Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa lata w kolejce do lekarza, specjalistów brakuje w regionie

Sylwia Zarzycka [email protected]
Archiwum
W lipcu odsyłaliśmy pacjentów ze Słupska mających problemy z tarczycą m.in. do przychodni w Koszalinie. Tymczasem tam kolejka oczekujących na wizytę sięga dwóch lat.

W grudniu zeszłego roku dyrekcja słupskiego szpitala zamknęła poradnię endokrynologiczną. Zatrudniona przez szpital lekarka zdecydowała, że nie będzie kończyć specjalizacji z endokrynologii. W efekcie poradnia przestała spełniać wymogi NFZ. Zabrakło specjalisty. Słupszczanie muszą płacić za wizyty lub jeździć po regionie.

Co ciekawe, w miejscowościach mniejszych od Słupska, jak Człuchów, Chojnice i Wejherowo, poradnie endokrynologiczne są. Jest też ta przyszpitalna w Koszalinie, gdzie odsyłaliśmy pacjentów z naszego regionu. Ale teraz sytuacja tam jest dramatyczna dla chorych.

- To kpina. Mam guzki na tarczycy, złe poziomy hormonów tarczycowych, czuję się fatalnie. Potrzebuję pomocy specjalisty. I mam na nią czekać dwa lata? - pyta Grażyna Kiedrowska, mieszkanka Koszalina. - Zostaje wizyta prywatna, ale to straszne koszty, bo będę musiała z własnej kieszeni zapłacić nie tylko za wizytę, ale także za pozostałe badania, usg, być może punkcję. Uzbiera się z kilkaset złotych - załamuje ręce.

Kolejki do endokrynologów są w Koszalinie długie. Ale niestety, nie tylko do tych specjalistów. Bez pomocy przez kilka miesięcy są też ci, którzy potrzebują konsultacji urologa. - Marzec przyszłego roku - słyszymy w rejestracji urologicznej koszalińskiej polikliniki.

- Ale my mamy chyba najdłuższe terminy. Niestety w innych przychodniach dużo lepiej nie jest. - W ramach NFZ rejestrujemy na luty 2013 - to informacja z przychodni Uromed w Koszalinie.

Chorym na serce przy próbie rejestracji do kardiologa też może skoczyć ciśnienie. W Poliklinice na ten rok zakończono rejestrację. Można próbować dowiadywać się o jakieś wolne miejsce, ale nikt nie gwarantuje , że się znajdzie.

Lepiej jest w przyszpitalnej poradni w Koszalinie - Możemy zarejestrować na listopad - słyszymy. Pacjenci, którzy chcieliby skonsultować się kardiologiem w poradni w kołobrzeskim szpitalu muszą czekać do połowy grudnia. Przynajmniej trzy miesiące muszą czekać także ci, którzy potrzebują porady okulisty, ponad rok na konsultację z chirurgiem naczyniowym.

Ale te terminy to nic, w porównaniu z oczekiwaniem na operację np. zaćmy. Rekordowo, bo nawet cztery lata trzeba na nią czekać w koszalińskim szpitalu. - Ale w pilnych przypadkach, np. grożącej ślepoty spowodowanej zaćmą termin przyśpieszamy - mówi pielęgniarka z oddziału okulistycznego. Ale nawet w tak drastycznych przypadkach szybciej niż za pół roku się nie da.

W Kołobrzegu czekać trzeba "jedynie" dwa lata. - Teściowa traciła wzrok, a na operację kazali nam czekać przynajmniej kilka miesięcy. Więc uzbieraliśmy trzy tysiące złotych i zawieźliśmy ją do prywatnej kliniki w Szczecinie. Zoperowali ją od ręki. Ale czy tak powinna funkcjonować nasza służba zdrowia?

Wiadomo, że postawiony pod ścianą chory człowiek wyskubie ostatni grosz, by ratować zdrowie. Tylko wobec tego po co płacimy składki zdrowotne? - pyta Zuzanna Malinowska, mieszkanka Kołobrzegu. Od wielu już lat nie skrócił się także czas oczekiwania na endoprotezy biodra i kolan. Wciąż liczony jest w latach.

Dlaczego nie otrzymujemy pomocy lekarskiej w rozsądnym terminie? Na to pytanie pada kilka odpowiedzi. Małgorzata Koszur, rzecznik zachodniopomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, podaje dwie. Po pierwsze, brakuje lekarzy specjalistów.

Sprawdziliśmy, rzeczywiście, np. w Koszalinie i okolicach specjalista od chirurgii naczyniowej jest jeden! Niewielu jest lekarzy endokrynologów i urologów. Po drugie zdaniem rzecznik, limity przyznane przez NFZ nie są wykorzystywane, np. w poradni naczyniowej przy koszalińskim szpitalu.

- Przyznany na ten rok limit wynosi 190,6 tys. złotych. Do lipca mieliśmy wykorzystać 96 tys. zł, wykorzystaliśmy 89 tys. zł. Różnica niewielka i na pewno pieniądze te zostaną wydane - nie zgadza się z tym zarzutem Cezary Sołowij, rzecznik szpitala. Z drugiej strony limity na np. operację zaćmy zdaniem lekarzy są zaniżone i gdyby pieniędzy na te zabiegi było więcej, kolejki znacznie by się skróciły.

Sytuację choć trochę ma uratować system identyfikacja pacjenta jedynie po numerze PESEL. Ma on zacząć działać od przyszłego roku i wyeliminować m.in. zapisywanie się pacjentów do kilku kolejek do jednego specjalisty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza