Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koty z działki na ul. Podgórnej dostaną pomoc od schroniska (wideo)

Daniel Klusek
Pracownicy schroniska wspólnie z panią Bogusławą (w środku) rozpoczęli w poniedziałek wyłapywanie dorosłychkotów. Zwierzęta zostaną wysterylizowane i wykastrowane. Potem wrócą na wolność.
Pracownicy schroniska wspólnie z panią Bogusławą (w środku) rozpoczęli w poniedziałek wyłapywanie dorosłychkotów. Zwierzęta zostaną wysterylizowane i wykastrowane. Potem wrócą na wolność. Krzysztof Piotrkowski
Słupskie schronisko dla zwierząt rozpoczęło we wtorek wyłapywanie bezdomnych kotów. Akcja potrwa co najmniej kilka tygodni. Dorosłe zwierzaki zostaną wykastrowane lub wysterylizowane. Młode trafią do adopcji.

O sprawie pisaliśmy w poniedziałkowym wydaniu "Głosu Pomorza". Pani Bogusława, mieszkanka ul. Długosza, poprosiła nas o pomoc. Kobieta od lat opiekuje się kilkudziesięcioma wolno żyjącymi dzikimi kotami. Twierdzi, że powinny jej w tym pomóc instytucje zajmujące się bezdomnymi zwierzętami.

- Kotom grożą nie tylko choroby, ale też okoliczni mieszkańcy. Podrzucają im trutkę dla szczurów, kopią, zabijają młode - wymienia kobieta. - Niedawno ktoś otruł kotkę, która miała cztery młode. Kociaki stały obok niej cały czas, ten widok był przerażający. Innym razem zobaczyłam kilkudniowe martwe kocięta wyrzucone na chodnik przy śmietniku.

Dzieci rzucają w koty kamieniami. O sprawie natychmiast poinformowaliśmy schronisko dla zwierząt. Jego pracownicy wraz z nami w piątek rano poszli na miejsce i sprawdzili, w jakich warunkach żyją koty. Trzy najmniejsze, dwumiesięczne, od razu zabrali do siebie. Teraz są na obserwacji. Jeśli
okaże się, że są zdrowe i dadzą się nieco oswoić, zostaną skierowane do adopcji. Problem jednak był z pozostałymi około 50 kotami, z których zaledwie kilka było wykastrowanych lub wysterylizowanych. Ich wyłapywanie rozpoczęło się we wtorek rano.

Pracownicy schroniska poszli na działkę w towarzystwie pani Bogusławy i jej znajomych, którzy również
dokarmiają koty. Udało im się złapać jednego młodego kotka i dwa dorosłe osobniki.

- Sprawdzimy stan ich zdrowia. Jeśli okaże się, że dorosłe koty są zdrowe, zostaną wysterylizowane lub wykastrowane. Po kilku dniach będziemy je mogli wypuścić na wolność - mówi Anna Strąk, kierownik słupskiego schroniska dla zwierząt.

- My sami ich nie wyłapiemy, bo koty są dzikie. Ufają tylko osobom, które je karmią. Dlatego damy pani
Bogusławie klatki, aby ona sama mogła złapać zwierzaki. Gdy jej się to uda, przyjedziemy je odebrać.

Szefowa schroniska przyznaje, że zwierzaki mieszkające na ogródkach przy ul. Podgórnej to największe
znane jej skupisko dziko żyjących kotów w mieście. Zdaniem ich opiekunki, latem na karmienie przychodziło nawet 70 zwierząt. Teraz jest ich nieco mniej.

Pracownicy schroniska pomogą też w dokarmianiu stada. Wcześniej jednak pani Bogusława musi zarejestrować się jako karmicielka kotów wolno żyjących. Taki dokument można uzyskać, składając stosowny wniosek w wydziale ochrony środowiska urzędu miejskiego.

- Karmiciel kotów dostaje od nas miesięcznie pół kilograma karmy na każde zwierzę. W przypadku stada, którym opiekuje się pani Bogusława, będzie to kilkadziesiąt kilogramów karmy co miesiąc - mówi Anna Strąk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza