Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Odija: Słupsk to niewyczerpane źródło moich inspiracji

[email protected] Michał Szymajda
Daniel Odija.
Daniel Odija. Fot. Krzysztof Tomasik
Rozmowa z pisarzem Danielem Odiją, autorem nowej książki "Kronika Umarłych".

Rozmawiał Michał Szymajda

Rozmawiał Michał Szymajda

Daniel Odija urodził się w Słupsku, ma 36 lat. Skończył filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim, pracuje w słupskim oddziale Telewizji Polskiej. Jedna z jego poprzednich książek, "Tartak", znalazła się wśród finalistów nagrody Nike. Powieść "Kronika umarłych" wydaną przez wydawnictwo WAB, można kupić w słupskich księgarniach.

W Pana nowej książce akcja toczy się głównie w Kostyniu, niewielkiej miejscowości nad Bałtykiem. Miasto poprzetykane jest budynkami Galerii Handlowych, pełne rond, a widziane z góry ma kształt zaciśniętej pięści? Sporo analogii ze Słupskiem.

Daniel Odija - Może historia i architektura Kostynia przypominają trochę Słupsk, ale jeśli się bliżej temu przyjrzymy to równie dobrze odpowiadają one każdej miejscowości na Pomorzu. W jednej z recenzji "Kroniki umarłych" ktoś stwierdził, że pierwowzorem Kostynia jest zapewne Szczecin i jest w tym dużo racji. Należy pamiętać, że Kostyń to miasto wymyślone na potrzeby literatury, choć w jakimś stopniu inspirowane Słupskiem. Inaczej być nie może. Przecież w Słupsku się urodziłem, tu mieszkam, i po tych ulicach chodzę. Znam klimat tu panujący, mentalność ludzi, historię tego miejsca. Rozglądam się, przetwarzam w głowie, zapisuję...

To już kolejna Pana książka, w której bohaterowie są zagubieni, niekoniecznie potrafią znaleźć sobie miejsce na ziemi po klęskach jakich doznają. Lubi Pan pisać o ludziach zagubionych?

Daniel Odija - Jestem przekonany, że każdego z nas trapią jakieś rozterki - mniejsze lub większe. Chwile szczęście przetykane są nieszczęściem. Radości towarzyszy smutek. To prawda, że w "Kronice umarłych" przeważają koszmary i fobie, ale to przecież książka o obłędzie. To zmetaforyzowany opis postępującej psychozy. Tu miesza się rzeczywistość z urojeniem. I do końca nie wiadomo co jest prawda, a co się tylko wydaje. To nie są wesołe sytuacje, gdy w przyjacielu dostrzegasz wroga, a takie stany przeżywają bohaterowie tej powieści. I to nie ważne czy lubię pisać o ludziach zagubionych, bo nie za bardzo lubię. Wolałbym pisać o ludziach szczęśliwych, ale życie wyznaczyło temat tej książki i dlatego wyszło jak wyszło. Wymęczyłem się przy tej powieści. Powstała w naprawdę niełatwym okresie mojego życia.

Identyfikuje się Pan z bohaterami swoich książek?

Daniel Odija - Jak najbardziej. Muszę wczuć się w sytuację swojego bohatera, by móc ją wiarygodnie opisać. Jakaś cząstka mnie jest w każdym z moich bohaterów - to przywilej demiurga, którym jest pisarz, stworzyciela świata zapisanego w powieści. Z drugiej strony bardzo różnię się od postaci, które tworzę.

Jeden z bohaterów nowej książki, Mateusz, nie wytrzymuje atmosfery wielkiego miasta. Nie potrafi znaleźć sobie pracy, przeraża go otoczenie. W końcu ucieka do matki mieszkającej nad morzem. A Panu gdzie jest łatwiej, w Słupsku, czy w dużych miastach?

Daniel Odija - Mateusz wraca do rodzinnego miasta, bo w pewnym momencie zamiast słyszeć dźwięki zaczyna je dostrzegać, i po chwilowej euforii przestaje to być dla niego przyjemne, przeciwnie - zaczyna być przerażające. W Kostyniu jego obłęd zaczyna się nasilać… Jeśli o mnie chodzi. To wciąż mieszkam w Słupsku, ponieważ uważam, że rodzinna ziemia jest niewyczerpanym źródłem inspiracji. Nie mieszkam w takiej Warszawie czy Krakowie, bo tych miast nie czuję. Przecież nigdy nie nauczyłbym się ich na tyle, by móc je opisać! Słupska nie opisuję, ale wybieram sobie z niego co mi potrzebne. Przetwarzam i staram się stworzyć literacką miejscowość, która mogłaby się być symbolem miast podobnych do Słupska. Stąd stworzenie Kostynia, miasta zbudowanego na bagnach i leżącego nad zimnym morzem. Miasta, gdzie jest mało słońca a dużo wiatrów.
Najpierw Pana nowa książka miała nazywać się "Komedia", potem "Uśmiech Pajaca". Ostatecznie zostało "Kronika Umarłych". Dlaczego akurat ta wersja?

Daniel Odija - Początkowo miałem zamiar przewartościować słowo "komedia", chciałem nim nazwać sytuację, gdy czujemy się jak marionetki sterowane przez "coś" od nas silniejszego. Stajemy się "komediantami" w rękach mistrza pacynek. Później pomyślałem, że tytuł ten jest zbyt mylący i za mało wyjaśniający, stąd "Kronika Umarłych". Ten tytuł jest silniejszy, no i wskazuje na stan duchowy, w którym znajdują się bohaterowie powieści. Mógłbym powiedzieć o nim trochę więcej, ale jego interpretację pozostawiam czytelnikom. Po co psuć zabawę w odgadywanie znaczeń?

Co pan obecnie robi obecnie poza pisaniem książek?

Daniel Odija - Czytam, słucham muzyki, oglądam sport. (śmiech) Ale na serio… Czasami wskakuję do słupskiej redakcji TVP, gdzie mam świetnych kumpli, i robię kulturalne newsy dla Panoramy Gdańskiej, jeżdżę też ze spotkaniami literackimi po Polsce i nie tylko, no i zdarza się, że gram koncerty... Nagrałem z Marcinem Dymiterem płytę "Linie północne", na której wyśpiewuję fragmenty "Kroniki umarłych". Płytę można kupić w necie… Poza tym realizujemy z Marcinem projekty słuchowisk na żywo dla dzieci. Prowadzimy warsztaty literacko- muzyczne, na których dzieci same tworzą swoje słuchowisko. W ogóle dużo rzeczy robię - przecież trzeba mieć z czego zapłacić za gaz.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza