Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak żyć ekologicznie? Rodzina Ciesieckich z Rekowa wie to najlepiej

Irena Boguszewska [email protected]
Jan Ciesiecki w oborze ze swoimi krowami i cielakiem. Obecnie w gospodarstwie jest ich 30 sztuk.
Jan Ciesiecki w oborze ze swoimi krowami i cielakiem. Obecnie w gospodarstwie jest ich 30 sztuk. Fot. Archiwum prywatne
Agnieszka i Jan Ciesieccy prowadzą w Rekowie gospodarstwo ekologiczne. Dlaczego akurat ekologiczne? - Bo my jesteśmy ekologiczni, żyjemy w zgodzie z naturą - odpowiadają zgodnie.

Pani Agnieszka pochodzi ze Szczecina i z wykształcenia jest zegarmistrzem. Pan Jan mieszkał pod Szczecinem i jest tokarzem. W 2001 roku przenieśli się do Rekowa. I tu zostali. 
 

Pomógł i zmienił swoje życie
Gospodarstwo Jan Ciesiecki kupił wcześniej, zanim się ożenił. A było to tak. Kiedy był jeszcze w wojsku, pojechał na przepustkę do kuzynki, która mieszkała w Rekowie. Rano wstał, obejrzał wschód słońca i pomyślał, że tu chciałby mieszkać. Wtedy wydawało się to nierealne. Nie przypuszczał nawet, że kiedyś tu się przeniesie, będzie miał dużo ziemi, dużą produkcję i rodzinę. Razem z panią Agnieszką mają czworo dzieci. Potem kuzyn, który miał w Rekowie gospodarstwo, hodował kaczki, wziął kredyt i wpadł w kłopoty finansowe. Aby mu pomóc, wyratować go z długów, pan Jan kupił od niego gospodarstwo. 
Wtedy jednak nawet nie pomyślał, że sam zostanie rolnikiem. Kiedy pobrali się z panią Agnieszką, postanowili osiedlić się w Rekowie. Bardzo im się w tej miejscowości podobało. Po to, aby tu zamieszkać, przyjeżdżali w weekendy, aby prowadzić remonty. Aby na nie zarobić, wyjechali nawet do pracy do Niemiec. 

W 2001 roku sprowadzili się do Rekowa. Nie mieli pojęcia o rolnictwie, o gospodarce. Wszystkiego uczyli się od podstaw. Z czasem dokupili drugie gospodarstwo i dzięki temu połączyli w całość gospodarstwo, które kiedyś zostało podzielone. 

Nie chciał telefonu 
Ciesieccy prowadzą chów bydła mięsnego. Krowy chodzą po pastwiskach z cielakami, same żywią się trawą. Tylko na zimę wracają do obory. Nie dostają żadnych gotowych pasz, a jedynie zielonki i siano z gospodarstwa. Gospodarstwo od początku było nastawione na ekologię. A dlaczego? 

- Bo my sami jesteśmy ekologiczni. Staramy się żyć w zgodzie z naturą - mówi pani Agnieszka Ciesiecka. - Nasze dzieci biegają po polach i lasach, zbierają i żują zioła. Mąż dopiero trzy miesiące temu kupił sobie pierwszy telefon i to tylko dlatego, że ja go do tego zmusiłam. Wcześniej go nie miał.

Zdecydowali się na bydło i to w czasach, kiedy rolnicy z dziada pradziada zrezygnowali z produkcji zwierzęcej i zajmowali się tylko roślinną. Tak wybrali. Początkowo uprawiali zboża, nawet orkisz, ale kiepsko wszystko rosło, bo ziemie mają słabe, piątej i szóstej klasy. Mają ich 90 hektarów, ale połowa to nieużytki, bagna. Sprowadzili krowy, aby nawoziły i użyźniały gleby, bo w elokogicznym gospodarstwie nawozów mineralnych stosować nie można. I krowy zostały.

Dzieci wyjeżdżały z płaczem 
W swoim gospodarstwie mieli też agroturystykę. Uznali, że mieszkają w pięknym miejscu, mogą zaoferować ciszę, spokój, czyste i zdrowe powietrze. Przyszykowali więc pięć pokoi dla gości. Oferowali wędrówki po okolicznych łąkach i lasach, wyjazdy wozem po lesie, spanie na sianie, zbieranie ziół na herbatki, pyszne jedzenie, kontakt ze zwierzętami, które można było karmić z okien pokoi. Mieli konie, krowy, gęsi, kury, kozę Mańkę, psy Miśka i Gufiego.
Pan Jan zabierał dzieci na żaby, a dorosłych o północy na raki i był w swoim żywiole. Goście byli zadowoleni, dzieci wyjeżdżały stąd z płaczem. W 2004 roku uzyskali pierwszą nagrodę w konkursie Zielone Lato, w 2006 roku - drugie miejsce w konkursie EKO-AGRO Turystycznym i w 2008 roku - pierwszą nagrodę na najlepsze gospodarstwo ekologiczne w konkursie pod patronatem ministra rolnictwa. 
Odnosili też sukcesy w konkursach kulinarnych na najlepsze potrawy. 

Zamiast wczasów są wesela
 Zrezygnowali z agroturystyki, choć czasem przyjeżdżają "starzy" goście.

 
- Było fajnie jak była pogoda. Gdy lało cały tydzień, goście nie mieli co robić, nudzili się- tłumaczy pani Agnieszka. - Wzrosły obostrzenia. Kiedyś zachętą do agrotystyki był udział chętnych w pracach w gospodarstwie, karmienie zwierząt. Po wejściu Polski do Unii, goście z dziećmi nie mogli wejść do obory, bo przed nimi trzeba było wykładać maty dezynfekcyjne i wywiesić tabliczki z napisem "wstęp wzbroniony". Na dodatek agroturystykę zaszeregowali razem z dworkami i pałacami. Ludzie dzwoniąc pytali, czy mamy saunę, salę bilardową itd. Pewnie byśmy inwestowali dalej w ten kierunek, gdyby można go było rozwijać. A tymczasem wolno mieć tylko pięć pokoi czy 20 osób, a od większej liczby gości trzeba płacić podatek - 23 złote za metr kwadratowy powierzchni przeznaczonej pod działalność. To strasznie dużo. A jak było mało gości, to znowu nie można było zarobić na potrzebne dla nich inwestycje. 

Ciesieccy chcą wykorzystać noclegi i obiekty, które stworzyli dla gości, a także zarobić. Teraz organizują wesela i różne uroczystości. Szczycą się, że świetnie gotują. Oferują dania z własnych produktów ekologicznych. Mają swój miód, pyszne własnej roboty szynki, kiełbasy itd. 

- W sklepach wszystko jest sztuczne, naładowane chemią, aż strach jeść - mówi pani Agnieszka . - My pijemy mleko od swojej kozy, ale mięsa swojego nie możemy jeść, bo nie można zwierząt ubić w gospodarstwie. Trzeba je wozić do ubojni, w naszym przypadku do ekologicznej, która ma certyfikat. A do takiej od nas jest daleko. Sprzedajemy więc bydło handlarzom, po 3,50 zł za kilogram, a wiadomo po ile jest wołowina w sklepie. A nasza jest lepsza, zdrowsza, bo ekologiczna. Produkujemy, co możemy sami i wymieniamy się żywnością ze znajomymi rolnikami, którzy mają gospodarstwa ekologiczne i sami chcą żyć ekologicznie.

Dom Weselny Pod Dobrym Aniołem położony jest w obrębie gospodarstwa agroturystycznego "Jaś", gdzie bardzo ważną rolę odgrywa polska gościnność oraz tradycyjna kuchnia. Oferują produkty z własnego gospodarstwa ekologicznego. 

Cisza i spokój wśród lasów 
Rekowo to wieś położona w powiecie koszalińskim, w gminie Polanów. W pobliżu jest przepiękne dzikie jezioro z możliwością kąpania, wędkowania, ale jednocześnie bardzo mało znane, czyste i odwiedzane tylko przez gości Rekowa, z płytką plażą dla maluchów. W okolicznym lesie są największe mrowiska w Europie, sięgające nawet do metra wysokości. W Rekowie działa stowarzyszenie "Leśne Rekowo", które co roku latem organizuje festyn "Bajkowe Rekowo".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza