Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia starej fotografii kupionej na pchlim targu

Fot. Archiwum Jana Maziejuka
Kazimierz Dąbrowski i jego młodsza siostra Irena. Zdjęcie zrobione w Warszawie w 1910 lub 1911 roku.
Kazimierz Dąbrowski i jego młodsza siostra Irena. Zdjęcie zrobione w Warszawie w 1910 lub 1911 roku. Fot. Archiwum Jana Maziejuka
Skąd masz to zdjęcie? To przecież mój ojciec! - krzyknęła Ada Domin, szwagierka Jana Maziejuka, nestora słupskich fotografików, gdy pokazał jej fotografię przypadkiem kupioną na pchlim targu.

Zdjęcie przedstawia rodzeństwo - chłopca i nieco młodszą dziewczynkę. On ma na sobie mundurek. Taki, jaki nosili gimnazjaliści na terenie zaboru rosyjskiego. Ona pozuje w sukience i ozdobnym fartuszku. Zdjęcie kupił na pchlim targu w Warszawie brat pana Jana i podarował mu, bo wiedział, że słupski fotografik kolekcjonuje zdjęcia dzieci z minionego stulecia.

- Było dla mnie całkowicie anonimowe. Włączyłem je do swojej kolekcji, bo od strony technicznej było bardzo dobrze wykonane - tłumaczy pan Jan.

Uznał, że wykorzysta fotografię w przygotowywanym właśnie albumie, poświęconym dziecku polskiemu w XX wieku. Gdy pokazał przeznaczone do wydania zdjęcia pani Adzie, siostrze swojej żony Alicji, nie miała wątpliwości: taka właśnie fotografia ojca z dzieciństwa była w rodzinnym albumie.

Ostatni raz widziała go pod koniec powstania warszawskiego - leżał na podłodze rodzinnego domu na warszawskich Bielanach. - Wtedy nie miałam głowy, aby się zajmować rodzinnymi zdjęciami, ale ktoś je musiał pozbierać i po latach trafiły na targ - uważa.

Teraz już wiadomo, że zdjęcie przedstawia Kazimierza Dąbrowskiego i jego siostrę Irenę. Zostało wykonane w 1910 lub 1911 roku. Chłopiec miał wówczas 10 lub 11 lat, a jego siostra była o trzy lata młodsza. Ich wspólna fotografia została wykonana w tym samym czasie co zdjęcie całej rodziny Dąbrowskich: rodziców Jana i Eleonory wraz z czworgiem dzieci: Kazimierzem, Jerzym, Ireną i Genowefą.

Żadna z tych osób już nie żyje. Najmłodsza Irena zmarła w 1931 roku, podczas porodu. O losach Kazimierza wiadomo o wiele więcej. Choć uczęszczał do rosyjskiego gimnazjum, nie dał się zrusyfikować. Należał do Związku Strzeleckiego. W 1918 roku jako ochotnik wstąpił do wojska marszałka Piłsudskiego. Uczestniczył w walkach o wolność Ukrainy.

- Do Warszawy wrócił, gdy właśnie rozstrzygała się Bitwa Warszawska, którą nazwano Cudem nad Wisłą, bo powstrzymała marsz Armii Czerwonej na Europę Zachodnią - opowiada pani Ada.

Gdy znowu został cywilem, wybrał sobie zawód mechanika samochodowego. Jeździł pierwszymi warszawskimi autobusami. W 1926 roku ożenił się z sąsiadką Marią, która przez kilka lat pracowała w USA i przywiozła stamtąd sporo dolarów. Dzięki nim małżonkowie otworzyli sklep spożywczy. Maria urodziła Adę, a Kazimierz został sklepikarzem. Szczęście im jednak nie było pisane, bo Maria zmarła, a Kazimierz, który nie miał żyłki handlowej, zbankrutował. Dlatego znowu został mechanikiem. Kilka lat później ożenił się z Anielą, która w 1938 roku urodziła mu drugą córkę Alicję, żonę Jana Maziejuka.

- Ostatni raz widziałam ojca 1 sierpnia 1944 roku, gdy poszedł do powstania warszawskiego. Chciałam iść z nim, ale zostałam w domu dłużej, by posprzątać, no i potem już nie miałam czym dojechać do śródmieścia, bo po godzinie "W" przestały kursować tramwaje. Zostałam więc sanitariuszką oddziału na Bielanach - wspomina pani Ada.

Jej ojciec natomiast pod koniec powstania został schwytany przez Niemców podczas łapanki na ulicy Złotej. Trafił do obozu w Dachau, a później we Frankfurcie nad Menem. W grudniu 1944 roku rodzina otrzymała od władz niemieckich informację, że tam zmarł na gruźlicę.

- W 1990 roku udało mi się pojechać z koleżanką do Frankfurtu. Tam zobaczyłam zbiorową mogiłę, w której spoczywa mój ojciec. Odkryłam także tabliczkę z jego imieniem i nazwiskiem, a miejscowy Niemiec wytłumaczył nam, że w pobliżu znajdowała się w czasie wojny siedziba gestapo. Wtedy zrozumiałam, że ojciec nie zmarł, ale został przez gestapowców zabity - kończy tę historię pani Ada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza