W ostatni poniedziałek wycięto pięć kasztanowców. Wtedy ludzie nie pozwolili na wycięcie kolejnych drzew, które zdaniem miasteckiego ratusza przeszkadzają w budowie kanalizacji i późniejszym poszerzeniu drogi.
Pilarze przyszli rano.
- Pilarze pojawili się wczoraj przed szóstą rano. Każdy do jednego drzewa, czyli było ich ośmiu. Zdążyłam wyskoczyć z domu i stanąć przy jednym kasztanowcu, aby go nie wycięto. Zostałam odepchnięta przez pilarza - skarży się Kamila Oleksiewicz, mieszkanka budynku przy ulicy Kolejowej w Miastku.
Zanim inni lokatorzy wyszli z domów, było już po wycince.
- Zajęło im to 10 minut. Drzewa spadły na płot. Po wycince wszystko zostawili i pojechali - mówi Stanisław Fiszer, kolejny mieszkaniec z ulicy Kolejowej.
- Jak tak można było zrobić?! - denerwuje się Ewa Orczyk. - Burmistrz i urzędnicy nie liczą się z naszym zdaniem. To były piękne, dorodne kasztanowce. Można było je oszczędzić. Uważamy, że wycinka była nielegalna. Nie było zgody na nią Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a powinna być.
Ludzie zawiadomili RDOŚ w Gdańsku. Czekają na odpowiedź. Zaalarmowali też policję. Do ratusza wpłynął oficjalny protest podpisany przez 124 osoby.
Przykują się łańcuchami do drzew
Przy ulicy Kolejowej są jeszcze kasztanowce.
- Tych drzew już na pewno nie wytną. Zastawimy je samochodami, przykujemy się do nich łańcuchami. Nie cofniemy się przed niczym - zapowiadają ludzie.
Stanisław Fiszer dodaje jeszcze, że teraz drzew już się nie wycina, bo zaczął się okres lęgowy ptaków.
- Wycinka dokonana została zgodnie z prawem. Mamy pozwolenie, które zawiera wszystkie elementy wskazane w przepisach. Działamy na podstawie specustawy - mówi Tomasz Zielonka, wiceburmistrz Miastka.
Dodaje, że wcześniej nie było żadnych protestów. - A informacja o inwestycji była - oznajmia Zielonka.
- Może i była, ale nie każdy wie, gdzie jej szukać. Powinno być zorganizowane spotkanie z mieszkańcami w tej sprawie - ludzie obstają przy swoim.
Pytamy wiceburmistrza Zielonkę, czy drzewa przeszkadzały w budowie kanalizacji deszczowej?
- Tak, bo projekt przewiduje budowę rur w miejscu, gdzie rosły drzewa - odpowiada Zielonka.
Przyznaje jednak, że można było tak zaprojektować kanalizację, aby drzewa oszczędzić. - Tyle tylko, że planujemy też poszerzenie ulicy Kolejowej, a więc drzewa i tak musiałyby zostać wycięte - mówi Zielonka.
- A kiedy droga zostanie poszerzona? Za 10 czy 15 lat? - ironizują mieszkańcy. - Być może w 2012 roku, a być może później - oznajmia Zielonka.
Ludzie nie zgadzają się na poszerzenie drogi.
- Nasza ulica ma być szersza, aby mogły bez problemów jeździć po niej ciężkie samochody ciężarowe. My nie chcemy TIR-ów pod oknami, tak jak nie chcą ich mieszkańcy niedalekiej ulicy Podlaskiej. Podejrzewamy, że po poszerzeniu ulicy Kolejowej będzie zakaz wjazdu na ulicę Podlaską dla samochodów ciężarowych. Tamci mieszkańcy odetchną, a my będziemy mieli smród, hałas i trzęsące się domy - denerwują się ludzie.
- Niewykluczone, że po ulicy Podlaskiej samochody ciężarowe za jakiś czas nie będą już jeździć. Chcemy poszerzyć ulicę Kolejową, aby był alternatywny przejazd na ulicę Koszalińską, oczywiście po przebudowie wiaduktu kolejowego - oznajmia Zielonka. Wiceburmistrz dodaje, że w tym roku pozostałe drzewa nie będą wycięte. - Te, które zostały, nie przeszkadzają w budowie kanalizacji - mówi wiceburmistrz.
- Nie wierzymy urzędnikom. Odpowiedzą za to, co już zrobili. Inicjujemy referendum w sprawie odwołania burmistrza - mówią mieszkańcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?