Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na oddziale ginekologicznym w Ustce urodził się martwy chłopczyk. Sprawa trafi do prokuratury

Magdalena Olechnowicz
Zastępca ordynatora usteckiej ginekologii Rafał Iwaszko, który odbierał poród: – Doszło do całkowitego odklejenia się łożyska od macicy. To zdarza się dość często. Dziecko ma wtedy małe szanse na przeżycie.
Zastępca ordynatora usteckiej ginekologii Rafał Iwaszko, który odbierał poród: – Doszło do całkowitego odklejenia się łożyska od macicy. To zdarza się dość często. Dziecko ma wtedy małe szanse na przeżycie. Fot. archiwum
Wczoraj pochowano chłopczyka, który urodził się martwy na oddziale ginekologiczno-położniczym w Ustce. Sprawa trafi do prokuratury. Chłopczyk ważył 2,5 kg, mierzył 49 cm. W wyniku komplikacji podczas porodu zmarł z niedzieli na poniedziałek.

- Źle zaczęło się dziać już w środę. Żona zaczęła krwawić, pogotowie błyskawicznie odwiozło ją do szpitala. Byłem pewny, że wszystko będzie w porządku - opowiada Tomasz Owczarek.

Annie Owczarek zrobiono w szpitalu wszystkie niezbędne badania. - Już ją mieli w sobotę wypisać, ale znów zaczęła krwawić. W niedzielę pękł jej pęcherz płodowy. Niestety, cesarskie cięcie zrobiono dopiero w nocy. Za późno. Mój synek urodził się martwy - ze wzruszeniem opowiada pan Tomasz.

Zastępca ordynatora usteckiej ginekologii Rafał Iwaszko, który odbierał poród:
- Doszło do całkowitego odklejenia się łożyska od macicy. To zdarza się dość często. Dziecko ma wtedy małe szanse na przeżycie.

Ale czemu wcześniej nie zrobiono cesarskiego cięcia?

- Pacjentka trafiła do nas w 34. tygodniu ciąży z powodu zagrożenia przedwczesnym porodem. Dostała więc środki hamujące czynność macicy. Kilkakrotnie miała badanie USG. Nie było żadnych przesłanek, aby miało dojść do odklejenia się łożyska - tłumaczy doktor Iwaszko.

Ciążę prowadził Tomasz Konefka, były ordynator oddziału.

- Gdyby na oddziale był nowy sprzęt USG, tragedii można było zapobiec. Odklejanie się łożyska można było rozpoznać, ale na pewno nie sprzętem USG z ubiegłego wieku. Dyrektor szpitala już w zeszłym roku dostał z Urzędu Marszałkowskiego 600 tys. zł na zakup USG, ale pieniądze przeznaczył na inny cel. USG do dziś nie ma - mówi doktor Konefka.

Brak sprzętu był jedną z przyczyn, dla których doktor Konefka złożył wypowiedzenie z pracy. - To za duże ryzyko i za duża odpowiedzialność pracować 20 km od Słupska na oddziale, na którym nie ma dobrego USG - wyjaśnia.

Zdaniem Ryszarda Stusa, dyrektora słupskiego szpitala, informacje o USG to "wymysły doktora Konefki".

- Bardzo dobrej klasy sprzęt znajduje się na radiologii, czyli na parterze usteckiego szpitala, i jest dostępny niemal całą dobę. Można go zawieźć do ciężarnej i w każdej chwili ją zbadać - mówi R. Stus.

Ojciec Marcelka zawiadomi prokuraturę. - Nikogo nie obwiniam. Chcę tylko wiedzieć, dlaczego mój synek zmarł - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza