MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Free Run w Słupsku. Wrogowie Grawitacji mieszkają w naszym mieście (wideo, zdjęcia)

Fot. Łukasz Capar
Wrogowie Grawitacji w akcji.
Wrogowie Grawitacji w akcji. Fot. Łukasz Capar
Słupsk. Ćwiczą free run nawet po dziesięć godzin dziennie, skaczą z murów, drzew i różnych konstrukcji wykonując przy tym najdziwniejsze ewolucje. Tak działa zespół akrobatyczny Wrogowie Grawitacji.
Cwiczenia parkour slupskiego zespolu akrobatycznego Wrogowie grawitacji.

Parkour - ćwiczenia zespołu Wrogowie grawitacji

Free Run

Free Run

Z języka angielskiego - wolny bieg. To sport ekstremalny, który polega na wykonywaniu efektownych i trudnych tricków w czasie pokonywania przeszkód na trasie biegu. Free run to bardziej ekstremalna odmiana parkour, czyli sztuki efektywnego przemieszczania, pokonując napotkane przeszkody, np. mury. We free run zmieniono technikę. Elementy, które pozwalały przedostać się biegnącemu przez przeszkodę jak najłatwiej i jak najszybciej, zostały zastąpione przez triki, trudniejsze do wykonania, ale efektowniejsze.

Ich zapierające dech w piersiach pokazy akrobatyczne można najczęściej oglądać przy Baszcie Czarownic albo w Parku Kultury i Wypoczynku. - Czasami startujemy przy ratuszu i idziemy w kierunku piaskuli, przeskakujemy wszystko co spotkamy po drodze - mówi Miciuś, lider trzyosobowej grupy Wrogowie Grawitacji.

Obok niego zespół tworzą Kasek i Bajerek. Wszyscy maja po kilkanaście lat uprawiają free run, czyli odmianę parkouru. Najbardziej doświadczony z nich Miciuś uprawia ten sport od sześciu lat. Jego koledzy od dwóch. - Czasami spotykamy się w grupie po 20-30 osób i wspólnie pokazujemy różne ewolucje. Ogląda nas wtedy wielu ludzi - mówią.

Członkowie grupy akrobatycznej ćwiczą ewolucje przez cały rok. Najłatwiej jest im wczesną jesienią, gdy nie jest jeszcze zimno i nie męczą się tak bardzo jak w czasie letnich upałów. Jednak nawet zimą, gdy na trawnikach leży śnieg i lód nie potrafią wytrzymać bez akrobacji.

- To nasz sposób na życie i poświęcamy temu każda wolną chwilę - mówi Miciuś. - W dni wolne od szkoły ćwiczymy nawet po 10 godzin. Gdy pierwszy raz uczyłem się salta w tył zrobiłem w ciągu jednego dnia 160 skoków.

Dla młodych słupskich akrobatów nie jest żadnym wyzwaniem jzrobienie salta w tył w wysokiego na dwa metry muru. Potrafią wbiec na drzewo, odbić się od jego pnia i z efektownym saltem w tył wylądować na ziemi. Bez problemu wspinają się na rury, na których znaki drogowe i wiszą na nich jak flagi nogami w bok.

- Największa wysokość z jakiej robiłem salto to cztery metry - mówi Miciuś. - Skakałem wtedy z dachu magazynu sklepu Kauflandu.

Przez to, że młodzi akrobaci, wspinają się na dachy budynków przez wielu traktowani jak wandale, choć nie powodują swoją zabawą żadnych zniszczeń. Przyznają, ze czasami zdarza im się uciekać przed strażnikami miejskimi.

Jednak nikt nigdy ich nie złapał, bo trudno jest złapać kogoś, kto potrafi sforsować prawie każdy mur.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza