MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Demokracja po sąsiedzku

Zbigniew Marecki
Gdyby nie spostrzegawczość wyborców Tadeusz Farat z Nożyna pogodziłby się z wynikami wyborów samorządowych, podczas których przegrał jednym głosem ze swoim konkurentem. Sąsiedzi jednak zauważyli, że z urny wyciągnięto więcej kart wyborczych, niż do niej włożono.

Wybory samorządowe 27 października w Nożynie, wsi należącej do gminy Czarna Dąbrówka, przebiegały spokojnie, choć o jeden mandat radnego walczyło tam pięciu kandydatów.
- Nie byłem nastawiony na sukces za wszelką cenę, ale chciałem pokazać ludziom, że można coś robić, chciałem uaktywnić środowisko - wyjaśnia Tadeusz Farat, palacz i konserwator w miejscowym gimnazjum, od 20 lat związany z Nożynem. Do tej pory w samorządzie nie działał, ale był aktywny. Wcześniej pomagał m.in. przy inwestycjach parafialnych i zabiegał o utworzenie poczty, gdzie pracuje jego żona. Przyglądał się też pracy radnych. Widział, że nie zawsze wywiązywali się z powierzonych im obowiązków. Obserwował. Czytał. Analizował. W końcu postanowił sam powalczyć o miejsce w samorządzie gminy.
W swojej ulotce zapewniał wyborców, że jak na niego zagłosują, to wybiorą normalność, uczciwość, wiarygodność, zdecydowanie w działaniu, odpowiedzialność i rzetelną informację o pracy gminy. Jednocześnie zapewniał, że będzie walczył o poprawę warunków życia na wsi. Zamierzał znosić bariery administracyjne, szukać inwestorów dla gminy, poprawiać bezpieczeństwo poprzez oświetlenie wsi i budowę chodników. Chciał też zabiegać o zagospodarowanie boisk wokół podstawówki i gimnazjum, postawienie budki telefonicznej na wsi i kanalizację Nożyna, z jej włączeniem do gminnej oczyszczalni.
- Niektórzy się dziwili, ale ulotkę zaniosłem nawet konkurentom, bo chciałem, żebyśmy współpracowali, chciałem pokonać nieufność i bierność mieszkańców - tłumaczy.

Kto namieszał?

Efekt był: zdobył 76 głosów poparcia. Pokonał dotychczasowego radnego i trzech innych kandydatów, którzy uzyskali najwyżej kilkanaście głosów poparcia. Ale też przegrał. Jednym głosem pokonał go Marcin Heron, młody działacz sportowy.
- Wynik poznałem w poniedziałek rano, gdy na drzwiach gimnazjum przeczytałem protokół komisji wyborczej. Uznałem, że z wyborem ludzi nie będę dyskutował - wspomina Farat.
Nawet dokładnie nie czytał całego protokołu. Zrobili to jednak inni. Wtedy zauważyli dziwną rzecz. Z protokołu wynikało bowiem, że głosującym wydano 211 kart do głosowania, a z urny wyjęto ich 212. Komisja wyborcza w protokole nie zawarła żadnego wyjaśnienia tego wyborczego cudownego rozmnożenia.
- Tu coś nie gra. Może te wybory były sfałszowane? - zastanawiali się sąsiedzi pana Tadeusza.
Farat postanowił działać i wyjaśnić sprawę do końca. Jego komitet skierował do Sądu Okręgowego w Słupsku protest wyborczy. - Niektórzy mówią, że to przypadek. Wszystkiego jednak nie można zrzucać na przypadek. Jak kasjerka w banku pomyli się w liczeniu pieniędzy, to nikt nie mówi, że to przypadek, ale ją rozlicza z manka. Dlatego postanowiłem wyjaśnić tę sprawę - mówi, przekładając dokumenty w teczce, w której gromadzi materiały związane z działaniem samorządu.
Sąd już protest rozpatrzył: uznał, że dodatkowa karta do głosowania w urnie w tym przypadku mogła mieć wpływ na wynik głosowania. Głosowanie w Nożynie zostanie powtórzone. - Niektórzy się śmieją z tej sytuacji. A według mnie to będzie test demokracji. Zobaczymy, czy ludzie już dojrzeli, aby zrozumieć, że w takich sprawach liczą się szczegóły - uważa Farat.
Nie boi się porównań. Przypomina niedawne wybory prezydenckie w USA, gdy dokładnie liczono głosy, aby sprawdzić, czy George Bush na pewno uzyskał poparcie większości. - Tam sprawdzano nawet, czy maszyna do głosowania robiła dziurki - podkreśla.

Radny do powtórki

Marcin Heron nie ukrywa, że jest zdziwiony orzeczeniem sądu.
- Kadencja już się zaczęła, złożyłem ślubowanie, rozpocząłem działalność, a tu się okazuje, że radnym będę tylko do czasu powtórnych wyborów - mówi. Orzeczenia sądu nie kwestionuje. Twierdzi jednak, że on sam nie postępowałby tak jak jego niedawny konkurent. Po prostu uznałby wynik.
Dlaczego w urnie znalazło się więcej kart do głosowania niż ich wydano? Heron jest przekonany, że to przypadek.
- Naszemu byłemu komendantowi policji wydano dwie karty do głosowania. Jedną zwrócił. Ktoś inny tego nie zrobił - domyśla się. - Poza tym przedstawiciel komitetu wyborczego pana Farata nie miał przecież pretensji pracy komisji wyborczej.
Mimo to do wyborów samorządowych Heron się nie zniechęcił. Na pewno wystartuje w powtórce: - Specjalnej kampanii nie będę prowadził. Liczę na to, że moi wyborcy znów oddadzą na mnie głos. Może być jednak tak, że tym razem frekwencja będzie niższa, bo takie zawirowania ludzi zniechęcają. Zwłaszcza starszych.

Farat nie popuści
Mieszkańcy Nożyna nie są zdziwieni biegiem wydarzeń.
- Farat jest znany z tego, że jak mu coś nie pasuje, to nie popuści - mówią jego sąsiedzi. Dlatego nie dziwią się, że poszedł do sądu.
- To nie jest kwestia pazerności na pieniądze, ale zasad - ocenia zażywna pięćdziesięciolatka z Nożyna. Głosowała na Farata i zrobi to po raz drugi, bo to co proponuje Farat jej się podoba. - Może sprawa w sądzie będzie jakąś nauką dla członków komisji wyborczej. Biorą przecież pieniądze, więc powinni się starać wykonywać swoją pracę jak najlepiej - uważa.
Młodszych mieszkańców Nożyna sprawa Farat kontra Heron nieco śmieszy. - Farat po prostu nie mógł znieść, że przegrał z młodszym od siebie kandydatem. Dlatego podważa wybory - twierdzi młody chłopak, który głosował na Herona. Też nie zamierza zmieniać wyboru, bo w Radzie Gminy powinni zasiąść młodzi ludzie. - Oni patrzą na gminę innymi oczami i są dynamiczni - uzasadnia.

Sąsiedzi

Farat i Heron są sąsiadami. Dzieli ich tylko droga. Utrzymują dobre stosunki, choć - przyznaje Heron - teraz trochę ochłodziły się, ale "niechęci nie ma, bo nie można mieć pretensji do losu". Nie jest jednak tajemnicą, że gdyby obydwaj kandydaci otrzymali tyle samo głosów, to o wyborze do rady gminy zdecydowałoby losowanie. W tej kadencji takie rozwiązanie już przećwiczono w Radzie Gminy w Kobylnicy. Tam w wyniku losowania radnym został główny krytyk wójta, który w poprzedniej kadencji organizował nieskuteczne referendum w sprawie odwołania Rady Gminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza