Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest płyn Lugola? W magazynie u wojewody

(mmb)
"Są składniki i w każdej chwili farmaceuci mogą stworzyć taki płyn - wyjaśnia rzecznik"
"Są składniki i w każdej chwili farmaceuci mogą stworzyć taki płyn - wyjaśnia rzecznik" sxc.hu
Zaniepokojeni groźbą katastrofy nuklearnej czytelnicy pytają nas, gdzie można dostać płyn Lugola. - Jest na receptę, ale jakby co, jesteśmy przygotowani - uspokajają urzędnicy.

O płyn zapytała nas młoda mama ze Słupska. Sama, jako dziecko, po katastrofie w Czarnobylu piła płyn Lugola. - Chcę profilaktycznie zaopatrzyć się w ten środek wcześniej, by móc podać go mojemu dziecku, gdyby zaszła taka potrzeba - powiedziała pani Marta.

Płyn Lugola pamiętają wszyscy, którzy w 1986 roku mieli co najmniej kilka lat. Po katastrofie w Czarnobylu władze PRL, nie dowierzając oficjalnej propagandzie ZSRR, zarządziły podanie tego roztworu potasu i jodku potasu rozpuszczonych w wodzie destylowanej, wszystkim obywatelom. Chodziło o ochronę tarczycy przed wchłanianiem radioaktywnego, rakotwórczego izotopu jodu, mogącego powodować choroby tego gruczołu, a nawet raka.

Historycy podkreślają, że zarządzenie o wydawaniu płynu Lugola było pierwszym przypadkiem, kiedy to władze PRL przedłożyły dobro obywateli polskich ponad oficjalne zalecenia i zapewnienia "towarzyszy radzieckich".

Sprawdziliśmy w słupskiej aptece Pod Mnichem. Lugola w niej nie mają, nie ma jej także w innych aptekach. Ale Mariusz Smoliński, rzecznik prezydenta Słupska, pociesza:

- Z tego co wiem, są składniki i w każdej chwili farmaceuci mogą stworzyć taki płyn. Ale jeśli chodzi o samo przeciwdziałanie ewentualnym skutkom skażenia, to zamiast płynu teraz podaje się w takich sytuacjach tabletki jodowe. W sytuacji kryzysowej mają dostarczyć je nam służby wojewody, a my zajmiemy się dystrybucją - wyjaśnił rzecznik.

- Tabletki jodowe są w magazynach. Spokojnie, wystarczy dla wszystkich. Gdyby zrobiło się rzeczywiście groźnie, na pewno zdążymy - zapewnia Roman Nowak, rzecznik wojewody pomorskiego.

A czy może zrobić się groźnie? Krzysztof Ścibor z Biura Prognoz Pogody Calvus twierdzi, że nawet gdyby w Japonii doszło do katastrofy atomowej, wielka radioaktywna chmura nie powinna zagrozić Polsce.

- Teoretycznie przy niesprzyjających prądach strumieniowych ze wschodu na zachód mogłaby pokonać tę odległość w kilka dni, ale w praktyce po drodze są Chiny i Himalaje, a potem góry Ural. Ten pył radioaktywny musiałby się naprawdę strasznie namęczyć, aby dotrzeć tu, do nas - pociesza meteorolog.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza