Zgłosiła się do nas kolejna zwolniona z lęborskiego Kauflandu pracownica.
Jej zdaniem, szefostwo lokalnego sklepu zwalnia pracowników pod byle pretekstem.
- Oskarżono mnie, że nie skasowałam klientce 15 butelek wody mineralnej, 5 napojów energetycznych i piersi z kurczaka - wyznaje pani Mariola. - To niemożliwe, żebym nie zauważyła aż tylu towarów w koszyku - zaprzecza kobieta.
Jej zdaniem pracownica, która oskarżyła ją o niedopatrzenie, powinna natychmiast wezwać ochronę lub policję.
- Nie zrobiła tego. Dopiero po tygodniu zostałam wezwana na dywanik do szefostwa i dowiedziałam się, że przepuściłam towar i muszę odejść z pracy. Na dowód pokazano jakiś wydruk z komputera, nawet nie z kasy głównej - wyznaje kobieta.
- Nie wiem, dlaczego przez tyle czasu nikt nie miał do mnie pretensji.
Pani Mariola dostała do podpisania dwie wersje rozwiązania umowy: jedno z dwutygodniowym wypowiedzeniem, drugie z natychmiastowym skutkiem. Nie podpisała żadnego.
- Uważam, że to nie była moja wina i źle ze mną postąpiono - mówi Mariola L.
Zdaniem byłej pracownicy lęborskiego Kuflandu jej zwolnienie to działanie celowe.
Kilka dni wcześniej z Kauflandu zwolniono inną kobietę.
Wyleciała za rzekomą kradzież kawy.
- Nawet nie wyniosła jej przez kasy, odłożyła jedynie na chwilę, bo musiała rozpakować towar. Chciała zapłacić, jak skończy. Nie zdążyła, bo przyszła ochrona i oskarżyła ją o kradzież - relacjonuje pani Mariola. - Zwalniają nas, bo za dużo widzimy tego, co wyrabia pani dyrektor, niektóre kierowniczki i panie na kasie głównej - twierdzi.
W sprawie pani Marioli mieliśmy też kilka telefonów od klientów sklepu. Dzwonił pan, który twierdził, że nie wyobraża sobie zakupów w Kauflandzie bez tej akurat kasjerki. Dzwonili też inni.
- To była bardzo dobra kasjerka, nie rozumiem, dlaczego ją zwolniono. To była najmilsza pracownica w tym sklepie - twierdziła w rozmowie telefonicznej pani Katarzyna z Lęborka.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Pracowałam dobrze, byłam miła dla klientów. Jeśli prosili, kasowałam powoli, żeby zdążyli się spakować. Nie chodziłam na przerwy, przychodziłam, kiedy mnie wezwano - mówi pani Mariola.
Zwolniona pracownica nie wyklucza, że o swojej sytuacji poinformuje Inspekcję Pracy. My o zdanie zapytaliśmy rzecznika sieci Kaufland. Marcin Knapek odpisał jedynie, że w całej sytuacji nie dopatrzono się nieprawidłowości.
- Umowa o pracę została rozwiązana z pracownikiem w sposób jak najbardziej poprawny, zgodny z zawartą pomiędzy stronami umową i obowiązującym prawem
- napisał w mailu Marcin Knapek.
Rzecznik nie skomentował informacji, że kolejne zwolnienia w sklepie to efekt konfliktu pomiędzy dyrektorem, a pracownikami, którzy postanowili poinformować media o nieprawidłowych, ich zdaniem, rozwiązaniach umów.
- Nie pozwalają nam rozmawiać ze zwolnionymi dziewczynami - wyznaje anonimowo jedna z pracownic Kauflandu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?