Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Kalinowski w Słupsku: - Musimy wyrażać interesy Polski powiatowej

Zbigniew Marecki
Zbigniew Marecki
Jarosław Kaczyński ma talent do polityki i skuteczność – mówił w sobotę w Słupsku Jarosław Kalinowski, eurodeputowany z ramienia PSL.

Do regionu słupskiego przyjechał, aby w Bierkowie uczestniczyć w Dniu Otwartym miejscowej podstawówki, która nosi imię Wincentego Witosa, historycznego przywódcy ludowców. Przy okazji w siedzibie starostwa słupskiego spotkał się z aktywem ludowców. W zebraniu, które prowadził starosta Zdzisław Kołodziejski, uczestniczyło nieco ponad 30 osób, głównie powiatowi i gminni radni PSL oraz szefowie instytucji kierowanych przez ludowców. Było też kilku rolników oraz byłych dyrektorów pegeerów. Najaktywniejsi byli: powiatowy radny Paweł Gonera, który Kalinowskiemu zadawał najwięcej pytań , oraz Krzysztof Pruszak, były dyrektor pegeeru , a teraz politolog z powiatu lęborskiego, który wzywał zebranych do otwartego demaskowania PiS, bo według niego ta partia wdraża koncepcję społeczną opartą na populizmie, centralizacji władzy, państwie policyjnym oraz dąży do cofnięcia ruchów obywatelskich. Kalinowskich zgodził się z jego diagnozą i zachęcał do działania, bo – jak przyznał – w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych PSL uzyskał najgorszy wynik wyborczy.

- Muszę bardzo podziękować wszystkim, którzy na nas głosowali, bo 19 tysięcy głosów przesądziło, że w Sejmie mamy Klub Parlamentarny. On jest bardzo mały, ale daje szansę na odbudowę. Mam nadzieję, że pierwszym pozytywnym odbiciem będą wybory samorządowe. Łatwo nie będzie, ale musimy pracować. Musimy być partią o wrażliwości społecznej i wyrażającą interesy Polski powiatowej – podkreślał Kalinowski.

Jednocześnie jednak oddawał honory Jarosławowi Kaczyńskiego, liderowi PiS, który według niego jest utalentowanym politykiem.

- Tak podzielił społeczeństwo i tak ustawił wszystko, że niełatwo nam i innym będzie odzyskać ten poziom wpływów, który odpowiada naszym aspiracjom. Mam jednak wrażenie, że w naszej 120-letniej historii mieliśmy nawet trudniejsze okresy i udało. Mam nadzieję, że i tym razem tak będzie – mówił Kalinowski.

Jest przekonany, że Władysław Kosiniak-Kamysz, nowy szef PSL jest dużą nadzieją nie tylko dla ludowców, choć – odpowiadając na uwagi z Sali – dodał, że ludowy przywódca musi nieco schłopieć, a nie prezentować się tylko jako intelektualista. Jednocześnie powiedział kilka krytycznych uwag na temat Janusza Piechocińskiego, byłego już lidera PSL, który jego zdaniem ładnie mówił , ale w czasie ostatniej kampanii wyborczej szerokim łukiem omijał sprawy rolnictwa, oddając w ten sposób pole PiS-owi. Błędy wytknął także Markowi Sawickiemu, ministrowi rolnictwa w rządzie PO-PSL, który zrobił wiele dobrego, ale niepotrzebnie nazwał rolników „frajerami”. Zdaniem Kalinowskiego ludowcy politycznie sporo zapłacili za reformę emerytalną. podnoszącą wiek przechodzenia na emeryturę. Wg niego PSL zapłacił także za aferę podsłuchową, bo jak ludzie usłyszeli, co robią politycy centralni, to gorycz się przelała i odbiło się to na całej koalicji PO-PSL.

- Niestety, za słabo informowaliśmy, że już za naszych czasów znacząco podnieśliśmy unijne płatności dla prawdziwych rolników. Nikt o tym nie wiedział. Tak samo wyborcy nie wiedzieli, że to my zagwarantowaliśmy ludziom częściowe emerytury, jeśli będą chcieli przechodzić na emeryturę po 65., a nie 67. roku życia. My też wywalczyliśmy, że do 2018 roku KRUS będzie funkcjonował na obecnych zasadach. Tak samo za późno zaczęliśmy mówić o tym, że wywalczyliśmy kosiniakowe, czyli dodatkowe pieniądze dla matek rodzących dzieci. Niestety, w kampanii wyborczej zabrakło tych tematów. – wyliczał Kalinowski.

Nie ukrywał też, że PiS przebił wszystkich programem „500 plus”, który stworzono na wybory, aby partia przebiła szklany sufit i poszerzyła swój elektorat. – Ta oferta niemal nas rozbiła, bo ta oferta jest skierowana przede wszystkim do elektoratu wiejskiego. To był chwyt wyborczy, ale nie można odmówić słuszności temu programowi, bo rzeczywiście grozi nam zapaść demograficzna. Owszem, że łatwo jest rozdawać nie swoje pieniądze. PiS podjął pewne ryzyka, ale mogli to zrobić, bo gospodarka jest w dobrym stanie, były pewne rezerwy. W PiS idą po krawędzi, ale program dali taki, który dał im władzę. Rządzą i pewnie jeszcze trochę porządzą – podsumował.

Zapytamy o reformę administracyjną, czyli powstanie nowych województw, powiedział, że te obietnice PiS miały charakter polityczny. – W tym wypadku pokusa jest duża, ale trzeba usiąść z ołówkiem w ręku i policzyć, czy to się opłaca. Nam na Mazowszu wyszło, że oddzielenie Warszawy od Mazowsza nic nie da – przekonywał. Zaraz dodał, że PIS przez reformę wojewódzką chciał się dobrać do zarządzania funduszami unijnymi. – Ten pomysł byłby jednak ryzykowny, gdyby doszło do negocjacji z Unią Europejską. Dlatego teraz PiS dąży do tego, aby odpowiedzialność za fundusze unijne odebrać marszałkom województw i przekazać je wojewodom – dał Kalinowski.

Wątki jego wystąpienia dotyczące rolnictwa przedstawimy w najbliższy wydaniu dodatku Strefa Agro.

Przeczytaj inne artykuły na gp24.pl:

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza