Po powrocie poszukiwania uwieczni na specjalnej wystawie.
- Pragnę odkryć tajemnicę rodzinnego sekretu, według którego moim prawdziwym dziadkiem jest węgierski lekarz o nazwisku Erft lub Erbst - pisze w e-mailu do naszej redakcji Ludomir Franczak, który od kilkunastu dni jest w Budapeszcie. - Spróbuję dotrzeć do rodziny, a być może do samego dziadka.
Historię swojego pochodzenia Ludomir Franczak bada od kilku lat. - Rozpocząłem je w Polsce od rozmów z moim ojcem i jego siostrą - pisze Franczak.
Potem Ludomir postarał się o Stypendium Rezydencjalne z Fundacji Wyszehradzkiej, ktora pokryła koszty trzymiesięcznego pobytu w Budapeszcie.
Ojciec Ludomira, Antoni Franczak, jest sceptyczny, jeśli chodzi o poszukiwania syna. On sam o swoim węgierskim pochodzeniu dowiedział się już będąc dorosłym człowiekiem.
- Na trzecim roku studiów usiedliśmy z matką w kuchni i pogadaliśmy. Tak dowiedziałem się, że mój ojciec był Węgrem - wspomina Antoni Franczak. - Z moich informacji wynika, że ojca zabili Sowieci. Jego rodzina może jeszcze mieszkać w Budapeszcie. Ja zamknąłem już tę część historii mojej rodziny. Ludek chce drążyć, to niech drąży. Jeśli w Budapeszcie odnajdzie moją rodzinę, to się z nią przywitam i już.
Słupski twórca swoje przeżycia ze stolicy Węgier chce wykorzystać artystycznie.
- W trakcie swoich działań nagrywam wszystko kamerą wideo oraz gromadzę wszelkie dokumenty - listy, e-maile, fotografie - które staną się podstawą wystawy - zapowiada Ludomir Franczak.
Wystawę zobaczyć będzie można jesienią. Autor chce, by była ona nie tylko dokumentem z podróży do Budapesztu, ale również zapisem procesu zapamiętywania i tego, jak fakty historyczne są modyfikowane w atmosferze rodzinnego sekretu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?