Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Jak artysta zapomni się pomodlić, to zatrzyma się w środku pracy" Wołodia pisze ikony (WIDEO)

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Wideo
od 16 lat
- Czasem, gdy artysta zapomni się pomodlić, to można w połowie pracy stanąć i nie ruszyć - uśmiecha się Wołodia Drozd, który od wielu lat zajmuje się pisaniem ikon. Na Kaszubach odnalazł swój drugi dom.

Wołodia Drozd to jeden z najbardziej znanych artystów w powiecie bytowskim. Rozpoznawalny przede wszystkim z pisania ikon, ale nie tylko. Można go spotkać na plenerach, wystawach, zawsze tam, gdzie dzieje się coś ważnego dla sztuki.

Święta Katarzyna z Bytowa

Na swoich przepięknych dziełach umieszcza postaci związane z sakralną kulturą powiatu bytowskiego. Na jego ikonach możemy rozpoznać na przykład świętą Katarzynę, Matkę Boską Sianowską, świętego Jerzego, Michała Archanioła oraz wiele innych postaci z pisma świętego, scen z życia Jezusa, Marii. Prace pana Włodzimierz znajdują się w wielu prywatnych domach, cerkwi grekokatolickiej w Bytowie, kościołach w Tuchomiu, Borzytuchomiu. Ikony trafiają w ręce swych właścicieli jako prezenty na ważne wydarzenia: chrzty, wesela, urodziny, jubileusze. Autor wierzy, że każda ikona ma swojego odbiorce, któremu jest pisana i dlatego jest tak cennym podarunkiem.
 

Domalował perukę

Drozd urodził się na Ukrainie i tam spędził młodość. W latach 90. XX wieku przyjechał do Polski i osiadł w Bytowie. Wiele jego dzieł można znaleźć na całym Pomorzu. Tworzył obrazy i freski. Jak sam mówi, nieraz przez miesiąc leżał na rusztowaniach. Tematy jego prac są poważne, ale czasem zdarzają się sytuacje dość zabawne. I przypomina, że malować to zaczął jeszcze w dzieciństwie.

- Gdy poszedłem do szkoły, to już trochę malowałem - wspomina artysta. - W szkole otworzyłem czytankę, tam zobaczyłem jakąś postać. Była łysa, no i domalowałem jej perukę.

I zabawnych sytuacji było znacznie więcej.

- Kiedyś dostałem zlecenie na wykonanie płaszczenicy, czyli sporych rozmiarów płótna z namalowanym Jezusem złożonym do grobu, było to tuż przed świętami wielkanocnymi - wspomina artysta. - Jako że to malowidło jest zwijane, trzeba farbę uelastycznić sporą ilością pokostu. To powoduje, że oleje bardzo długo schną, nawet do dwóch tygodni. Tyle czasu nie miałem, więc oddałem pracę jeszcze wilgotną. Problemu by nie było, gdyby nie tradycja całowania tego malowidła. Ostrzegałem księdza, że to nie jest jeszcze dobrze wyschnięte, ale on tak się cieszył, że zbytnio nie zwracał uwagi na to, co mówię. Potem opowiadał mi, że gdy podczas nabożeństwa odwrócił się i zobaczył umazane farbą usta kobiet, aż parsknął śmiechem. Ludzie spojrzeli wtedy po sobie i próbowali wyczyścić twarze. Ale to przecież farby olejne, więc tylko rozmazywali je od ucha do ucha. Ponoć śmiali się wszyscy.

Wołodia Drozd nie tylko pisze ikony i maluje sakralne malowidła. Bardzo dumny jest z pracy renowatorskiej we wnętrzach pałacu w Barnowcu, należącego niegdyś do rodziny Puttkamerów.

- Podczas pracy zajrzał tam potomek dawnych właścicieli - wspomina artysta. - Dowiedziałem się o tym, gdy zauważyłem na jego palcu spory sygnet. Chwyciłem go za dłoń, żeby obejrzeć z bliska, bo wydawało mi się, że jest na nim herb rodziny Puttkamerów. Wystraszył się i pomyślał, że chcę mu go ukraść. Wytłumaczyłem, o co chodzi.
Potem artysta otrzymał fotografie zrobione przed laty we wnętrzach pałacu, które pomogły mu między innymi odtworzyć sztukaterię na sufitach.

Ikony dla Wołodii są szczególnie ważne. - Ikony się pisze - tłumaczy. - A to dlatego, że dawniej ludzie nie potrafili pisać, czytać. Postać na ikonie trzeba było otoczyć rysunkami z życia, tego, czy innego świętego od jego urodzin do wprowadzenia jego do świątyni bożej. Centralne miejsce zajmuje święty, o którym chcemy opowiedzieć. Ikonę tworzy się różnie, w zależności od tego ile osób ma się na niej się znaleźć, od odpowiedniego przygotowania deski, podkładu. Czasem artysta może zapomnieć się pomodlić, stanąć połowie pracy i nie ruszyć dalej. Ikonę, na której znajduje się jedna postać pisze się około dwóch tygodni.

Dla artysty Bytów stał się drugim domem. Tu poznał swoją żonę Krystynę Chwojnicką i jak sam mówi - uczennica przerosła już nauczyciela, bo pani Krystyna również zajęła się pisaniem ikon.

Nasz Wołodia

Wołodia doczekał się kilku wystaw. Jedną przygotowywała Barbara Borzyszkowska, kustosz Muzeum Zachodniokaszubskiego w Bytowie. Wystawa nosiła nazwę „Wołodia Drozd... i jego malarstwo sakralne”. Rzadko która wystawa spotkała się aż tak dużym zainteresowaniem. Do sali muzealnej przyszli bytowianie, przyjaciele, znajomi i można by powiedzieć, fani niezwykłego artysty. Pomieszczenie pękało w szwach.

- Wołodię znam od kilkunastu lat i praca przy tej wystawie, przygotowywanie katalogu odsłoniła przede mną człowieka niesamowicie wrażliwego, sympatycznego, artystę niesamowicie znającego się na swojej pracy - wspomina Barbara Borzyszkowska z bytowskiego muzeum. - Żadna z jego ikon nie powstał przypadkowo. Jego dzieła nie są pracami odtwórczymi, jakbyśmy powiedzieli, jakaś kalka. Każda ta ikona to jest jakaś historia, każdy znajdujący się na niej symbol ma znaczenie. Kilka lat temu w takim trudnym dla nas okresie, gdy miałam problem ze zdrowiem pewien ksiądz dał mi książeczkę z modlitwami do czternastu świętych wspomożycieli. Zaczęliśmy z mężem korzystać z niej i na efekty nie było trzeba długo czekać. Wtedy zwróciliśmy się do Wołodii z pytaniem, czy napisałby dla nas ikony tych czternastu świętych. Zadanie było bardzo trudne, bo części z nich wizerunków nawet nie ma. Wolodia na podstawie opisów stworzył ikonografię, to jest coś niesamowitego, ale taki właśnie jest Wolodia.

Dla artysty ważna jest wiara.
- Wołodia przez lata opowiadał mi o sztuce, tłumaczył, dlaczego pisze ikony, ale najbardziej spodobało mi się, gdy powiedział kiedyś, że po przyjeździe do Polski zajmował się rozmaitymi rzeczami, ale pewnego dnia sobie pomyślał: „Ja nic nie robię dla Boga. Przecież on się na mnie obrazi” - wspomina pani Basia. - Zaczął na nowo pisać ikony, zaczął na nowo malować kościoły. Powinniśmy być niesamowicie dumni, że mamy tutaj takiego człowieka. Kto był w kościele w Tuchomiu? Zapraszam też do kościoła do Modrzejewa, do Borzytuchomia. Wchodząc tam, widząc te malowidła, niektórzy sobie pomyślą: Michał Anioł? Nie, to nasz Wołodia.

Pan Wołodia był wielokrotnie nagradzany. Certyfikat Marki Lokalnej Zielone Serce Pomorza za swoje ikony otrzymał w 2018 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza