Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan K., lekarz pogotowia ratunkowego oskarża

Andrzej Gurba [email protected]
Bogdan K. na sali rozpraw w miasteckim sądzie.
Bogdan K. na sali rozpraw w miasteckim sądzie. Fot. Andrzej Gurba
Miastecki sąd nie zakończył wczoraj procesu Bogdana K., lekarza pogotowia ratunkowego, bo miał wątpliwości, co do opinii biegłego.

Wydawało się, że proces się wczoraj zakończy. Był tylko jeden świadek, biegły z zakresu patomorfologii. Zeznał, że 62-letni Witold Ługowski z Wałdowa zmarł z powodu pęknięcia lewej komory serca w miejscu zawału. Był jeszcze krwotok i ostra niewydolność krążenia. Biegły stwierdził, że zawał nastąpił w ciągu 4-12 godzin przed śmiercią.

Po jego przesłuchaniu głos zabrał Bogdan K., oskarżony lekarz. Złożył oświadczenie, z którego wynikało, że dowiedział się od mieszkanki Miastka (wymienił jej nazwisko), jakoby żona Witolda Ługowskiego miała ją nakłaniać do fałszywych zeznań przeciwko niemu. Stwierdził też, że słyszał, iż ktoś miał zapłacić prokuraturze, aby nie umarzała sprawy przeciwko niemu.

W ostatnich zdaniach Bogdan K. wmieszał jeszcze w sprawę władze miejskie (żona Witolda Ługowskiego była urzędniczką ratusza). Po pytaniach sądu i prokuratora, lekarz stwierdził, że to tylko słyszane opowieści i nie ma na nie dowodów.

Miastecki nie zakończył wczoraj sprawy, bo ma wątpliwości do opinii pierwszego biegłego. W ciągu miesiąca ma być sporządzona kolejna opinia.

Prokuratura oskarża Bogdana K. o nieumyślne narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. 62-letni Witold Ługowski zmarł w swoim domu. Prokuratura opiera się przede wszystkim na opinii biegłego, uznając, że Bogdan K. źle zdiagnozował, przeprowadził niestaranny wywiad i zaniechał wykonania badania EKG. Bogdan K. nie przyznaje się do winy.

Witold Ługowski zmarł w styczniu 2009 roku, kilkanaście godzin po wizycie Bogdana K. Karetkę do źle czującego się męża wezwała żona. Jej wersja domowej wizyty i wersja lekarza różnią się. Bogdan K. stwierdził, że pacjent skarżył się na ból w okolicy pępka.

- Pacjent nie zgłaszał osłabienia, duszności. Przystąpiłem do ogólnego badania. Zmierzyłem ciśnienie, osłuchałem serce i klatkę piersiową. Zleciłem ratownikowi wykonanie zastrzyku domięśniowego, po którym nastąpiła szybka poprawa stanu pacjenta - zeznał wcześniej Bogdan K. Inną wersję wydarzeń przedstawia Barbara Ługowska, żona zmarłego. - Badania były powierzchowne. Lekarz nie wykonał EKG, choć były do niego wskazania - twierdzi Ługowska. Bogdanowi K. grozi do roku pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza