Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niecodzienna sprawa. Sąd wskrzesił zmarłego (wideo)

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Słupski sąd rejonowy unieważnił akt zgonu żyjącego mężczyzny. Wczoraj przekonał sąd, że żyje.
Słupski sąd rejonowy unieważnił akt zgonu żyjącego mężczyzny. Wczoraj przekonał sąd, że żyje. Krzysztof Piotrkowski
Sąd rejonowy unieważnił wczoraj akt zgonu Eugeniusza Borkowskiego. Mężczyzna cieszył się, że odzyskał prawa osoby żyjącej, bo jako martwy nic nie mógł załatwić.

Eugeniusz Borkowski z Podola pod Główczycami w październiku dowiedział się, że od połowy sierpnia nie żyje. Informowali go o tym znajomi, którzy reagowali na niego jak na widok ducha.

Niektórzy byli na jego pogrzebie. On w tym czasie leczył się z uzależnień. Jego historię opisaliśmy niedawno. Okazało się, że bracia wyprawili mu pogrzeb z powodu błędnego rozpoznania ciała.

Wczoraj przed słupskim sądem rejonowym odbyła się sprawa z wniosku kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Słupsku. Przystąpiła też do niej prokuratura.

Przeczytaj również: Wziął swój akt zgonu i czeka na wskrzeszenie

Na wstępie sędzia Agnieszka Leszkiewicz poprosiła o dowód osobisty 38-letniego Eugeniusza Borkowskiego. Dokładnie przyjrzała się i zdjęciu, i mężczyźnie.

- Co pan wie w tej sprawie? - zapytała. - Tyle, że nie żyję - odpowiedział.

Świadkiem był Waldemar Golian, słupski patomorfolog, który wykonuje sekcje zwłok i oględziny na zlecenie prokuratury.

- 15 sierpnia tego roku do naszego zakładu dostarczono zwłoki nieznanego mężczyzny, znalezionego w pustostanie przy ulicy Wrocławskiej - rozpoczął zeznania lekarz. - To dość duży nieukończony budynek, w którym bardzo często przebywają i nocują osoby bez stałego miejsca zamieszkania. Po przeprowadzeniu sekcji stwierdziłem, że mężczyzna zmarł z powodu choroby, ponieważ nie znalazłem śladów działania przestępczego.

Sekcja odbyła się 19 sierpnia. Po niej policja zaczęła ustalać, kim był zmarły. Już po dwóch dniach w prosektorium zjawili się dwaj z siedmiu braci Eugeniusza Borkowskiego.

- Obydwaj oglądali zwłoki - relacjonował Waldemar Golian. - Nawet się ucieszyliśmy, że zostały rozpoznane i nie trzeba załatwiać pochówku poprzez opiekę społeczną.

Oświadczenie o zidentyfikowaniu ciała podpisał jeden z braci.

- Ponieważ zwłoki zostały rozpoznane, wypisałem kartę zgonu, z którą panowie udali się do prokuratury, by otrzymać pozwolenie na pochówek - kontynuował słupski doktor Golian.

- Zwłoki zabrał Hermes, a my uznaliśmy sprawę za zamkniętą. Dopiero teraz dowiedziałem się, że ten żyjący mężczyzna został uznany za zmarłego.

Lekarz dodał, że stan zmarłego nie utrudniał rozpoznania:

- NN zmarł 15 sierpnia. Był przechowywany w chłodni. Po kilku dniach zwłoki były w dobrym stanie i można je było ocenić.

Sędzia dopytywała, czy mężczyzna, którego sekcję przeprowadzał patomorfolog, jest podobny do Eugeniusza Borkowskiego. Lekarz dopatrzył się podobieństwa:

- Szczupły, pociągły na twarzy, lekko wychudzony. Także nie odbiegał fizycznie od braci Borkowskich - doktor przypominał sobie tego zmarłego i patrzył na tego żywego.

Waldemar Golian dodał też, że bracia w sposób pewny rozpoznali członka rodziny, więc nie było potrzeby przeprowadzania badań DNA, choć odpowiedni materiał zabezpieczono.

Brat pana Eugeniusza

- Henryk skorzystał przed sądem z prawa do odmowy zeznań jako osoba najbliższa. Wcześniej na korytarzu zapowiadał, że "sprawy nie popuści", bo wyszło na to, że obcy mężczyzna spoczywa w grobie razem z babcią.

- Heńka widzę po raz pierwszy od czasu tej historii. Teraz w sądzie powiedział mi, że ta osoba, którą wtedy oglądał, była sina i ciężko było rozpoznać, ale miała oparzenia na plecach takie jak ja - powiedział nam w przerwie Eugeniusz Borkowski. - Nawet nie dziwię się bratu, że nie chciał zeznawać. Głupio mu teraz, że mnie pochował.

Sąd unieważnił akt zgonu Eugeniusza Borkowskiego.

- Przepisy przewidują taką możliwość w przypadku, gdy stwierdza się zdarzenie niezgodne z prawdą. W tej sprawie właśnie takie zdarzenie zaszło na skutek omyłkowego rozpoznania dokonanego przez członków rodziny - uzasadniła sędzia postanowienie.

- Trudno powiedzieć, czy się cieszę - zastanowił się wskrzeszony przez sąd. - Nie czułem się w ogóle zmarłym, ale ciężko było ze świadomością, że nie mogę żadnych spraw załatwić ani wrócić do domu. Teraz mieszkam w ogrzewalni. Bracia wymeldowali mnie. Nie mam gdzie mieszkać i nie mogę znaleźć pracy. Cieszę się, że mogę wrócić do domu i mój dowód jest ważny. Ale mimo wszystko będę się starał o odszkodowanie, bo przez ten okres nie miałem niczego. Nie wiem, kto mi za to zapłaci.

Tymczasem prokuratura na nowo podjęła umorzoną sprawę mężczyzny, którego odnaleziono w pustostanie. W ustaleniu jego tożsamości powinny pomóc badania DNA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza