Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miastecka afera sprzed lat. Poszło o …beret (ZDJĘCIA)

Konrad Remelski
Dyrektor Zbigniew Batko, zwycięzca rzutu beretem sprzed czternastu lat, już bez beretu zademonstrował nam, w jaki sposób nim rzucić, by zwyciężyć.
Dyrektor Zbigniew Batko, zwycięzca rzutu beretem sprzed czternastu lat, już bez beretu zademonstrował nam, w jaki sposób nim rzucić, by zwyciężyć.
Wracamy do miasteckiej afery sprzed 14 lat, której bohaterem był Zbigniew Batko - ówczesny wicedyrektor Zespołu Szkół Rolniczego Centrum Kształcenia Ustawicznego w Łodzierzy, a właściwie jego beret, chociaż nie jego, a księgowej.

Dzięki "wpadce" dyrektora o Miastku mówiono w ogólnopolskich mediach, a dziennikarze zjeżdżający do Miastka prosili Zbigniewa Batkę o to, by... jeszcze raz rzucił beretem. Ale od początku... Czytelnicy z większym życiowym stażem doskonale pamiętają jak w latach, kiedy rządziła pewna partia, nazywano sympatyków, a właściwie sympatyczki tego ugrupowania. Chodziło o panie w starszym wieku, często chodzące do kościoła. Ze względu na ich nakrycie głowy złośliwcy nazywali je - "moherowe berety". Oburzało to nie tylko posiadaczki takich beretów, ale i działaczy tej partii, którzy twierdzili, że przeciwnicy polityczni w ten sposób naśmiewają się z twardego elektoratu tego ugrupowania. - Te starsze panie należy darzyć głębokim szacunkiem, a nie drwić z nich i wyśmiewać - mówili.

Niestety nie zdawał sobie z tego sprawy ówczesny wicedyrektor Zbigniew Batko, który opracowywał regulamin Powiatowego Święta Sportu Szkolnego. Jedną z konkurencji miała być niespodzianka, czyli wymyślony przez Batkę rzut beretem. No i rzeczywiście dyrektorzy szkół ponadgimnazjalnych z powiatu rzucali takim beretem, problem w tym, że moherowym właśnie. Konkurencja ta nie spodobała się jednemu z radnych powiatowych, który na posiedzeniu ważnej komisji bezpieczeństwa zażądał wyjaśnień. (Jego nazwiska nie podajemy, bo być może po 14. latach poszedłby w tej sprawie po rozum do głowy i nie robiłby z tego takiej afery).

No i zaczęły się urzędnicze procedury. Ówczesny wicestarosta bytowski Tomasz Borowski wysłał do Łodzierzy pismo z żądaniem wyjaśnienia całej tej, zdaniem radnego, skandalicznej sytuacji. - W związku ze zgłoszonym na posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Rady Powiatu Bytowskiego zapytaniem radnego powiatu dotyczącym przebiegu i organizacji Powiatowego Dnia Sportu Szkolnego Szkół Ponadgimnazjalnych Powiatu Bytowskiego i informacji dotyczącej zmagań dyrektorów, którzy rzucali moherowym beretem, proszę o udzielenie wyjaśnień, czy rzeczywiście rzut moherowym beretem miał miejsce. Proszę o potraktowanie sprawy jako pilnej i odpowiedź w formie faksu w terminie do 27 czerwca - napisał wicestarosta Borowski. Reporterowi Głosu tłumaczył potem, że taki miał obowiązek. - Zapytałem radnego na posiedzeniu komisji, czy chce oficjalnego wyjaśnienia tej sprawy, Odpowiedział, że tak. Do moich zadań należy między innymi udzielanie odpowiedzi radnym, wyjaśnienie spraw i tyle - oświadczył.

- Kiedy mój zastępca, Zbigniew Batko pisał scenariusz tej imprezy, podał, że jedną z konkurencji będzie niespodzianka dla dyrektorów. Nie wiedziałem o co w tym chodziło - tłumaczył się Mirosław Batruch, dyrektor centrum w Łodzierzy, szkoły, która była organizatorem tych powiatowych zawodów. - Ja podpisałem ten regulamin - przyznał się dyrektor, ale zaraz dodał, że - obojętnie co by ta niespodzianka miała znaczyć, to uważałem, że nie byłoby w tym nic zdrożnego. Na pewno dyrektor Batko nie wymyśliłby na przykład biegania na golasa z piłeczką pingpongową na łyżeczce. Co do moherowego beretu, to chyba bardziej bezpieczna ta konkurencja niż na przykład rzut młotem. Przecież nikt nikomu żadnej krzywdy tym rzucaniem nie zrobi. Beretem nawet przy złym rzucie nikomu nikt oka nie wybije. W czasie ostatnich wyborów Miss Wsi Pomorza w Łodzierzy też kandydatki rzucały beretami i nikt nie myślał wtedy o żadnych podtekstach - bronił dyrektor Batruch swego zastępcę.

Zbigniew Batko w odpowiedzi wicestaroście Borowskiemu napisał krótko: - Dyrekcja ZSRCKU w Łodzierzy informuje, że nie było żadnych podtekstów politycznych, jedynie walka na punkty dla swojej szkoły. Z kolei dyrektor Batruch w wypowiedzi dla prasy poszedł jeszcze dalej: - Nie rozumiem tego radnego. Lepiej zająłby się sprawą likwidacji bezrobocia w powiecie, a nie beretami. Dla mnie to chwyt poniżej pasa. Niech się weźmie za to, żeby dać ludziom pracę, a nie zajmuje się pierdołami!
Dyrektor Batko w ówczesnej wypowiedzi dla Głosu Pomorza zarzekał się, że nie wiedział iż beret, którym rzucał, był z moheru. - Nie znam się na beretach i na wełnie. Ten, którym rzucaliśmy miał jakieś włoski, ale czy to był moher? W życiu nikt z nas nie pomyślał, że uczestniczymy w jakiejś prowokacji politycznej. Nawet by to nam przez głowę nie przeszło, że urażamy czyjeś uczucia. Równie dobrze moglibyśmy zagrać w palanta. Tylko kogo byśmy wtedy obrazili?...

Za poprzedniego ustroju nie wypadało rzucać czapką-leninówka. Czternaście lat temu rzut moherowym beretem w czasie festynu czy zawodów sportowych urósł do rangi prowokacji politycznej. - Ciekawe, czy gdyby dyrektorzy rzucali filcowym albo gumowym kaloszem, nie obruszyłaby się na to Samoobrona, bo jej przewodniczący w takim obuwiu jest czasami w mediach pokazywany? - pytał wówczas dziennikarz (kor). Zapytany przez niego wtedy Krzysztof Skiba, satyryk i lider zespołu Big Cyc całą tę aferę wyśmiał i zaproponował, że równie dobrze można było rzucać majtkami czy kalesonami i kto by się wtedy obrażał?.. Czyje uczucia by wtedy raniono?...

Czytelników zainteresowanych wynikami tej konkurencji rzutu beretem informujemy, że zwyciężył oczywiście Zbigniew Batko rzucając na odległość aż 18 metrów. Jak przyznał później, bo miał na to sposób. - Beretem trzeba rzucać nisko, ale z wyczuciem - zdradził. Ciekawe, że nikt z ówczesnych radnych powiatowych nie zainteresował się tym, dlaczego właśnie pomysłodawca tej konkurencji okazał się najlepszy? Sam przecież opracował regulamin rzutu, beret był jego, więc sprawa mogła być równie podejrzana jak sam moher. Może, by zwyciężyć, był w zmowie ze swoim dyrektorem?...

Po latach zapytaliśmy Zbigniewa Batkę, jak wspomina tę moherową aferę. - Niczego nie żałuję - oświadczył. - Była to najlepsza promocja naszej gminy, bo pokazywano nas w telewizji, pisano w gazetach, mówiono w radiu. Czasami jednak miałem już wszystkiego dosyć, bo władze powiatu zaczęły patrzeć na mnie jakoś tak krzywym okiem. Niektórzy znajomi pytali mnie nawet, czy już jestem zwolniony z pracy. Dziennikarze przyjeżdżali i kazali mi stawać z tym beretem i pokazywać jak rzucałem. Bałem się, że moi przełożeni jeszcze bardziej się rozeźlą. A to był przecież tylko beret, który do tej konkurencji pożyczyłem od naszej pani księgowej. Kiedyś miałem taki z antenką, ale gdzieś zaginął. Posłużyłem się więc tym z wełny.- Ale czy z moheru? - dopytujemy. - Nie pamiętam już kto, ale beret ten został wysłany do ekspertyzy do Łodzi, która jak wiadomo jest stolicą polskiego włókiennictwa i przędzalnictwa. - I co sie okazało? - Że to do nie był moher tylko angora! Dziennikarzy to już jednak nie obchodziło. Wiadomo - miała być moherowa afera i była.

Kilkunastominutowa ulewa z burzą przeszła nad Miastkiem. Intensywne opady spowodowały wiele podtopień, zalało piwnice. Pełno wody jest m.in. przy ul. Długiej w Miastku. Zagrożone zalaniem są m.in. sklepy. Na miejscu są strażacy.

Ulewa z burzą nad Miastkiem. Zalania i podtopienia (ZDJĘCIA)

ZOBACZ TAKŻE: Ulewa z burzą nad Miastkiem. Zalania i podtopienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza