W ostatnich dniach dwukrotnie pisaliśmy o przypadkach zniszczeń huśtawek na placu zabaw między ulicami Sobieskiego i Piotra Skargi. Po tych artykułach skontaktował się z nami anonimowy mieszkaniec ul. Szczecińskiej. Twierdził, że tych zniszczeń, a także innych aktów wandalizmu w tej okolicy, dokonała znana mieszkańcom grupa młodych ludzi. Na naszych łamach zaapelował również o zgłaszanie takich przypadków policji.
Czytaj także: Zniszczyli plac zabaw przy ul. Sobieskiego w Słupsku
- Nie można się bać wzywać policji. Ja sam zrobiłem to już kilka razy. Policjanci są u nas regularnie, zarówno w ciągu dnia, jak i wieczorami, i w nocy. Czasem udaje im się wypłoszyć wandali - mówi słupszczanin.
- Niestety, niektórzy mieszkańcy nie reagują, przeciwnie, pozwalają, by ich dzieci niszczyły znaki drogowe i łamały gałęzie drzew. Skoro ludzie sami wywalczyli powstanie tego placu zabaw, to powinni teraz o niego dbać, a przynajmniej nie pozwolić, żeby go niszczono.
Te słowa słupszczanina wywołały lawinę komentarzy na naszym portalu gp24.
- Problem jest nie w tym, że ludzie nie chcą zgłaszać takich zdarzeń, tylko w zachowaniu policjantów, którzy odbierają telefon alarmowy - twierdzi anonimowy internauta. - Policjant pyta o dane dzwoniącego, jego adres. Potem trzeba zeznawać i chodzić po sądach. Po co komu takie kłopoty, a i policjanci, którzy odbierają telefon w komendzie, będą mieli mniej pracy, jeśli zamiast wypytywać o nazwisko, wyślą patrol we wskazane miejsce.
Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji, przekonuje, że są sytuacje, gdy utrudnione jest ukaranie sprawcy wykroczenia, jeśli osoba zgłaszająca interwencję nie przedstawi się.
- Abyśmy mogli nałożyć mandat czy skierować sprawę do sądu, musimy mieć podstawowe dane osoby zgłaszającej - mówi Robert Czerwiński.
- Tak jest na przykład przy zgłoszeniach dotyczących zakłócania ciszy nocnej i hałasów w mieszkaniach. Lokatorzy, sądząc, że będą bezkarni, niejednokrotnie nie otwierają policjantom drzwi. Nie mając danych osób zgłaszających interwencję, mamy utrudnione działanie, ale nie jesteśmy bezsilni.
Policjanci, stwierdzając naruszenie ciszy nocnej, i tak dokumentują interwencje, przekazując do zespołów wykroczeń, a w konsekwencji następnego dnia i tak zjawia się tam dzielnicowy. Ale gdy jest świadek, hałaśliwy sąsiad, otwierając drzwi, może zostać od razu ukarany mandatem lub kierujemy sprawę do sądu, co rozwiązuje zwykle problem zakłóceń ciszy nocnej w tym domu.
Dodaje, że najbardziej istotnym dla bezpieczeństwa mieszkańców jest szybkość i precyzyjność przekazanej informacji o zdarzeniu.
- Jest oczywiście pewien odsetek zgłoszeń chaotycznych i anonimowych. Każdy sygnał przez nas jest sprawdzany. W większości takie zgłoszenia najczęściej się nie potwierdzają. Dotyczą one konfliktów personalnych czy sąsiedzkich - mówi Robert Czerwiński. - Dla większości osób dzwoniących na numer alarmowy przedstawienie się nie jest jednak żadnym problemem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?