Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koledzyzwojska.pl czyli portal społecznościowy dla żołnierzy

Fot. www.koledzyzwojska.pl
Nastrojowe zdjątko poligonowe. W wojsku kwitły męskie przyjaźnie.
Nastrojowe zdjątko poligonowe. W wojsku kwitły męskie przyjaźnie. Fot. www.koledzyzwojska.pl
"Za tę kaszę, wstrętną zupę, za to wszystko ch... wam w d" - takie rymowanki można znaleźć na portalu koledzyzwojska.pl. To folklor służby wojskowej w PRL. Dosadny, wulgarny, ale nie pozbawiony humoru.

Służba wojskowa zawsze wytwarzała specyficzną więź. Wykorzystywali ją do budowy swoich władztw m.in. Napoleon, Mussolini i Hitler. W Polsce koledzy z legionów przeprowadzili niegdyś zamach majowy.
Ale czasy się zmieniły.

Teraz kombatancka więź staje się motorem rozwoju jednego z komercyjnych portali społecznościowych. Ryszard Poliwoda, przedsiębiorca z Opola, który wpadł na pomysł stworzenia strony koledzyzwojska.pl nie ukrywa, że inspirował go biznesowy sukces naszej-klasy. Ale nie powielił pomysłu w prosty sposób. Wzbogacił portal, na którym mogą się odnajdywać ludzie połączeni niegdyś wspólnymi przeżyciami, o część literacko-publicystyczną. Świadomie postawił na specyficzny folklor, którym obrosła służba wojskowa, zwłaszcza w okresie PRL.

Nagroda za blondynkę

Ten folklor zna większość z nas. Objawiał się m.in. na dworcach kolejowych. W dniach, gdy Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) zwalniało do rezerwy "jesień", "zimę", "wiosnę", rozbrzmiewały hardą pieśnią spitych młodzieńców z chustami na plecach o tym, jak o godzinie piątej minut trzydzieści grupa rezerwy szła do cywila. Szła dumnie, bo na peronie pozostawiała tabuny panien "z kamieniem w ręku" i z dziećmi, które rzekomo spłodzili żołnierze.

- O tym gada się przy grillu - tłumaczy Poliwoda. - Gdy zejdzie się paru facetów, którzy odsłużyli wojsko, rozmowa schodzi na kobiety i na jaja, jakie się kiedyś działy w armii.

Za opracowywanie strony gawędziarskiej odpowiada "generał portalu", czyli jego redaktor - Zbigniew Górniak. To dziennikarz i pisarz z Opola. Jak czytamy na stronie koledzyzwojska.pl, odpękał wojsko w latach 80. w plutonie propagandy specjalnej. Wspomina ten epizod w jednej z gawęd. Pluton był podporządkowany oficerom politycznym. Miał m.in. przygotować projekty ulotek, które w razie wojny byłyby zrzucane na okopy wojsk NATO w celu rozmiękczenia morale Amerykanów, Niemców, Duńczyków i innych, walczących z Układem Warszawskim.

Dla zabawy zaprojektował więc rysunek ukazujący stosunek płciowy murzyna z delikatną blondynką i wytłumaczył politrukom, że dziewczynę opisze się jako żonę amerykańskiego żołnierza, zabawiającą się z murzynem podczas pobytu męża na froncie. Politrucy potraktowali rzecz serio. Zebrał za projekt pochwały.

Jezusie, co ja robię w tym młynie!

Karat2 wspomina na portalu, jak ponad 100 żołnierzy szukało w lesie przez cztery godziny... kupy oficera lekarza. Ów, udawszy się za potrzebą, odpiął pas z kaburą. Po defekacji zapomniał o broni powieszonej na krzaku.

Inny żołnierz rezerwy opisał swój 4 maja 2005 roku w Koszalinie. Stawił się tu z innymi poborowymi celem odbycia zasadniczej służby wojskowej. Był wśród nich jeden kompletnie pijany.

- Jak szef zobaczył, cośmy mu przywieźli, od razu go za płot wywalił i kazał wracać, jak wytrzeźwieje. To trwało 2 dni - czytamy. - W tym czasie spał na przystanku, trzeźwiał ze dwa razy, przywoziła go policja, ale nadal był tak pijany, że szef nie chciał go widzieć. W końcu wpadł pod samochód i trafił do szpitala. Jak się obudził, to wypowiedział słowa, z których śmiała się cała jednostka: "Jezusie, co ja robię w tym młynie?"

Fajną przygodę miał w Garnizonowej Piekarni Wojskowej w Mrzeżynie żołnierz o nazwisku Bochenko. Był tu podczas któregoś weekendu 1990 roku przełożonym kilku żołnierzy. Traf chciał, że gdy do piekarni zadzwonił oficer dyżurny, telefon odebrał podwładny nazwiskiem Piekarz. Gdy się przedstawił, oficer uznał, że żołnierz jest pijany. Wezwał przełożonego. Po wysłuchaniu przepisowego meldunku Bochenka ryknął do słuchawki: "Jeden Piekarz, drugi Bochenko! Pewnie wszyscy jesteście najeb...ni!"
Pochwała za karę

Pomorze to obszar przesycony wojskiem, więc na portalu jest sporo akcentów z naszego regionu. Akcja w jednej z jednostek w Szczecinie: Żołnierz-kierowca idzie rano czyść służbowe auto. Przechodzi obok porannego apelu. Dowódca jednostki wrzeszczy "baczność!", ale on, świadom swojej misji, idzie dalej. Dowódca odwraca się. Za to, że nie stanął na baczność, karze żołnierzowi iść na dyżurkę i czekać, aż wymierzy mu karę.

Kierowca wykonuje polecenie. Ale nie może doczekać się przełożonego. W końcu idzie więc czyścić samochód. "Zamiatam, zamiatam, a tu na pakę zagląda mi dowódca jednostki! - opisuje. - "Żołnierzu, co robicie?" Ja melduję się i mówię, że sprzątam. "To dobrze, pochwała się należy" - powiada pułkownik i odchodzi.

Człowieku, to był Waga!

Historyjka z lat 70. z Ustki. Dowódcą Marynarki Wojennej był wtedy admirał Janczyszyn. Marynarz z usteckiego Centrum Szkolenia MW, pytany na zajęciach o nazwisko szefa MW, duka: "Jan..., Jan...". Ktoś podpowiada: "Jan Suzin" (nazwisko powszechnie wówczas znanego prezentera TV). Tak odpowiada. Kompania ze śmiechu spada z krzeseł.

Na koledzyzwojska.pl jest i o innym admirale, który nazywał się Romuald Waga. Ten dowódcą MW był w latach 90. Wspomina go marynarz z ORP "Kaszub", który był messowym. Dowódca "Kaszuba" akurat udał się do dowództwa flotylli. A tu na okręcie sygnał "dowódca na okręcie".

- Stanąłem i czekam, bo a nuż wodzu czegoś będzie chciał - relacjonuje. - Zamiast spodziewanego kapitana, w przejściu pojawił się niepozorny człowieczek ok. 50 lat, w cywilnych ciuchach. "Cześć", mówi i wyciąga rękę. "Witam", odpowiadam i też wyciągam łapę. "Stary u siebie?", pyta. "Nie, polazł do flotylli, ale zaraz wróci", mówię. "Fajnie, mogę zaczekać w messie?". "Jasne, bardzo proszę." "Cienko służby zostało, co?" - znowu pyta. "A gdzie tam! Kibel jeszcze jak ch...!", mówię. "Dobra, zrób czaju i powiadom, jak wróci." Chwilę po tym przybiega spocony oficer dyżurny. "Przechodził tędy dowódca?" - pyta. "Nie, tylko jakiś facet w szarym sweterku", odpowiadam. "K..., człowieku, to był Waga!"

Jak zepsułem betoniarkę

Typowo wojskową opowieść zaserwował rezerwista Faja48, z zawodu stolarz. Na budowie, którą realizowało wojsko, zabrakło operatora betoniarki. Wtedy podszedł do niego dowódca kompani i powiedział: - Ty będziesz operatorem. Stolarz wzbraniał się, lecz dowódca był nieustępliwy: - Co ty pierd...isz, co tu trzeba znać. Uruchomił ją i pokazał: - Tu masz włącznik, tu wajcha do podnoszenia kosza, a tu wajcha do wylewania zaprawy i ch... - Ale ob. poruczniku, ja nie poradzę - dalej wzbraniał się żołnierz. A dowódca: - Nie pier..., ku..., mówię, bierz się do roboty!

- No i zostałem operatorem - czytamy dalej. - Aż tu któregoś dnia coś zaczęło nawalać. Sprzęgło ciągle piszczało. Ja w ogóle nie byłem obeznany. Chłopcy stwierdzili, że jak piszczy, to nienasmarowane. No to ja walnąłem tam smaru. Sprzęgło całkowicie przestało ciągnąć. Musiałem dzwonić po drużynę remontową. Przyjechali, rozebrali, wszystko wyczyścili i pojechali, tylko jakoś tak ciągle się na mnie oglądali jak czyścili. Na drugi dzień na rozprowadzeniu batalionowym dowódca kompanii technicznej krzyczał: - Na 3 kompanii, żeby nie pracować, to smarują suche sprzęgła cierne smarem. To ordynarny sabotaż!

Właśnie takie "szwejkowskie" opowieści, zapisane w prostej, żołnierskiej mowie, są źródłem sukcesu portalu - twierdzi Poliwoda i podkreśla, że ma już 140 tysięcy zalogowanych użytkowników. Ale target, jak mówi, jest o wiele większy. Według niego, w Polsce wciąż żyje 2-3 mln ludzi, którzy odbyli służbę wojskową. Każdy z nich może znaleźć na portalu swoją jednostkę. I każdy, kto chce, może znaleźć w interesującej go jednostce jakiegoś żołnierza, kolegę ze starych czasów.

W dawnych czasach wywiady obcych państw marzyłyby o takim źródle informacji. - Czy odczuwacie zainteresowanie służb waszym portalem? - pytam Poliwodę.

- Nie - odpowiada. - Tylko raz, gdy Zbyszek Górniak zrobił dla nas wywiad z pewnym działającym w Polsce izraelskim biznesmenen o tym, jak wyglądała służba w izraelskiej armii, nasi informatycy sygnalizowali, że było na nasz portal sporo wejść z różnych bardzo dziwnych serwerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza