III Rzesza wydawała książki do żołnierskich "tornistrów". Jedną przesłał nam czytelnik spod Stargardu Szczecińskiego. To wydany w 1941 r.
zbiór dowcipów armijnych. Niektóre w zmienionych wersjach krążą do dziś.
Pisarz w kwatermistrzostwie jest znużony ciągłym powtarzaniem odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania, więc przygotował sobie dwie tabliczki, które po prostu pokazywał petentom. Na jednej było "tak", na drugiej - "nie". Pointa: po kilku dniach musiał przygotować sobie trzecią: z napisem "i wy mnie też".
Major zauważył, że porucznik ubiera białe rękawiczki.
- Poruczniku - woła. - Na służbę zakłada się rękawiczki brązowe albo białe, które są brudne i wyglądają jak brązowe.
Front zachodni. Jedyna rzecz, jaką niemieckie wojsko otrzymuje do okopów obficie i punktualnie, to ulotki o zwalczaniu tyfusu, wszy i much. Przyjeżdża inspekcja. Major zagląda do pomieszczenia, w którym jest czarno od much. - Nie dostaliście ulotki? - pyta. - Jawohl, Herr major! - melduje podoficer. - Ulotkę czytamy muchom trzy razy rano, ale nic sobie z niej nie robią.
Uderza lekkie podejście do grozy śmierci, porażające zwłaszcza w anegdocie spod Verdun (w bezsensownych bojach zginęło blisko milion Niemców i Francuzów). Kawał opowiada o tym, że przed okopami było tyle niepogrzebanych, iż zarządzono, żeby w nocy patrole ze względów sanitarnych polewały je wodą z wapnem.
Sanitarny patrol wyrusza na przedpole i jeden z żołnierzy polewa majaczące przed nim ciało. To porusza się, klnie po niemiecku i mówi: - Ty bydlaku! Ja jestem na czatach!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?