobił dzieło niedługie, ale bardzo bogate w treści, na jeden instrument. I tę wersję usłyszeliśmy. To było spotkanie trzech wirtuozów: Lutosławskiego, Paganiniego i Sałajczyka. Jak to pędziło, jak to świeciło atomową energią, jak to wibrowało wśród (ciasnych, niestety) rzędów. Radość z tak fantastycznego i fantazyjnego muzykowania ogarnęła wszystkich, także muzyków słupskiej orkiestry i jej dyrygenta Jakuba Chrenowicza. – Lew fortepianu – nazwała Sałajczyka słupska pianistka Medea Berianidze. Trudno się z nią nie zgodzić. Cudnie było i pobudzająco. Co się przydało, bowiem…

Wcześniej nieco uśpił nas Bach. A szkoda. Bo potrójny koncert fortepianowy jest efektowny, za instrumentami zasiedli świetni muzycy (Joanna Kaczmarska-Bieżyńska, Natalia Zaleska i Bogdan Kułakowski), a kwintet smyczkowy ładnie im akompaniował. Zabrakło jednak tego „czegoś”, jakiejś magii, bachowskiej hipnotycznej pulsacji, która wywołuje dreszcze, poczucia, że między bachowską trójką iskrzy, że jest między pianistami chemia. Zabrakło mi tego, co kocham na jazzowych koncertach, bo przecież Bach, chociaż „stary”, z muzyką improwizowaną ma wiele wspólnego. Porządnie było, owszem, ale ja, idąc na ten koncert, właśnie na bachowską euforię się nastawiłam, bo to on jest źródłem tego, co w europejskiej, a więc i polskiej muzyce najpiękniejsze. I nieco mi tego poczucia, że nic nie ma wokół, tylko Bach, w tym wykonaniu zabrakło.

A co było na koniec? Zmężniały Jacek Kortus, którego słupszczanie po raz pierwszy posłuchali, gdy był dopiero wspaniale się zapowiadającym nastolatkiem. Każdy utwór pod jego rękami w złoto się zamienia. Łączy młodzieńczość z perfekcją i dojrzałością. I chociaż to Chopin przyniósł mu pierwsze laury, a na bis zagrał cudownie, emocjonalnie, z wielkim serduchem, jeden z jego walców, to podjął się zadania trudniejszego. Postanowił bowiem po raz pierwszy właśnie w Słupsku zagrać odkopany gdzieś w archiwach monumentalny, romantyczny koncert Witolda Maliszewskiego. Matematyka, medyka i kompozytora. Fetowanego i nagradzanego przed II wojną światową, w przededniu której zmarł.

Czy jego koncert w tonacji b-moll (pasjami ją lubię) wart jest powrotu na muzyczne sceny? Chociaż w kuluarach jedno z muzycznych małżeństw mocno się z utworu naśmiewało, daleka jestem od przyznania im racji. Nie jest to arcydzieło, owszem, ale kawał porządnej kompozytorskiej roboty. Może popisać się przede wszystkim pianista, który ma wiele wirtuozowskich fragmentów do zagrania, jest udanie napisany akompaniament orkiestry i klasyczny podział na trzy części: szybką (dużo forte), wolną (refleksyjną) i energiczną (z ludowymi motywami). Zastanawiałam się zresztą, słuchając tego koncertu, jak ja odróżniam dzieło od arcydzieła. I wyszło mi na to, że chodzi o kilka-kilkanaście taktów melodii, która zostaje we mnie już po pierwszym słuchaniu. Takich jak znany powszechnie „motyw Losu” w V symfonii Beethovena. Tego u Maliszewskiego nie znalazłam, ale przecież muzyczna biblioteka, jak i literacka, z samych genialnych dzieł składać się nie może.

Pożegnanie

Minutą ciszy melomani pożegnali zmarłego niedawno krytyka muzycznego Józefa Kańskiego, który towarzyszył większości edycji FPP jako wierny słuchacz i recenzent.

Nowości pozamuzyczne

Jako festiwalowa graficzka zadebiutowała w tym roku Katarzyna Tomasiak zwana Kate. Znana między innymi z murali i okładek pokonkursowych tomików literackiego konkursu „Witkacy. Napisane dzisiaj” stworzyła plakat w zupełnie innej stylistyce niż widywaliśmy w minionych latach. W mediach społecznościowych bardzo chwalona. I słusznie.

Nieco nową formę przybrało w tym roku także przybranie kwiatowe sceny. Zakwitły na niej w romantycznie owiniętych materiałem donicach jesienne wrzosy i dębowe liście. Bardzo wysmakowaną kompozycję stworzyła (jak usłyszałam od sąsiadów na widowni) pani Agnieszka z kwiaciarni przy ul. Jaracza.

Na wybiegu

Piękna pogoda, więc parasole i płaszcze przeciwdeszczowe zostały w domu, a z szaf panie wybrały odpowiednio ciekawe kreacje. Niektórych nie dało się nie zauważyć.

Oczywiście w oczy rzucała się przede wszystkim czerwień. Tego koloru suknię miała na sobie pani prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka, ale jeszcze piękniej wyglądała gorąca czerwona kreacja czarnowłosej Medei Berianidze. Pianistka plisowaną na całej długości suknię przykryła poncho z delikatnej czarnej materii z różanym wzorem. W tej kategorii uroczo czerwieniły się też jarzębinowe kolczyki i naszyjnik drugiej pianistki, Ireny Hubiak. Suknię w kolorze czerwonego wina (wpadającego w fiolet) przywdziała też prezes STSK Janina Cydzik-Brzezińska. Kreację dopełniało bolerko w podobnym kolorze, w białe kwiaty.

Czerń zawsze w modzie. Tego wieczoru wyjątkowo wyglądała aksamitna czarna suknia Haliny Chmieleckiej z haftowanym lśniącą nicią przodem. Do tego pasowała materiałowa torebka z koralikami i mosiężna bransoleta z krzyżem maltańskim.

Z tłumu wyróżniały się też dwie panie pastelowe. Irena Czyż sukienkę we wczesnojesienne kwiatowe wzory lekko przykryła delikatnym szalem w kolorze pudrowego różu, który dobrze pasuje blondynkom. Zielonowłosa Regina Kułakowska tym razem była wyjątkowo stonowana. Jej kreację z naturalnego lnu zdobiły olbrzymie bursztyny.

Dla porządku

  • Inauguracja, 16 września 2023.
  • Program: Bach: Koncert C-dur na 3 fortepiany i orkiestrę BWV 1064 – przy fortepianie zasiądą Joanna Kaczmarska-Bieżyńska, Natalia Zaleska i Bogdan Kułakowski. Witold Lutosławski: Wariacje na temat Paganiniego na fortepian i orkiestrę. Solista Piotr Sałajczyk. Witold Maliszewski: Koncert b-moll na fortepian i orkiestrę. Solista Jacek Kortus. Pianistom towarzyszyć będzie Orkiestra Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica im. Wojciecha Kilara pod batutą Jakuba Chrenowicza.
  • Organizator: Słupskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne
  • Dyrektor artystyczny: Jan Popis
  • Prelegent: Andrzej Zborowski
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza